**Tajemnicza torba: dramat przemiany**
W nadmorskim miasteczku Gryfice, gdzie poranna mgła osiada na dachach, a zapach sosny miesza się ze słonym powietrzem, Dominik z trudem dowlókł ogromną białą torbę do klatki schodowej i ciężko westchnął.
— No i ciężka jak diabli! — mruknął, rzucając okiem na swój ciężar.
Otarł pot z czoła i wybrał kod w domofonie.
— Dominiczku, to ty? — rozległ się głos teściowej, a on wciągnął torbę do windy.
Wywlekłszy pakunek prosto do kuchni, postawił go przy stole.
— Dominiku, co to ma być?! — zawołała Halina Nowakowska, patrząc podejrzliwie na zięcia.
Dominik przebiegle zmrużył oczy.
— Zaraz zobaczycie! — odparł i zaczął wysypywać zawartość torby na stół.
— Boże, Dominik, po co aż tyle?! — wykrzyknęła teściowa, a jej oczy zaokrągliły się ze zdumienia.
Przed poznaniem Dominika Halina Nowakowska uważała się za wzór oszczędności. Jej córka, Kinga, również tak myślała, choć cierpiała z tego powodu.
— Kinga, odłóż ten proszek! — rozkazywała Halina w sklepie. — Weź ten obok, jest o połowę tańszy! Można choćby zapas kupić!
— Mamo, ale on jest gorszy… — protestowała Kinga.
— Wcale nie! Po prostu nie reklamowany! Proszek to proszek! Jesteś taka naiwna?
Kinga, mrucząc coś pod nosem o skąpcach, którzy płacą dwa razy, odkładała opakowanie i brała to, co wybrała matka.
Jeśli z proszkiem jeszcze się godziła, to z ubraniami było gorzej.
— Mamo, patrz, jak mi leży? — Kinga pokazywała nową spódnicę.
— Znowu nowa? Ile kosztuje? — marszczyła się Halina.
— Co za różnica! — denerwowała się Kinga. — Sto lat nic nie kupowałam! Ważne, iż ładna!
— A cena ma znaczenie! — teściowa skrzyżowała ręce, wpatrując się w córkę.
Kinga wymieniała cenę, wiedząc, co nastąpi.
— O rany! Kawałek materiału nie może tyle kosztować! — oburzała się matka.
— Mamo, daj spokój! Za takie pieniąd**Tajemnicza torba: dramat przemiany**
Tego dnia Halina Nowakowska spojrzała na górę mydła i nagle zrozumiała, iż wszystkie jej oszczędności nigdy nie dadzą tyle radości, co jedna wspólna chwila z córką i zięciem.