Teściowa zabierała wszystko, choćby czajnik! Dramaty z życia wzięte

twojacena.pl 5 dni temu

W małym miasteczku na obrzeżach Mazowsza, gdzie wiatr hula po starych brukach, Anna i jej mąż Krzysztof próbowali budować swoje życie. ale cieść, pani Grażyna, wisiała nad ich rodziną jak chmura gradowa.

— Jaki stylowy czajnik! Takiego bym chciała u siebie — rzekła Grażyna, patrząc na syna tym tonem, od którego Krzysiowi w lodowaciało w środku.

— Mamo, to pasuje do naszej kuchni. U ciebie zupełnie inny styl — próbował się wykręcić, ale wiedział, iż czajnik niedługo trafi do mieszkania matki.

Grażyna zawsze osiągała, co chciała. Nowy blender, ekspres do kawy, a choćby firanki — wystarczyło, by powiedziała „chcę”, a Krzysztof, jak posłuszny syn, natychmiast spełniał jej życzenie.

— Kupisz sobie nowy, synku, a ja jestem na emeryturze, sama nie dam rady. Ile ja w ciebie włożyłam, całe życie dla ciebie pracowałam! Przecież kochasz mamę, a ja ciebie jak nikogo! — Grażyna umiała mówić tak, iż nie sposób było się sprzeciwić. Jej słowa, słodkie jak trucizna, wsiąkały w serce, a Krzysztof ustępował.

Nigdy nie sprzeczał się z matką. choćby jeżeli nie używała podarowanych rzeczy, tłumaczył sobie: „Może jeszcze się przyda”. Jak mógł odmówić kobiecie, która wciąż przypominała mu o swoich poświęceniach?

Krzysztof dorastał w domu, gdzie matka była niepodważalnym autorytetem. Nie dostał się na studia dzienne, więc Grażyna wybrała mu płatną ekonomię.

— To przyszłościowe, synu! Będziesz zarabiał jak ludzie z klasą — powtarzała.

Lecz już na pierwszym roku zrozumiał, iż ekonomia to nie jego świat. Marzył o projektowaniu, o sztuce, ale gdy zadzwonił do matki, by podzielić się wątpliwościami, usłyszał:

— Ju opłaciłam trzy semestry! Wcześniej to ci nie przyszło do głowy? Haruję na dwóch etatach, żebyś się uczył, a ty mi takie numery wywracasz? Skończysz, a potem pójdziesz na praktykę do cioci Bożenki, już się dogadałam.

Ciocia Bożenka, przyjaciółka matki, pracowała w lokalnej firmie. Po zajęciach Krzysztof jeździł do niej, wysłuchując niezliczonych opowieści o życiu, a tylko czasem o pracy.

— Mamo, nie chcę tam już chodzić, to nie dla mnie — odważył się powiedzieć po pół roku.

Ale wtedy poznał Annę. Dziewczyna z sąsiedniej grupy urzekła go swoją swobodą i marzeniami. Zaczęli się spotykać, chodzić na spacery po parku, jeździć na łyżwach, pić gorącą czekoladę w kawiarniach. Krzysztof, pochłonięty romansem, zaniedbał praktyki, zasypiał na wykładach, aż w końcu ciocia Bożenka poskarżyła się Grażynie.

— Wszystko dla ciebie robię, a ty jak mi się odwdzięczasz? Wylecisz ze studiów, zaniedbujesz naukę, a do tego włóczysz się z jakąś dziewczyną! — wrzeszczała matka. — Będziesz pracował na pół etatu, pieniądze oddasz mi. Widziałeś, jakie ceny w sklepach? Żadnych wygłupów!

Krzysztof zgodził się w milczeniu. Zostawiał sobie trochę na randki z Anną, resztę oddawał matce. Grażyna wzdychała:

— Już czas, żebyś utrzymywał się sam. Ja muszę w końcu zadbać o siebie, emerytura tuż-tuż, zdrowie nie to co kiedyś. Nie chcesz chyba, żeby mama przedwcześnie odeszła? Przecież mnie kochasz, wiem.

Po studiach Grażyna zrobiła młodym niespodziewany prezent. Wręczyła im klucze do mieszkania:

— Macie, żyjcie szczęśliwie!

Anna nie mogła uwierzyć, Krzysztof uściskał matkę, nazywając ją najlepszą.

— Wszystko dla was zbierałam, wszystko — oznajmiła dumnie.

Ale mieszkanie okazało się maleńką kawalerką z wysłużonym remontem. Anna jednak się nie poddała:

— Zrobimy remont, urządzimy się, będzie przytulnie!

Lecz euforia gwałtownie zgasła. Grażyna mieszkała w sąsiednim bloku i coraz częściej prosiła Annę, by „skoczyła po zakupy”, „umyła kuchenkę” lub „posprzątała schowek”. Anna, choć zmęczona po pracy, zgadzała się. Aż pewnego dnia usłyszała:

— Trzeba mi nową kanapę do salonu, a starą rozbierzemy, nie trzeba płacić. Szczęście, iż mam taką pomocną synową — uśmiechnęła się Grażyna.

— Nie mam nic przeciwko, ale mamy z Krzysztofem plany na weekend. I tak codziennie do ciebie zaglądam — spróbowała odmówić Anna.

— Jak to? Syna wychowałam, mieszkanie wam kupiłam, a ty się droczysz o głupoty? — zaatakowała teściowa.

Po tym incydencie Grażyna przestała prosić o pomoc. Anna odetchnęła, myśląc, iż sprawy się ułożą. ale niedługo Krzysztof zaskoczył ją:

— Mama musi jechać do sanatorium, ale wyjazd drogi. Masz dobrą pensję, pomożesz? Przeleję ci na konto — oświadczył.

Wtedy Anna zrozumiała, dlaczego to ona płaciła za zakupy, benzynę i czynsz. Myślała, iż Krzysztof oszczędza na samochód lub wakacje, ale pieniądze szły do matki.

— Ona sama nie chciała pomagać! Mama dała nam mieszkanie, uniknęliśmy kredytu — bronił się Krzysztof.

— Może lepiej wziąć kredyt? Spłacimy w kilka lat, a twojej mamie będziesz płacił do końca życia? — zaproponowała Anna.

Ale Krzysztof nie chciał słuchać. Anna czuła, iż ich związek rozpada się pod naporem teściowej.

Gdy Grażyna przyszła w odwiedziny i zabrała nowy czajnik, który młodzi z trudem dopasowali do kuchni, Anna straciła cierpliwość.

— To jak mamy teraz herbatę zrobić? — rzuciła Krzysztofowi.

— Przyniosę stary z pracy, a nowy kupimy później. Chciałaś, żebym odmówił mamie?

— A jeżeli spodobają jej się nasze meble, też oddasz? A telewizor? — Anna była wściekła.

— A to, iż mieszkasz w jej mieszkaniu, to nic? — odparł Krzysztof.

— Mamy się do końca życia kłaniać za tę kawalerkę? Dość! — Anna postanowiła porozmawiać z teściową sama.

Wchodząc do mieszkania Grażyny, oniemiała: pudełka z nową elektroniką, torby z markowymi ubraniami, opakowania z restauracji.

— Grażyna, gdy będziemy mieć dziecko, mam je utrzymywać sama? Dość tego!Anna spojrzała jej prosto w oczy i powiedziała: „Od dziś Krzysztof sam wybiera, komu oddaje swoje zarobki — swojej żonie czy swojej matce”.

Idź do oryginalnego materiału