Teściowa krytykowała synową za spędzanie czasu przy komputerze, ale zmieniła zdanie po otrzymaniu jednego prezentu…

newsempire24.com 6 dni temu

Teściowa nieustannie krytykowała synową za „wiszenie” przy komputerze, ale jej opinia zmieniła się w jednej chwili — wystarczył jeden prezent…

— No i co to za żona z ciebie? Ani gotować, ani sprzątać, całe dni przed tym ekranem jak zombie! Z jakimiś internetowymi typami gada, jeszcze jakieś dziwne słowa rzuca: bugi, Pythony, jakaś kopy-pasta… — oburzała się Halina Kazimierzowa, narzekając na cały dom.

— Mamo, no nie zaczynaj — spokojnie odpowiadał jej syn Bartek. — Kinga jest programistką. A ci „typy” to jej klienci. Pisze dla nich programy, zarabia pieniądze. I, nawiasem mówiąc, więcej ode mnie.

— Niech choćby miliony zarabia — nie dawała za wygraną teściowa. — Kobieta powinna być kobietą, a nie jakimś cyberpająkiem w swojej sieci. Mam nadzieję, iż na moje urodziny oderwie się chociaż na godzinę od tej klawiatury?

Urodziny Halina Kazimierzowa postanowiła spędzić skromnie, ale z klasą — w przytulnej kawiarni z najbliższymi przyjaciółkami i rodziną. Wszyscy gawędzili, śmiali się, stukali kieliszkami, a jeden za drugim wręczali prezenty — czasem banalne, czasem nie. Paczka czekoladek, koc, garnek — jak zwykle.

Gdy przyszła kolej na Bartka i Kingę, w sali zrobiła się cisza.

— Mamusiu — zaczął Bartek z czułym uśmiechem — razem z Kingą składamy ci najserdeczniejsze życzenia. Życzymy ci zdrowia, spokoju i stu lat życia. I żebyś nie tylko słyszała nasze życzenia, postanowiliśmy dać ci coś wyjątkowego…

Wyjął elegancki kopert owiniętą wstążką i podał matce. Halina Kazimierzowa otworzyła ją, zajrzała do środka — i na chwilę zamarła, nie wierząc własnym oczom.

— To… voucher do sanatorium? — szepnęła.

— Tak — skinęła Kinga. — Na cały miesiąc. I nie sama, oczywiście, tylko z tatą. Wszystko już zorganizowaliśmy: pokój, zabiegi, choćby transfer.

— Boże drogi, ile to mogło kosztować?! — załamała ręce Halina. — Toż to… niewiarygodne!

— Wszystko opłaciła Kinga — spokojnie odpowiedział Bartek. — Jej praca w IT pozwala na takie przyjemności. Powiedziała, iż na zdrowiu nie warto oszczędzać.

Teściowa pierwszy raz od dawna spojrzała na synową uważnie — bez uprzedzeń, bez irytacji. I po raz pierwszy zobaczyła nie bezduszną „komputerowca”, ale młodą kobietę z dobrym sercem i porządnym zajęciem.

— Wiesz… — zaczęła Halina Kazimierzowa, a głos jej zadrżał — choćby nie przypuszczałam, jaka z ciebie mądra dziewczyna. I zarabiasz dobrze, i o mnie pomyślałaś… Wybacz mi, Kinguś. Ja po prostu nie rozumiałam…

— Wszystko w porządku — łagodnie odpowiedziała Kinga. — Rozumiem, to niecodzienna praca. Ale naprawdę kocham Bartka, kocham was i chcę, żeby wam było dobrze.

I wtedy teściowa zmieniła się w oczach. Jej usta zadrżały w uśmiechu, oczy zaiskrzyły się, przytuliła Kingę mocno i, nie powstrzymując emocji, zawołała:

— Oto moja synowa! Wszędzie będę opowiadać! Nie tylko mądra, nie tylko specjalistka, ale jeszcze ze złotym sercem. Teraz choćby język mi się nie odwróci, żeby coś złego powiedzieć. A my z tatą wam gotować będziemy — i bigosu, i pierogów, i kotletów!

Od tamtego dnia w domu zapanował spokój. Halina Kazimierzowa przestała narzekać na królową klawiatury, a przy każdej okazji chwaliła ją przed sąsiadkami: „Moja Kinga — programistka, prawdziwa kobieta przyszłości!”

A wszystko, czego było potrzeba — to odrobina zrozumienia i jeden szczery prezent od serca.

Idź do oryginalnego materiału