SCENA
Stałem sam na ogromnej, pustej scenie i wygłaszałem monolog w jakimś niezrozumiałym dla mnie języku, ubrany w dziwny, niebieski kostium. Sala przede mną była wypełniona ludźmi, aż po horyzont, który znikał w mroku. Byłem pewny – tam też siedziała nieprzeliczona widownia z niewidzialnymi twarzami…
Nagle
zauważyłem, iż w moim bucie rozwiązała się długa czerwona sznurówka.
Wiedziałem, iż muszę ją zawiązać, bo dyrektor teatru wywali mnie z pracy.
Przerwałem monolog i schowałem długie końce sznurówki pod mankiet spodni. Kiedy
podniosłem głowę, sala była pusta. Ale pośrodku setnego rzędu SIEDZIAŁEM JA,
śmiejąc się jak idiota…