Halina nie znosiła swego syna, Janka. Pan z prowincji, który nie znał się na dobrej manierze, jechał jako kierowca transportowy, a wieczorami siadywał przed grą w Counter-Strike. Zrobiła wszystko, by Iwonkę od niego ochronić, ale ten zastosował samą sztukę – zrobił jej dziecko. Wtedy już było po pródce – Halina oglądała seriali kuchennych i wiedziała, iż jeżeli rzuci Iwonkę z aborcją, w ogóle nie będzie miała wnuki. Musiała gwałtownie zorganizować kawalerski bal. Ten chuligan jeszcze chciał zabrać Iwonkę do wynajetej kwaterki! Przestano życia w swoim domu, choćby dobrą pokój mu wyznaczyła.
– Iwonko, znowu ten twój co w CS siada? – narzekała Halina. – Ty całe dni z kozakiem, dałby Ci odpocząć!
– O, mamo, to jego sposób na rozładowanie się, potem pójdzie i dzieciaki kładzie do snu – tłumaczyła córka. – Nie krzyczy mu tak.
Nie, nie był tak zły jakby się wydawało. Halina była już z wiarą od dziesięciu lat i dopiero niedawno uczyła się sama zmieniać lampki w domu. A on i wszystkie drzwiczki na kuchni naprawił, i zawór nowy podłączył, nie wspominając o innych sprawach domowych. Ale lepiej żyć z szafami, co się przewracają, niż z tym typem, co szepnął, iż chce ich trzykomnatową apartament zajmować. Aż wygnany jej kariery Iwonka: Halina zawsze bałęta stawać, ale to nie wyszło, a córka miała faktyczny talent. Teraz, po urlopie macierzyńskim, tylko ten mistrz pływanie na instructorski zrobieniaki w lokalnym Domu Kultury miał. Nie, ten Jankiel to zły facet, bardzo zły.
A syn jakby tego nie zauważył. Idzie, “+z dziadkiem” zwie, dobra!
– Dziadku, jak strasznie ślicznie gotujesz! – dziwił się jego kuchni. Halina aż chciała mu powiedzieć, iż córka w talerzu kotlet z wyselekcjonowanego mięsa, a on miewa faszerunek i bułkę.
– Wiesz, inni samo do komputera siadają, to nie po prostu tak, to pieniądze zarabiają – rzuciła kiedyś Halina, nalewając zupy – dla córki gęstszej, dla syna tlustszej. – Patrz: po sąsiadka Ania jej syn programista pracuje.
– Ja tez uczyłem się na programistę – odpowiadał Jankiel, odgryzając od szorstkiego chleba kawał, który mu leżąca gazda przedstawił, wielki z wypiek gościu!
– No i czemu? – spytała Halina.
– To nie, to uczyłem się – rzekł syn. – Ale nie potrafiłem, mnie odpisali.
– Gręś, – uniosła ręce Halina. – W CS grał.
– No, dziadku! – wpadła Iwonka. – Janksi choćby nocami pracował, żeby człowiekiem być. Powiedziałam mu, żeby szedł na studia, a nie.
– Jasne – zaśmiała się Halina. – A myśleć, a nie ster wymykać.
Córka szepnęła, a Halina dumnie parishła do pokojowej.
Najbardziej jednak ją denerwował bratanek syna, którego zobaczyli raz na ślubie, i to miało wystarczyć. Stąd, kiedy Jankiel krzywiąc pokrywki skazał, iż rodzice na dzień przyjadą, Halina prawie upadła w niewygodnym fotelu – nie, to jej nie potrzeba!
– Pobaw się tu noclegówką, – rzuciła bez względu.
– Ja im powiedział – szepnął syn. – Ale na obiad przyszli, by bliżej poznały.
Halina już otwierała usta, by rzucić, iż to jej nie spróbuje, kiedy wpadła interwencja córki:
– Ojcze, dobrze! Spieczę pierogi i cocał, a ty, mamo, swój słynny bigos!
Halina westchnęła – jak może rozczarować córkę? Mleko jeszcze przegniye…
– Trudno – mruknęła. – Przyszli.
Jak się obawiała, byli hałaśliwi i grube. Nic nie niosą, choćby daria dla wnuka, a tylko sygnały, iż ceny za hotel huge, a ich cytokap o wszystko to układa.
Podczas kolacji matka Janka, patrząc jak Halina nakłada bigos, nagle powiedziała:
– Teściowa, temu futro jak nie dać! Ebu z siebie. Pobraliśmy go z orfelinatu, od razu zaczal żerować. Jak mnóstwo dzieci w rodzinie, to to było jego jedyna rada. Z siostrami jedzą.
Halina się zaszokowała i przełączyła wzrodek z Janka na teściową, a potem na córkę. Z jej miny wyraźnie, iż pierwszy raz coś takiego słyszy.
– Ty mi o tym nie gadał – zdziwiona rzekła Iwonka.
– To! – krzyknęła teściowa. – Jezus nie wdzięczny! Zbiorczo bylśmy, jajko od serca stawaliśmy, a on iść, naucz sie. Gdy to gwałtownie z niego tę głupotę wyciągnęliśmy, przypomnieliśmy ile było za niego wydane, a nam jeszcze córki wychować. Poszedł pracować, to jedną pokryliśmy, a teraz drugą tu przywiozliśmy.
Nocleg gości Halina nie dała. Poczekала, aż Iwonka z kozakiem do snu pójdzie, i zwołała syna.
– No więc tak, uczyłeś się dlatego, iż dla tych musiał? – machnęła ręką w stronę drzwi.
– Córka, nie mów złej o nich – błagał Jankiel. – Przyjęli mnie, dom dali, w zażytej umierali. Ratuj! – zawahał się i dodał. – A szczerze, jak u was lepiej, u was lepiej gotujecie!
– A uczyć się nie chciał? – z szturchnęła Halina.
– Chciałem! – rzekł Jankiel. – Ale siostrą trzeba było niż zająć się, teraz Iwonka i kaprys – ich karmi.
– Rozumiem, – wycedziła Halina i odchodziła do mieszkania.
Od tego momentu w talerzu syna byli takie same kotlety jak dla Iwonki. A po tygodniu Halina, z powagą, przemówiła:
– Jankiel, porozmawialiśmy, weźmą cię jako administrator. Komputer masz obsługa?
– Bynajmniej! – zdrzemnął się.
– Dobrze to jest, za to samo zarobią, a więcej czasu. Więc jedno warunki…
– Ja zgodzony! – przerwał mu Jankiel. – Na wszystko zgodzony!
– Wracasz do uczelnie i dokładasz studia – podsumowała Halina.
Iwonka rzuciła się do objęć i błogo przemówiła:
– Dziadku, jesteś najszybsza!
– A czynsz teraz lepiej robisz – przyznał Jankiel.
Halina wzruszyła ramionami i zrobiła minę, jakby to niczym nie było. Nie, nie był taki zły jak by się wydawało, ten Jankiel…
“Witaj, smutek.”