Telefon od męża nie dawał mi spokoju. Głos miał dziwnie spięty, nienaturalny. Po koncercie odwiozłam dzieci do rodziców, a sama wsiadłam do auta i pojechałam do naszego mieszkania. Marka nie było. Ale po dziesięciu minutach… wszedł. I nie sam, tylko z moją najlepszą przyjaciółką

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Tydzień wcześniej ustaliliśmy z mężem, iż musimy dać sobie trochę czasu, by przemyśleć, co dalej. Nie dało się tak już dłużej żyć. Marek nigdy nie przyznał się do zdrady, ale ja czułam, iż coś się dzieje. Odpowiadał, iż to moje domysły i iż przesadzam.

Spakowałam dzieci i pojechałam do mojej mamy. Akurat potrzebowała pomocy. Nie mówiłam jej, co się dzieje – wspomniałam tylko, iż mamy remont w łazience.

Długo siedziałam w ciszy, nie wiedząc, co dalej. Przerwał mi dopiero hałas – chłopcy się pokłócili o jakąś zabawkę. Przypomniałam sobie, iż zostawiliśmy ją w domu. Błagali, iż bez niej nie zasną.
Zadzwoniłam więc do Marka i zapytałam, czy ta zabawka jest w mieszkaniu. Powiedziałam, iż dzieci nie dadzą rady zasnąć bez niej.

Następnego dnia poszłam z dziećmi na koncert. Gdy przedstawienie dobiegało końca, poczułam wibrację w kieszeni. Spojrzałam zaskoczona – nie spodziewałam się telefonu. Rodzice wiedzieli, gdzie jesteśmy. Na ekranie pojawił się podpis „Kochany”.

Odebrałam szybko, żeby nie przeszkadzać innym.

– Cześć, Kasiu. Gdzie jesteś? – zapytał beztrosko Marek.

– Na koncercie z dziećmi. A co?

– Mówiłaś coś o zabawkach. Przyjedziesz dziś?

– Dziś na pewno nie. Może jutro. Przeszkadzają ci?

– Nie, tylko pytałem. Wczoraj mówiłaś, iż są bardzo ważne. No nic, odpoczywajcie. Zadzwonię jutro – rzucił i się rozłączył.

Ale ten telefon nie dawał mi spokoju. Coś w jego tonie brzmiało nie tak.
Po koncercie odwiozłam dzieci do rodziców i pojechałam do naszego mieszkania. Może to głupie, ale nogi same mnie tam zaniosły.

Zadzwoniłam do drzwi. Cisza. Otworzyłam kluczami. Marka nie było.
Pomyślałam: może wyszedł, może po prostu robi, co chce. On fruwa, gdzie mu się podoba – ja zostaję z dziećmi, obowiązkami, emocjami.

Zapaliłam światło, przeszłam przez mieszkanie. Wszystko było podejrzanie… idealne.
Łóżko pościelone, kuchnia wysprzątana – a na stole: bukiet, świeczki, tort.
Romantyczny wieczór. Ale dla kogo?

Może pojechał na działkę i się minęliśmy? Pomyślałam, iż poczekam. Przecież musi wrócić.
Zgasiłam światło, usiadłam w fotelu. Minęło ledwie dziesięć minut – usłyszałam klucz w zamku.

Drzwi się otworzyły. Marek i… Anka. Moja przyjaciółka.

Głos jej poznałam natychmiast.
Wyszłam do przedpokoju. Gdy mnie zobaczyli – zamarli.

– Co ty tu robisz? – spytał przerażony Marek.

– Może zapomniałeś, iż przez cały czas jestem twoją żoną? I to też mój dom – odpowiedziałam cicho.

Anka stała obok niego, sparaliżowana.
Zawsze uważałam ją za swoją bliską osobę. I właśnie te dwie osoby zdradziły mnie najbardziej.

Nie wiem, co dalej. Do Marka nie wrócę.
Ale co powiedzieć dzieciom i mamie… Jeszcze nie wiem.

Idź do oryginalnego materiału