Świeżo ugotowany rosół bulgotał w garnku, gdy dźwięk wieczka uderzającego o blat rozległ się w kuchni. Wyłączyłam gaz i zmęczonym wzrokiem spojrzałam na swoje odbicie w frontach szafek.
Gorący, aromatyczny rosół. Jakub wróci z pracy i w końcu zjemy razem rodzinną kolację.
Do kuchni weszła teściowa, Jadwiga Nowak. Poruszała się po moim małym mieszkaniu jak gospodyni na inspekcji, a jej wzrok przesunął się po mnie z tym znanym, ledwie zauważalnym wyrazem pogardy.
Co to ma być?
Rosół. Gorący.
Bez pozwolenia wzięła chochlę, zaczerpnęła trochę i podniosła do ust. Jej twarz wykrzywiła się, jakby skosztowała trucizny. Zamarłam, już wiedząc, co nastąpi.
To dobierała słowa, patrząc na mnie z nieskrywaną odrazą. To jest niejadalne. Woda. Smakuje jak pusta zupa.
Sekunda. I odwróciła się, wylewając całą zawartość garnka do zlewu.
Wywar, mięso, warzywa wszystko, na co poświęciłam ostatnią godzinę po pracy, zniknęło w bulgoczącym wirze wody.
Patrzyłam na pusty garnek. Potem na nią.
Nie martw się powiedziała z pobłażliwym uśmiechem, klepiąc mnie po ramieniu. Ten gest sprawił, iż poczułam się jeszcze gorzej. Nauczę cię gotować. Dla mojego syna.
W tym momencie do kuchni zajrzał Jakub, przyciągnięty hałasem. Zobaczył pusty garnek, rozbryzgi przy zlewie i napiętą twarz matki.
Mamo, co się stało? Aniu, o co chodzi?
Nic, synku Jadwiga przejęła inicjatywę. Anulka się zmęczyła, chciała nas nakarmić półproduktami. Ale ja jestem, wszystko naprawię. Zaraz ugotuję porządną kolację.
Jakub spojrzał na mnie. I w jego oczach nie było wsparcia. Tylko zmęczone, wyuczone przez lata błaganie proszę, tylko nie zaczynaj.
Wyrósł pod tym naciskiem. Dla niego awantura była gorsza niż upokorzenie. I nie zaczęłam. W milczeniu wzięłam gąbkę i zaczęłam wycierać zlew.
Moja słabość polegała na tym na pragnieniu zachowania kruchego spokoju dla męża, który panicznie bał się konfliktów z matką.
Patrz, uważaj komenderowała teściowa, zaglądając do lodówki. Mięso trzeba brać inne. I zasmażkę robić inaczej.
Mówiła, a ja nie słyszałam słów.
Czułam tylko, jak jej głos, jej obecność wypiera mnie z mojej własnej kuchni, z mojego życia. Nie tylko wylała rosół. Pokazała mi moje miejsce.
Pięciolet