Teściowa wprowadziła się do nas pół roku temu i przekonała syna, iż potrzebuje wsparcia.

polregion.pl 4 dni temu

Sześciu miesięcy temu moja teściowa wprowadziła się do nas. Ma swój własny dom i całkiem dobrze radzi sobie sama, ale zdołała przekonać syna, iż potrzebuje pomocy. Twierdziła, iż jest jej strasznie, samotnie, więc możliwie jak najszybciej sprowadził ją do naszego dwupokojowego mieszkania.

Halina Nowakowska to kobieta o trudnym charakterze. Zawsze musi być w centrum uwagi, bez względu na koszty. Dopóki żył jej mąż, nie przyczepiała się do nas. Cieszyłam się, bo przez wszystkie lata małżeństwa nigdy nie udało nam się znaleźć wspólnego języka.

— Oj, córeczko, przed przyjściem męża zawsze trzeba wyglądać schludnie. choćby w moim wieku sobie tego nie odpuszczam. I mięso powinno się inaczej przyrządzać, może zapisałabyś się na jakieś kursy, skoro mama cię nie nauczyła.

Takie uwagi stale słyszałam. Według niej wszystko robi idealnie, a ja mam „ręce nie od tej strony”. Kiedyś widywałyśmy się tylko od święta – wtedy milczałam i znosiłam, ale teraz, gdy muszę codziennie słuchać jej docinków, jest mi trudniej.

Teść zmarł w zeszłym roku. Wiedzieliśmy, iż tak się stanie, bo od lat leczył się na nowotwór. Po jego śmierci teściowa wyglądała przerażająco. Nie jadła, nie piła – jak cień się snuła. Przez pierwszy miesiąc choćby na chwilę nie zostawialiśmy jej samej.

Ale po jakimś czasie ocknęła się i wróciła do normalnego życia. Znów zaczęła mnie pouczać i przymilać się do syna. Dla mnie to był znak, iż odzyskała siły. Niestety, zbyt wcześnie się ucieszyłam – zaczęła wmawiać mężowi, jak ciężko jest jej żyć w pojedynkę.

— Czuję się samotna i nikomu niepotrzebna. Boję się zostać w domu, a do tego ta tachykardia znowu się odezwała. Może zamieszkalibyśmy razem? — zawodząc, wywierała na nim presję.

Mąż nie był zachwycony tym pomysłem, ale w końcu uległ. Ciągłe telefony i opowieści o jej trudnej sytuacji zrobiły swoje. Tylko ja do końca się opierałam. Kategorycznie nie chciałam mieszkać z teściową. Co więcej, proponowała, żebyśmy to my się do niej wprowadzili, bo jej dom jest większy. Owszem, ale tam na pewno nie byłabym gospodynią. A nasze mieszkanie jest w centrum – blisko do pracy i przedszkola.

Wiedziałam, iż nie wolno dać się wciągnąć w jej gierki, bo na swoim terenie zjadłaby mnie żywcem. Mąż starał się mnie zrozumieć, ale matka to matka. Obiecał, iż zrobi wszystko, by jej pobyt u nas był tylko tymczasowy. Mówił, iż będzie ją upominał i pilnował, żeby nie dokuczała mi bez powodu.

Minęło pół roku, a nasze małżeństwo jest w kryzysie. Wszystko zmierza ku rozwodowi. Jestem rozdrażniona, nerwowa, bo biegam wokół teściowej jak służąca.

Herbatę podaj, na spacer wyprowadź, serial włącz… A potem wysłuchaj monologu, iż nikt o nią nie dba. A jeżeli coś nie pójdzie po jej myśli – od razu udaje zawał i domaga się wezwania karetki.

Chcieliśmy z mężem wyjechać nad morze, ale teściowa zalała się łzami, iż znowu ją porzucamy. Trzeba ją zabrać ze sobą. Tyle iż ja nie chcę takiego wypoczynku. Mąż tylko wzrusza ramionami, a ja powoli tracę cierpliwość. jeżeli dla niego matka jest ważniejsza – cóż, widocznie drogi muszą się rozdzielić.

Dziś już wiem, iż ustępstwa kosztem własnego szczęścia nigdy nie są tego warte.

Idź do oryginalnego materiału