Było to nad morzem.
„Musisz odpocząć, ile można tak pracować, Władziu? Nie jesteś już sobą, gdzie ten twój płomienny wzrok, gdzie ta twoja radosna energia, którą zawsze wszystkich zarażałaś? No rozwiodłaś się i już z tym twoim…” – matka dodała nieprzyzwoite słowo – „dobrze zrobiłaś, i nie ma po co cierpieć.”
„Mamo, ja nie cierpię, minął już rok od rozwodu, zdążyłam się przyzwyczaić. Córka nie pozwala mi się nudzić. A poza tym moja Anielka jest naprawdę dojrzała jak na swój wiek. Często mnie zaskakuje, choć jeszcze nie skończyła dwunastu lat. To dlatego, iż czyta twoje magazyny, które kupujesz. Połyka wszystko, co wpadnie jej w ręce” – mówiła córka.
Postanowiły z Anielką wyrwać się nad morze.
„No właśnie, Anielka też powinna odpocząć, jest przecież taką mądrą dziewczynką, w szkole same piątki, niech też trochę odetchnie. Proponuję, żebyście pojechały nad morze. Na żadne sanatoria ani wycieczki nas nie stać, ale w prywatnym kwaterach da się wynająć pokój, dołożę wam trochę pieniędzy” – nalegała matka.
„Mamo, zgódź się!” – usłyszała Władzia głos córki. – „Tym bardziej iż babcia nam pomoże. A może, babciu, ty też z nami pojedziesz?” – dodała wesoło. – „Wiesz, mamo, woda i słońce odżywiają rośliny i drzewa, dzięki temu rosną silne i wytrzymałe. Tak samo i my z tobą nabierzemy sił i zdrowia” – Anielka wyraźnie kogoś cytowała.
„Boże, skąd ty to wszystko bierzesz, Anielciu?”
„No przecież czytam, to z babcinych czasopism. A poza tym, jakbyś nie zauważyła, chodzę do szkoły” – śmiała się dziewczynka.
Urlop Władzi zbliżał się ku końcowi, więc postanowiła w końcu wybrać się z córką nad morze. Ostatniego dnia przed wyjazdem, wychodząc z biura, rzuciła koleżankom:
„No to pa, dziewczyny, wreszcie odpoczynek!”
„Władziu, baw się dobrze, opalaj, kąp i znajdź sobie jakiegoś przystojniaka!” – zawołały wesoło koleżanki.
Zaczęły się przygotowania. Pakowały walizkę. Wstąpiły do centrum handlowego, kupiły nowe stroje kąpielowe i spodenki. Anielka z euforii śpiewała i podskakiwała:
„Było to nad morzem, szła po piasku, on patrzał na nią…” – cytowała.
„Córeczko, o czym ty mówisz? Skąd znowu te słowa?”
„Mamo, czytałam w magazynie.”
„Za wcześnie jeszcze na takie lektury, trzeba by je wyrzucić” – mruknęła Władzia.
„Mamo, zapominasz, iż pozostało internet.”
„To i go odetnę.”
„No mamusiu, to już przemoc nad jednostką!” – zaśmiała się Anielka.
„Dobra, jednostko, pakuj swoje rzeczy” – odparła matka.
„Mamo, a Wiesia mi zazdrości, też chce nad morze. Nigdy tam nie była i choćby nie wie, jak to wygląda.”
„Rozumiem. Mają ciężko, matka jest niepełnosprawna, ojca nie ma. Wiem, jak im trudno.” – Władzia westchnęła. – „Może Wiesia kiedyś dorośnie i los się do niej uśmiechnie. Wtedy i z mamą nad morze pojadą.”
„Może, ale kiedy to jeszcze będzie…” – smutno dodała córka.
W przeddzień wyjazdu siedziały wieczorem na kanapie i rozmawiały głównie o nadchodzącym wypoczynku, gdy nagle Anielka znów zaskoczyła:
„Mamo, a może tam spotkasz swojego przeznaczonego?”
„Kogo?!” – Władzia aż podskoczyła.
„No, miłość swojego życia! Jak to czytałam: ‘było to nad morzem, gdzie koronkowa piana…’ Właśnie z tej piany wyłoni się twój wybranek…”
„Anielciu, o czym ty mówisz? Ja choćby nie myślę, a ty już…” – załamała ręce.
„Oj, dobra mamo, idę spać!” – zeskoczyła z kanapy i pobiegła do swojego pokoju.
Jechały pociągiem. Podróż miała trwać całą dobę. Władzia z Anielką były podekscytowane, patrzyły przez okno, podziwiały mijane krajobrazy. Ostatnie wakacje nad morzem miały cztery lata temu, teraz euforia wypełniała je po brzegi.
Na dworzec dotarły pod wieczór, dojechały do wynajętego pokoju. Gospodyni uprzedziła:
„Dziewczynki, tu wasza część, a drugą zajmuje pewien młody mężczyzna – porządny chłopak, nazywa się Marek.”
„No i co z tego?” – pomyślała Władzia i zaczęły się rozpakowywać.
„Mamo, chodźmy nad morze!” – zawołała Anielka. – „Rzeczy potem poskładamy, może się wykąpiemy…”
Władzi też się chciało, tym bardziej iż morze było blisko – wystarczyło wyjść za bramę, by je zobaczyć.
„Idźmy, wieczorem kąpiel najlepsza, nie przypiecze nas słońce” – zgodziła się.
„Mamusiu, jakie to piękne!” – szczebiotała Anielka. – „Nareszcie, oto ono, morze!”
Zrzuciła klapki i wbiegła do wody, uśmiechając się z zachwytu. Wyskoczyła, zdjęła spodenki i koszulkę, znów pobiegła do fal. Fale leniwie rozbijały się o brzeg, a Władzia zauważyła, iż morska piana przy brzegu naprawdę była jak koronka.
Zmierzchało, gdy wracały z plaży, szczęśliwe i rozbawione. Na werandzie stał przystojny mężczyzna, sącząc piwo z puszki. Gdy mijały go, Anielka nagle oznajmiła:
„Piwo zawiera toksyczne substancje, a choćby sole metali ciężkich…”
„O, dobry wieczór” – odezwał się. – „Skąd u ciebie taka wiedza?”
„Dobry wieczór” – przywitały się obie, a Anielka dodała: – „Trzeba więcej czytać i interesować się światem” – odparła dumnie i przepłynęła do pokoju, a za nią weszła matka.
Marek uśmiechnął się pod nosem:
„Martwiłem się, iż będzie nudno. A tu taka sąsiadka – z pewnością się nie zaznudzę.”
Następnego dnia Władzia zaproponowała:
„Może pójdziemy na wycieczkę, a nad morze wieczorem? Jeszcze zdążymy się opalić.”
„Dobrze, mamo, chętnie. Musimy poznać okolicę, zobaczyć, co interesującego tu jest.”
Pod wieczór wybrały się na plażę. Tłumów już nie było. Od razu zauważyły swojego sąsiada, który w przeci