Teksztyla stała przy oknie i patrzyła, jak deszcz monotonnie uderza w parapet. Za jej plecami słychać było ciche kroki męża, który nerwowo krążył po mieszkaniu z telefonem w dłoni. Od trzech godzin rozmawiał z kimś, ale tak cicho, iż nie można było rozróżnić słów.
Krzysiu, co się stało? nie wytrzymała, odwracając się do niego. Jesteś cały dzień jak na szpilkach.
Krzysztof zatrzymał się na środku pokoju i winny wzrok skierował na żonę. W dłoni wciąż ściskał telefon, na ek