Teraz wiem na pewno: moi rodzice pomagają mi z nieba, razem czynimy cuda!

newsempire24.com 2 dni temu

Teraz wiem na pewno: moi rodzice wspierają mnie z Nieba, razem tworząc cuda!

Moje dzieciństwo było jak baśń — pełne światła, miłości i beztroski pod ciepłym opiekuńczym skrzydłem mamy i taty. Mieszkaliśmy w małym, przytulnym miasteczku niedaleko Torunia, gdzie wszystko wydawało się wieczne i nienaruszalne. Ale lata mijały i pewnego dnia musiałam zostać bez nich. Sama byłam już matką, wychowywałam dwóch synów, ale po stracie rodziców czułam się osamotniona, zagubiona i całkiem sama na tym świecie.

Z czasem zrozumiałam: mama i tata mnie nie opuścili. Po prostu przeszli do innego wymiaru, z którego przez cały czas mnie wspierają. Poczułam to po raz pierwszy, gdy w moim życiu zaczęło się pasmo niepowodzeń.

To było w czasie największego kryzysu ekonomicznego. Pracowałam w biurze dużej europejskiej firmy finansowej. Pensja była stabilna, dzieci uczyły się w prestiżowych szkołach w Toruniu, i myślałam, iż mimo wszystko zmierzamy ku lepszej przyszłości. Dawno już się rozwiodłam, ale nie żałowałam — z synami mieliśmy zaplecze, wsparcie i wiarę w lepsze jutro.

Jednak pewnego dnia, przyszłam do biura i usłyszałam: „Od dziś wszyscy jesteście zwolnieni”. Nie mogłam w to uwierzyć. Dopiero zaczynaliśmy rozwijać się na polskim rynku, mieliśmy kontrakty, plany. Ale nie — odesłano nas z odprawą do Urzędu Pracy.

Tak zaczęła się moja droga przez mękę. Miesiące codziennego przeszukiwania portali z ofertami pracy, dziesiątki wysłanych CV, niekończące się wizyty w Urzędzie Pracy, gdzie konsultantka mechanicznie powtarzała: „Niestety, nic nowego”. Nadzieja gasła.

Potem przyszło pierwsze uderzenie: zawiadomienie, iż w naszej dzielnicy na całe lato odłączają ciepłą wodę — remont kapitalny. Nie było pieniędzy na nowy bojler, ale stary, ocalony po rozwodzie i przeprowadzce do mieszkania rodziców, stał wciąż w piwnicy. Pamiętam, iż dawno nie działał, ale postanowiłam spróbować.

Wezwałam fachowca. Podłączył sprzęt, przekręcił zawory i jakby mimochodem powiedział: „Proszę pani, wszystko jest w porządku. Bojler działa jak w zegarku”.

Opowiedziałam o tym synom przy kolacji. Młodszy spojrzał na mnie i powiedział: „To pewnie dziadek go naprawił”. I choć dziadek zmarł dziesięć lat temu… W tej chwili przeszyła mnie dziwna myśl: a jeżeli to prawda? Może tata, gdziekolwiek jest, znalazł sposób, by pomóc?

Drugie cudowne zdarzenie miało miejsce na początku jesieni. Prawie się poddałam, ale wysłałam jeszcze jedno CV — do zagranicznej firmy. Zwykle takie firmy chociaż odpisują. Jednak minęło kilka dni — cisza. Zadzwoniłam na podany numer: „Proszę przyjść osobiście, chyba mamy problemy z pocztą”. Przybyłam dosłownie na minutę przed zamknięciem.

Stałam na skrzyżowaniu, czekając na zielone światło, i nagle… w tłumie przechodniów zobaczyłam kobietę. Starsza pani w zielonym płaszczu, taki sam miała moja mama. Ten sam łagodny uśmiech, te same ciepłe, dodające otuchy spojrzenie. Wstrzymałam oddech. To nie była ona, wiedziałam. Ale coś w środku szeptało: to znak.

Kobieta podeszła bliżej i na chwilę dotknęła mojej ręki. To było jak dotyk matki — lekki, kojący, dodający otuchy. Wróciłam do domu z niewiarygodnym uczuciem spokoju. Takiego spokoju nie czułam od czasów, kiedy w dzieciństwie mama i tata trzymali mnie za ręce i podrzucali do góry, bawiąc się ze mną.

Następnego dnia zadzwonili do mnie — zostałam przyjęta. choćby mnie to nie zdziwiło. Wiedziałam, iż tak będzie. To spotkanie na skrzyżowaniu wszystko zmieniło. Na rozmowie kwalifikacyjnej byłam pewna siebie, skupiona, jakby ktoś szeptał mi słowa wsparcia.

Kiedy wróciłam do domu z radosną wiadomością, starszy syn powiedział z uśmiechem: „Mamo, pokonałaś wszystkich”. A młodszy zapytał poważnie: „Miałaś na sobie pierścionek babci? Przynosi przecież szczęście”. I dopiero wtedy zauważyłam, iż rzeczywiście mam go na palcu. Prezent od mamy — jej pierścionek, który zawsze nosiłam w szczególnych momentach.

Usiadłam przy oknie, patrzyłam na niebo i nagle zrozumiałam: cuda się zdarzają, kiedy ktoś w nas wierzy. I kiedy my wierzymy w tych, którzy nas kochają — choćby jeżeli ich nie ma obok. Mama i tata nie mogą mnie już trzymać za ręce… Ale wciąż potrafią unieść mnie ponad ziemię.

Idź do oryginalnego materiału