Jak być bliżej natury w mieście?
Wielu z nas, mieszkając w mieście, ma poczucie, iż miasto i natura to przestrzenie, które się ze sobą nie łączą, iż miasto skazuje nas na życie w „betonozie” i nie możemy liczyć na nic więcej. Okazuje się, iż nie jest to prawdą i udowadnia nam to projekt „Sianko”.
– Natura nie zna granic, ona nie widzi czy tutaj jest miasto i się w te miejsca nie pcha. Jest wręcz przeciwnie. Żyjemy w kolaboracji z nią, wystarczy trochę więcej uważności, wyczulenia zmysłów, dostrzeżenia, iż natura tak naprawdę otacza nas z każdej strony – mówi Katarzyna Banaś.
Leśna przewodniczka dodaje, iż żyjąc w cywilizacji mamy poniekąd narzucony tryb życia. – Dlatego poprzez moje działania staram się skłonić do tego, by zacząć przyglądać się rytmowi natury. Warto pamiętać, iż jesteśmy z nią sprzężeni, jako gatunek wzrastaliśmy w otoczeniu lasów i natury – tłumaczy.
Trend zabetonowywania miast i niszczenia zieleni jest faktem, któremu nie da się zaprzeczyć. Masowo wycina się drzewa i zastępuje je łatwym w utrzymaniu betonem, chodnikami, kostką. – Tak jest w kontekście dużej przyrody. Ja zachęcam, aby przyjrzeć się mikro przyrodzie, choćby małym chwastom, które dzielnie rosną w szczelinach pomiędzy płytami chodnika – opowiada.
Być może nie są to idealne warunki, a już na pewno lepsze miałyby w zupełnym spokoju, jednak udowadniają potęgę natury, która potrafi odrodzić się niemal w każdym miejscu i napawa optymizmem. Przykładem mogą być trójmiejskie tereny postoczniowe, które poza opuszczonymi budynkami i wielkimi dźwigami są zdominowane przez zieleń, brzózki rosnące choćby na dachach. Przyroda niejako zawłaszczyła sobie to miejsce.
– Bardzo dużo mówi się o ekologii, zmianach klimatycznych, o tym, iż adaptacja miast do zmian klimatu jest nieunikniona. Zieleń w mieście jest kluczowa, bo obniża temperaturę i jest to tylko jedna z wielu jej zalet. Mam nadzieję, iż jednak idziemy w tym właśnie kierunku i sama to obserwuję w swojej bańce, iż postępuje, może nie odbetonowywanie, ale myślenie o tym, żeby zasadzić coś zielonego, albo żeby dać naturze spokój, żeby sama znalazła swoje miejsce – mówi ekspertka.
Jadalne chwasty, które rosną przy drodze i nie tylko
– Chwasty to trochę niewdzięczne słowo, ale lubię je odczarowywać. Mówiąc o chwastach, do głowy przychodzi coś niechcianego, negatywnego, ale tak naprawdę to jest przewrotne, bo te chwasty mają wiele zastosowań – wyjaśnia Katarzyna.
Rośliny są jadalne. Prawdopodobnie, jeżeli nie wszystkie, to większość. choćby taki grzyb, muchomor, który znamy tylko ze względu na trujące adekwatności, jest w niewielkich dawkach stosowany w niektórych lekach. Rośliny mają wielką moc, trzeba je tylko poznać i zrozumieć.
– Od kiedy się tym zajmuję i zwracam na to większą uwagę, widzę jadalne rośliny wszędzie. choćby przed klatką bloku, w którym mieszkam, widzę na trawniku składniki mojej sałatki i to jest niesamowite – opowiada ekspertka.
O jakich roślinach mowa? Babka szerokolistna, pokrzywa, mirabelki. Warto też wiedzieć, iż rośliny, które rosną w stanie dzikim, są dużo bardziej bogate w składniki odżywcze, bo musiały dać sobie radę same. Nikt ich nie pielił, nie dbał o nie, nie pielęgnował. – Musiały same wykształcić w sobie siłę i składniki, które pozwolą im przetrwać, a my zjadając je, przyjmujemy to bogactwo. To takie superfoods, które w dodatku mamy za darmo – dodaje twórczyni „Sianka”.
Jak rozpoznać jadalne chwasty?
– o ile chodzi o rozpoznawanie roślin, to chcę uczulić każdego, kto chciałby się tym zająć, iż to naprawdę nie jest trudne, ale są rośliny, które mogą nam zaszkodzić, zwłaszcza w dużych ilościach – podkreśla Katarzyna.
Osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę z jadalnymi chwastami, powinny nauczyć się rozpoznawać 3-5 najbardziej pospolitych roślin, których nie da się pomylić z niczym innym i wyruszyć na długi spacer, aby poszukać ich w swojej okolicy. Z czasem takie poszukiwania staną się dużo łatwiejsze i będzie można wzbogacać je o kolejne chwasty.
– Prowadząc różnego rodzaju spacery czy warsztaty, czasami spotykam się z podejściem odwrotnym: ktoś zrywa jakąś roślinkę i pyta co to jest. Radziłabym jednak aby najpierw roślinę rozpoznać i dopiero później ją zrywać – uczula Katarzyna i dodaje, iż wykaz sezonowych roślin można znaleźć na jej Instagramie, poza tym chętnie udziela wskazówek. Zawsze lepiej zapytać i rozwiać wątpliwości.
