Tajemnice duszy: ratunek rodziny
Agnieszka pakowała rzeczy, w myślach przewijając lata ich małżeństwa. Chciała wyjść cicho, bez tłumaczeń – zostawić tylko kartkę i zniknąć. Tak będzie prościej dla obojga, myślała, układając ubrania w walizkę. Ale każdy przedmiot, każdy drobiazg przypominał przeszłość. Oto sweter, który Kamil podarował jej w drugą rocznicę ślubu. Wtedy skrytykowała jego wybór, powiedziała, iż kolor jej nie pasuje. Kamil nic nie odpowiedział, tylko schował prezent do szafy. A ona i tak potem nosiła ten sweter potajemnie, gdy go nie było. I oto wciąż był w jej szafie.
Agnieszka nie wiedziała, co zrobić z tymi rzeczami. Wyrzucić? Zostawić? Postanowiła włożyć je do pudła i zakleić taśmą, by nie otwierać starych ran. Ale taśmy nie było pod ręką. Przypomniała sobie, iż widziała rolkę w gabinecie Kamila, gdy sprzątała tydzień temu. Weszła do jego pokoju, otworzyła szufladę biurka i zastygła. Między papierami leżał notes – nie byle jaki, tylko pamiętnik. Osobisty, z wytartą okładką, jakby często go otwierano.
Dłoń sama sięgnęła po niego. „Skoro już go zdradzam, odchodząc, co zmieni jeszcze jeden błąd?” – przemytkło jej przez głowę. Ciekawość zmieszała się z rozpaczą. Może w tych stronach jest odpowiedź? Może ma inną kobietę? Albo żałuje, iż związał z nią życie? Agnieszka otworzyła pamiętnik, a jej świat wywrócił się do góry nogami.
Pisał o niej. O niej! Strona za stroną – jej imię, jej nawyki, jej uśmiech. Agnieszka opadła na fotel, nie mogąc oderwać wzroku. Kamil pamiętał wszystko. choćby ten sweter, który skrytykowała. Opisywał, jak bolało go, iż prezent się nie spodobał, jak postanowił już nic nie dawać, by jej nie zawieść ponownie. „Mama zawsze mówiła, iż wszystko robię źle. Teraz i Agnieszka tak myśli” – stało w jednym z wpisów. Łzy paliły oczy Agnieszki.
Dalej – o jego dzieciństwie. Jak matka krzyczała na niego za głośny śmiech, za żarty, za „niepotrzebne” słowa. Jak wytykała mu brzydki uśmiech, zbyt szybką mowę. Jak pewnego dnia przyniósł jej bukiet jesiennych liści, a ona odparła: „Po co mi te śmieci? Mógłbyś przynieść coś ładnego, a nie zniszczone”. Agnieszka czytała, a przed oczami stawał obraz małego chłopca, którego zawstydzano za szczerość, za chęć obdarowania radością. I ona, nieświadomie, powtórzyła ten scenariusz, krytykując go za sweter.
Najważniejsze jednak – Kamil pisał, iż ją kocha. Kocha nadal. Był dumny z jej sukcesów w pracy, zachwycał się, gdy gotowała kolację lub spała. Okazało się, iż rano nie spieszył się wyjść, tylko patrzył, jak śpi, bojąc się ją obudzić. Zauważał, jak marszczy brwi we śnie, jak poprawia kołdrę. Ostatni wpis, z wczoraj, złamał jej serce. Kamil marzył, by zabrać ją na spływ kajakowy – tak jak w dzieciństwie, gdy był szczęśliwy. Ale bał się, iż odmówi, iż wyśmieje go, jak śmiała się z jego pomysłów wcześniej. „Pewnie znucAgnieszka wzięła go za rękę i powiedziała: “Tym razem popłyniemy razem – i nie wrócimy, dopóki nie zobaczymy, gdzie ta rzeka nas zaprowadzi.”