Teściowa nagle oświadczyła, iż zamieszka z nami: spakowałam się i wyprowadziłam do rodziców.

polregion.pl 1 tydzień temu

Nazywam się Katarzyna. Pięć lat temu razem z mężem, Jakubem, kupiliśmy mieszkanie w miasteczku pod Łodzią, marząc o szczęśliwym życiu rodzinnym. Wszystko się rozpadło, kiedy moja teściowa, Wanda Zdzisławowa, bez uprzedzenia oznajmiła, iż się do nas wprowadza. Mąż stanął po jej stronie, ignorując moje uczucia, a jej złośliwe plotki i kłamstwa zniszczyły nasze małżeństwo. Wyjechałam z córeczką do rodziców, zostawiając za sobą zdradę i ból. Teraz jestem sama, ze złamanym sercem, i nie wiem, jak wybaczyć tym, którzy wdeptali moją rodzinę w błoto.

Nasze życie z Jakubem było niemal idealne. Wychowywaliśmy córkę, Zosię, i snuliśmy plany na przyszłość. Wszystko się zmieniło, gdy Wanda Zdzisławowa przyjechała i oznajmiła: „Od dziś mieszkam z wami”. Oniemiałam, a Jakub tylko wzruszył ramionami: „Mama jest samotna po śmierci taty. Nie mogłem odmówić”. Serce pękło mi z bólu, gdy przyznał, iż to jego pomysł. „Kasia, dwie kobiety w domu to tylko lepiej”, powiedział, nie słuchając moich protestów. Moje słowa, moje obawy – nic się nie liczyło. Czułam się obca we własnym domu.

Próbowałam się pogodzić z sytuacją. Teściowa wkroczyła w nasze życie jak huragan. Starałam się dostrzec plusy: mogłam więcej pracować, a Wanda gotowała obiady dla Jakuba i Zosi, odciążając mnie w domowych obowiązkach. Przez chwilę choćby zastanawiałam się, czy moja złość była niesprawiedliwa. „Może przesadziłam?”, myślałam, widząc, jak opiekuje się wnuczką. Ale ta iluzja prysła, gdy przypadkiem usłyszałam jej rozmowę telefoniczną, wracając z pracy.

„Kasia zupełnie zaniedbała męża – narzekała teściowa. – Nie pierze, nie gotuje, ciągle gdzieś lata. Niewychowana, bez szacunku”. Zamarłam, jakby ktoś mnie uderzył. Wiedziała, iż pracuję do późna, iż ledwo łapię oddech. Jej słowa były kłamstwem, ale bolały jak nóż. Przełknęłam urazę, nie chcąc robić sceny. Nie lubię kłótni. Ale sytuacja pogorszyła się, gdy zaczęła podjudzać Jakuba przeciwko mnie.

Powtarzała mu swoje insynuacje, a on zamiast mnie bronić, patrzył na mnie z podejrzliwością. Ciągnęłam dom: prałam, sprzątałam, zajmowałam się Zosią, choć teściowa pomagała. Ale jej kłamstwa stawały się coraz bardziej jadowite. Ostatnią kroplą było oskarżenie, iż Zosia może nie jest jego córką. Jakub wpadł do domu i rzucił: „Mów prawdę, Kasia!”. Zaniemówiłam z niesmaku. Jak mógł uwierzyć w coś tak podłego? Jak mógł wątpić w nasze dziecko?

Miałam dość. Spakowałam nasze rzeczy i wyjechałam do rodziców. Nie mogłam żyć pod jednym dachem z kobietą, która zatruwała moją rodzinę kłamstwami, i z mężem, który wybrał matkę zamiast mnie. Mój wyjazd stał się dla Jakuba „dowodem winy”. Rozwiódł się ze mną, choćby nie dając mi szansy na wyjaśnienia. Miesiąc później pokazałam mu test DNA, który udowadniał, iż Zosia jest jego córką. Padł przede mną na kolana, błagając o wybaczenie, ale było już za późno. Nasze małżeństwo obróciło się w proch, a moje serce w kamień.

Teraz mieszkam u rodziców, próbując pozbierać się po kawałku. Jakub płaci alimenty i prosi o spotkania z Zosią, ale nie wiem, czy na nie zasługuje. Jak mógł tak łatwo uwierzyć matce i zniszczyć naszą rodzinę? A Wanda Zdzisławowa, której „troska” okazała się trucizną, choćby nie przeprosiła. Czuję się zdradzona przez wszystkich, których kochałam. Moja dusza krzyczy z bólu: dlaczego ja muszę płacić za ich kłamstwa? Jak uchronić Zosię przed tą zdradą?

Nie wiem, jak iść dalej. Jak nauczyć córkę ufać ludziom, gdy jej ojciec i babcia złamali mi serce? Może ktoś przeżył podobną podłość? Jak przetrwać, gdy bliscy stają się wrogami? Chcę zacząć od nowa, ale cień tego bólu wciąż za mną podąża. Czy naprawdę nie zasługuję na rodzinę, w której będę ceniona i szanowana?

Idź do oryginalnego materiału