Można też kilka najbardziej powszechnych dzikich roślin obejrzeć w galerii:
Dlaczego warto jeść chwasty?
Sam fakt, iż są roślinami najbardziej bogatymi w składniki odżywcze, przemawia za tym, żeby je jeść. – Porównując ilość składników odżywczych w liściu mniszka lekarskiego, a w liściu sałaty, okazuje się, iż mniszek ma ich ok. 14 razy więcej – podkreśla autorka projektu.
Jest to również bardzo ekologiczne rozwiązanie.
- Pozyskujemy chwasty lokalnie, bezpośrednio z ogrodów, łąk czy trawników,
- zbiór i transport nie są obarczone żadnym śladem węglowym,
- rośliny te nie są opakowane w plastik.
– Jest też trochę bardziej ukryte znaczenie. Sięgając po te rośliny, zyskujemy więź z przyrodą, otwierają się nasze zmysły, bo idąc na łąkę, musimy się rozglądać, przykucnąć, sprawdzić, czy jest już odpowiednia pora, żeby daną roślinę zerwać, pojawia się uważność na zmienność pór roku i na ulotność natury. Pracowanie z dzikimi roślinami jadalnymi buduje wrażliwość – dodaje Katarzyna.
Myślisz, iż to chwast, a to składnik sałatki
- Babka szerokolistna – znana z dzieciństwa jako plaster na skaleczenia i otarte kolana, a można ją z powodzeniem i ze smakiem zjeść. Na początku sierpnia dojrzewają jej nasiona, które mają zastosowanie podobne do siemienia lnianego.
- Pokrzywa – parzy? To włoski zakończone banieczkami z kwasem mrówkowym. Trzeba wiedzieć, jak ją zerwać, a nie jest to wcale takie trudne. Wystarczy sięgnąć po liski przez szmatkę czy rękawiczkę, w ten sposób „rozbrajamy” pokrzywę i już możemy ją zajadać.
- Malwy – to nie tylko piękne kwiaty, które znamy z ogrodów, jest to tak naprawdę zapomniane dzikie warzywo. Dzika malwa, czyli tzw. ślaz – jadalne są zarówno kwiaty, liście i korzenie. Te ostatnie najlepiej wykorzystać dopiero jesienią.
- Cykoria podróżnik – niebieska roślinka, która łatwo rzuca się w oczy ze względu na swój kolor, robi się z niej np. kawę zbożową. Dlaczego podróżnik? Bo można się na nią natknąć niemal wszędzie.
- Krwawnik – podobnie, jak babka, pomoże na skaleczenia i zatamuje krew. Jest również jadalny, idealnie komponuje się w daniach z ziemniakami.
- Szczawik zajęczy – rośnie w lasach przez cały rok. Wyglądem przypomina koniczynę, a swoim kwaskowatym smakiem szczaw, ale jest bardziej rześki i cytrusowy. Idealny do twarożku, na kanapki, jako dodatek lemoniady.
- Lebioda – może być stosowana zamiast szpinaku, i tak właśnie była używana, zanim w Polsce pojawił się szpinak i stał się powszechny.
– Dzikie rośliny bardzo często są trochę gorzkie. To jest zapomniany element w kuchni, bo my eliminujemy gorzkość, nie lubimy tego smaku. I nasza dieta o ten gorzki smak została zubożona, a często gorycz oznacza bogactwo prozdrowotnych składników. Dlatego sięgając po dzikie rośliny trzeba mieć na uwadze, iż mogą być one nieco gorzkie – podsumowuje Katarzyna.
3 proste przepisy z użyciem jadalnych chwastów
- Chwastopesto
Można do niego użyć różnych roślin, w zależności od sezonu. Garść liści, np. babka szerokolistna, pokrzywa, podagrycznik, lebioda. Drobno poszatkować (lub zblendować) z czosnkiem i cebulką, można dodać chilli. Podsmażyć na oliwie, dodać trochę otartej skórki z cytryny. Jeść z makaronem, na kanapkach, w zapiekankach. - Chipsy z roślin
Liście jasnoty, pokrzywy, żywokostu, babki lancetowatej. Dokładnie natrzeć oliwą z solą, tak aby pokryła dokładnie wszystkie liście. Można dodać ulubione przyprawy. Rozłożyć na papier do pieczenia, każdy listek osobno i piec w piekarniku 5 minut w 70 stopniach. Pieczenia trzeba pilnować, w zależności od piekarnika czas może być krótszy lub odrobinę dłuższy. - Syrop z dzikich owoców
Mogą to być jabłka, wiśnie, jeżyny, maliny, jagody, mirabelki, dzika róża, dereń. Do słoika wkładamy 2-cm warstwę owoców, zasypujemy 1-cm warstwą cukru i uzupełniamy naprzemiennie, aż słoik się zapełni. Na samą górę dosypujemy jeszcze grubą warstwę cukru, zakręcamy słoik, odkładamy w suche, ciepłe miejsce i czekamy. Wstrząsamy raz na jakiś czas, po 5 dniach mamy syrop. Można go pić od razu lub zachować na zimę.