Weronika z niecierpliwością wyczekiwała końca dnia pracy, marząc, jak wyjdzie z biura, a tam będzie czekał na nią ukochany mąż i razem pojadą do ulubionej kawiarni. Właśnie w tej kawiarni spotkali się pięć lat temu, tego samego dnia.
Wyskoczyła z biura i zobaczyła męża stojącego przy swoim samochodzie. Uśmiechał się szeroko:
– Cześć, Krzysiu przytuliła się do niego, a on pocałował ją w policzek.
– Cześć, cześć, no to ruszamy do naszej kawiarni powiedział raczej stwierdzając niż pytając, a ona rozpromieniona roześmiała się i skinęła głową. Czekała na prezent od męża.
Posiedzieli chwilę w kawiarni, ale niczego jej nie wręczył. W końcu Krzysztof zaproponował:
– Dobra, jedźmy do domu, prezent na ciebie tam czeka i tajemniczo się uśmiechnął.
– Naprawdę? Jaki prezent? Dlaczego go nie wziąłeś ze sobą? zdziwiła się Weronika.
– Zobaczysz i wszystko zrozumiesz odparł zagadkowo.
Gdy podjechali pod dom, wysiedli z auta. Krzysztof podszedł do jednego z samochodów, nacisnął pilota i otworzył drzwi.
– No, moja ukochana żono, to dla ciebie. Będziesz jeździć z przyjemnością.
Weronika oniemiała samochodu się zupełnie nie spodziewała. Rzuciła mu się natychmiast na szyję:
– Krzysiu, dziękuję! Zawsze mówię, iż mam najlepszego męża na świecie. Jak ja cię kocham!
I tak uwielbiała swojego męża, bo każdym swoim czynem udowadniał jej swoją miłość. Krzysztof ciężko pracował, czasem choćby w weekendy, by zarobić na prezenty dla żony, a także odkładali na wymarzony dom. Chcieli dużą willę za miastem. A potem mogłaby przyjść pora na dzieci. Mieszkali w trzypokojowym mieszkaniu Weroniki, które odziedziczyła po rodzinie.
– Kochanie, teraz to twój samochód. Wiem, jak bardzo o nim marzyłaś.
W domu świętowali piątą rocznicę ślubu i kupno nowego auta, bo w kawiarni nie mogli napić się wina Krzysztof prowadził.
Następnego dnia Weronika przyjechała do pracy nowym, czerwonym samochodem. Zadowolona weszła do biura, a koleżanki już czekały, ciekawi, co dostała od męża. Oczywiście wszyscy gratulowali.
– Mój Krzysiu podarował mi auto. Rozumie mnie bez słów przymknęła na chwilę oczy. Dziewczyny, gdybyście wiedziały, jaki on jest wspaniały. Wyobraźcie sobie, przez pięć lat ani razu się nie pokłóciliśmy na serio.
– Gratulujemy takiego prezentu mówili koledzy.
Niektórzy szczerze się cieszyli, inni zaś gotowi byli rozedrzeć tę promieniejącą kobietę na strzępy. Jedną z nich była Kinga dawna koleżanka Krzysztofa z klasy, która zawsze zazdrościła Weronice. Już w szkole była w nim zakochana. Teraz, patrząc na nią, myślała:
– Dlaczego jednym wszystko, a innym nic? Ale nic to, jeszcze się nią zajmę. Taka sobie dumna i szczęśliwa a w oczy się uśmiechała.
A Weronika, naiwna, nie rozumiała, iż nie powinna dzielić się swoim szczęściem, bo szczęście lubi ciszę. Nie ukrywała nic przed kolegami i sądziła, iż oni też ją lubią. Nie przyszło jej do głowy, iż znajdzie się ktoś zawistny, kto posunie się do podłości. Zrobi wszystko, by zabrać jej radość, choćby jeżeli trzeba będzie kogoś zniszczyć.
Pod koniec dnia pracy Krzysztof zadzwonił, iż musi zostać dłużej na fuchcie. Westchnęła no cóż, pracuje, zbiera na ich wymarzony dom.
Pożegnała się z kolegami i wyszła z biura, kierując się do swojego samochodu.
– No to jedziemy, piękna spojrzała czule na swoją „dziewczynę”.
Po drodze wstąpiła do galerii handlowej. Wybrała dla męża eleganckie zegarki.
– To będzie świetny prezent dla Krzysztofa myślała.
Kupując starannie zapakowany podarunek, wsiadła do auta zadowolona.
– Teraz ja sprawię euforia mojemu ukochanemu mężowi. Dawanie prezentów jest równie przyjemne, co ich otrzymywanie myślała, jadąc do domu.
Pod domem zwolniła, chcąc zaparkować pod samym wejściem, gdy nagle poczuła głuchy uderzenie. Wyskoczyła z auta i zobaczyła mężczyznę siedzącego na jezdni, trzymającego się za nogę. Zapytała przerażona:
– Boże, ja pana potrąciłam? Przepraszam, zaraz wezwę pogotowie. Może lepiej sama zawiozę pana do szpitala?
Ale mężczyzna pokręcił głową.
– Nie trzeba szpitala. Uderzenie nie było mocne, pewnie tylko siniak. Przydałoby się coś zimnego.
Weronika zaproponowała, by wszedł do jej mieszkania. Zgodził się. Weszli razem, a ona opatrzyła mu nogę, ciągle przepraszając.
– Niech się pani nie martwi uśmiechnął się. Gotów jestem codziennie się tak potłuc, byle widzieć panią. Poznajmy się jestem Jakub. A pani?
– Weronika
Jakub patrzył na nią zbyt śmiało, aż było jej niezręcznie. Po chwili wstał, a ona zaproponowała podwiezienie. Odmówił. Nagle zatrzymał się przed zdjęciem Weroniki i Krzysztofa na półce.
– Pani go zna? No proszę! Chociaż, po co pytam, skoro jesteście razem na zdjęciu. Niech zgadnę to brat? zaśmiał się. Oczywiście, iż brat, bo kto by inny!
– Pan go zna? zdziwiła się Weronika.
– Jasne, to mąż mojej siostry. Straszny pracuś ciągle na fuchcie, wyjazdach, zarabia na dom. Rzadko bywa w domu, no ale ma cel siostra mówi, iż chce kupić dom.
Czuła się źle. Bolało i było przykro.
Nie pamiętała, jak Jakub wyszedł zniknął szybko, pewnie widział jej smutek. Jego słowa wbiły się w jej serce jak drzazga. Chciało jej się krzyczeć i płakać. Zamknęła oczy, powtarzając:
– To nie może być prawda, to musi być sen.
Ale gdy otworzyła oczy, zrozumiała, iż to rzeczywistość. Skąd Jakub wiedział, iż Krzysztof pracuje na dom? Nie mogła tego pojąć:
– Czyżby Krzysztof prowadził podwójne życie? A nasze marzenia o dziecku i domu realizuje z inną kobietą?
Gdy Krzysztof wrócił, żona udawała, żeKiedy następnego dnia Weronika wyznała mężaKiedy następnego dnia Weronika wyznała mężowi swoje wątpliwości, Krzysztof roześmiał się serdecznie, pokazując jej zdjęcia z budowy ich przyszłego domu, które od tygodni przygotowywał w tajemnicy.