Elżbieta płakała na ślubie swojego syna: nie taką synową sobie wyobrażała. Ileż to razy próbowała przekonać Michała, iż to nie jest kobieta dla niego, ale wszystko na nic.
Michał zawsze był uparty i robił wszystko po swojemu. Z matką miał trudne relacje – widywali się rzadko, a kłócili często. Oboje mieli trudne charaktery i swoje zdanie.
– Och, to nie jest kobieta dla mojego Michałka… Nie jest – narzekała Elżbieta swoim krewnym, ocierając łzy.
Oczywiście, iż nie była. Starsza od Michała o trzy lata, do tego miała dziecko „nie wiadomo z kim”, jak mówiła Elżbieta. Marzyła o dziewczynie niewinnej, którą można by jeszcze ukształtować, a tu taka…
Magdalena wiedziała, iż przyszła teściowa nie akceptuje jej wyboru, ale liczyła na to, iż z czasem uda się poprawić relacje.
Magdalena naprawdę robiła wszystko, by zyskać przychylność nie tylko męża, ale i jego matki. W domu zawsze panował porządek, jedzenie było przygotowane, Michał miał wyprasowane koszule i był zadbany. Na wszystkie święta sama kupowała prezenty dla teściowej, mówiąc, iż są od Michała. jeżeli gotowała coś smacznego, zawsze wysyłała porcję przez męża do jego matki. Zmuszała go, by odwiedzał Elżbietę i zawoził jej drobne podarunki. Zabraniała mu kłócić się z matką, mówiąc, iż w rodzinie musi panować zgoda. choćby gdy Elżbieta zaczynała ją pouczać, Magdalena milczała, nie mówiąc ani słowa w kontrze.
– Wie, żmija, iż nie jest godna mojego Michałka, to się podlizuje – narzekała Elżbieta.
Jednak ich relacje z synem rzeczywiście się poprawiły. Michał stał się milszy, przynosił smakołyki i prezenty, czego wcześniej nigdy nie robił. Elżbieta powinna była się cieszyć, ale wciąż nie znosiła synowej. To, iż relacje z Michałem się poprawiły, przypisywała sobie:
– No, zobaczył, jak to jest żyć osobno, i zrozumiał, iż nikt nie jest mu bliższy niż mama. Od razu prezenty zaczął przynosić, dbać o mnie. Pewnie źle mu z żoną. Widocznie go czymś zaczarowała, ale teraz zaczyna otwierać oczy. W końcu zobaczy, co to za żmija z tym jej dzieckiem. Może jeszcze znajdzie sobie porządną dziewczynę.
Po trzech latach, ku uciesze Elżbiety, Michał spotkał „czystą, niewinną dziewczynę o niebiańskiej urodzie”. I zrozumiał, iż Magdalena nie była dla niego odpowiednia, ale Wiktoria – to był strzał w dziesiątkę. Młoda, piękna, bez dzieci. gwałtownie rozwiódł się z Magdaleną i ożenił się z Wiktorią.
Elżbieta była w siódmym niebie – wreszcie Michał pozbył się „żmiji” i znalazł porządną dziewczynę. Marzyła, jak będzie uczyć Wiktorię życia, jak będzie wychowywać wnuki i jak stanie się najważniejszą kobietą w ich rodzinie.
Cieszyła się „swoim szczęściem”, ale rzeczywistość okazała się inna. Nowa synowa nie polubiła teściowej. Rozmawiała z nią z góry, potrafiła być nieuprzejma, gdy Elżbieta próbowała jej coś doradzić.
Prezenty i smakołyki od syna zniknęły. Michał rzadziej odwiedzał matkę, a jeżeli już przychodził, to był zirytowany i spieszył się do wyjścia. Po pół roku przestał odwiedzać ją zupełnie. Wiktoria obrażała się, gdy Michał chciał zajrzeć do matki, mówiąc:
– To jest twoja mama, a dla mnie teściowa! Nie muszę jej lubić. Po co ma nas przeciwko sobie nastawiać?
Sam Michał również niechętnie utrzymywał kontakt z Elżbietą. Czasami tęsknił za Magdaleną i jej synem. Raz, po pijaku, choćby pomylił adres i trafił do jej domu. Wciąż pachniało tam domowym jedzeniem i panowała ciepła, przytulna atmosfera. Michał zrozumiał, jak bardzo mu tego brakowało, ale Magdalena jasno dała mu do zrozumienia, iż „droga powrotna jest zamknięta”.
Elżbieta gorzko rozczarowała się nową synową. Teraz rozumiała, iż Magdalena była dobrą żoną i synową.
– Gdybym wiedziała, iż Wiktoria okaże się taką żmiją – żaliła się rodzinie – to lepiej, żeby został z Magdą. Przynajmniej z niej był jakiś pożytek, a ta… tylko żmija!
Ale Elżbieta nie traciła nadziei i modliła się każdego dnia, by Michał znalazł dobrą żonę… ale nie taką jak te wszystkie dotychczasowe.