Tajemnica starej walizki: dramat więzi rodzinnych

newskey24.com 2 dni temu

W cichym miasteczku Lipowo, gdzie wieczory pachną kwitnącymi lipami, a stare domy skrywają tajemnice przeszłości, Maria Kowalska siedziała w przytulnym salonie, wciągnięta w ulubiony turecki serial. Nagle ciszę przerwał skrzyp drzwi wejściowych, a serce starszej pani drgnęło zaskoczone.

– Babciu, przyszedłem z prośbą – w progu stał jej wnuk Kacper, wysoki, z niespokojnym wzrokiem. – Pamiętasz, mówiłaś, iż na strychu masz walizkę, która tylko kurze zbiera?

Maria Kowalska, odrywając wzrok od telewizora, powoli wstała z fotela, czując, jak niepokój ściska jej piersi.

– Jaką walizkę, Kacperku? – zdziwiła się, poprawiając chustkę.

– No tę, babciu, z rzeczami, które odłożyłaś na… no wiesz, na wszelki wypadek – odpowiedział wnuk, nerwowo poprawiając włosy.

– Jest taka, ale co się stało? – Głos Marii zadrżał, a złowieszcze przeczucie ogarnęło ją nagle.

– Z walizką wszystko w porządku, niech sobie stoi – pospieszył ją uspokoić Kacper. – Ale z twoimi oszczędnościami… to gorzej.

– Co gorzej?! – wykrzyknęła starsza pani, a jej oczy rozszerzyły się ze strachu.

Nie mogła zrozumieć, o czym mówi wnuk.

– Zdążą się zdewaluować, babciu! – wybuchnął Kacper. – Inflacja rośnie! A pamiętasz, jak chciałaś, żebym cię zawiózł w rodzinne strony, do stryja i ciotki? Pamiętasz?

– Pamiętam… – cicho odpowiedziała Maria Kowalska, wciąż nie pojmując, do czego zmierza.

– A moje auto to wrak, babciu, na nim nie dojedziemy, rozpadnie się po drodze. Bank już mi kredytu nie da, mówią, iż wystarczy. Moja historia kredytowa, no wiesz, nie jest najlepsza…

– Wiem, wiem, iż kredyty brałeś, ale przecież spłaciłeś? Więc czego teraz chcesz, Kacperku? – babcia wciąż nie łapała głównego wątku.

– Ty odkładałaś na ten… „czarny dzień”, sama mówiłaś, i to taką sumę, jakby nie na pogrzeb, a na wesele! Chcesz, żeby wszyscy się opchali, upili i do tańca ruszyli? To ma być skromna stypa, babciu, po co tyle?

– Myślisz, iż nie urządzę ci godnych odprowadzin? – kontynuował Kacper. – Urządzę, i pomnik postawię, bo w końcu tylko ty dla mnie jesteś. Ale ja chcę, żebyś jeszcze dobrze pożyła. Potrzebujesz nowego płaszcza, butów, jeżeli pojedziemy do rodziny, no i w ogóle. A mi brakuje trochę do nowego auta. Stare sprzedam, dorzucę i kupię coś lepszego. Na tym gratcie nie dojedziemy, ledwo zipie. Nie będzie najnowsze, no trudno, byle jeździło. A potem zabierzemy cię nad morze, ja z Kasią planujemy wyjazd, weźmiemy cię ze sobą. Kasia, wiesz, jaka jest wspaniała? Chcę się z nią żenić, tylko funduszy jeszcze mało…

Maria Kowalska słuchała wnuka, nie przerywając. Kacper to dobry chłopak, tylko trochę lekkoduch. Jak wpadnie na pomysł, to już musi go realizować! Raz kupił drogą gitarę, bo zachwycił się muzyką, a teraz mówi – brak czasu. Starym autem dorabiał po pracy, woził ludzi na dworzec. Ale teraz auto ledwo zipie, ciągle się psuje.

– Tylko nie rozumiem, Kacperku, kto kupi taki złom? – zastanawiała się babcia.

– Co tobie, babciu, do tego? Znajdą się tacy, co na części rozbiorą, sprzedadzą z zyskiem. A ja nie będę w niego więcej wkładał. Lepiej sprzedam i dorzucę do lepszego. Więc dasz mi te swoje „zapasowe” pieniądze?

Maria Kowalska zamyśliła się. Kacpra wychowała od trzeciego roku życia. Jej córka, Joanna, gdy wyszła za mąż po raz drugi, od razu przyprowadziła syna do matki.

– Mamo, zostawimy u ciebie Kacpra na trochę? Musimy z Markiem poukładać sobie życie. Później zabierzemy.

Ale Maria od razu wiedziała – nie zabiorą. I nie pomyliła się. Joanna urodziła córkę, Oliwię, i zaczęło się: raz asymetria w fałdkach nóżek, raz ząbki niewłaściwie wychodzą, później literek nie wymawia. Oliwię wożono do specjalistów, a o Kacpra nikt nie miał czasu. Tam druga babcia wszystkiego pilnowała i z wnuczką siedziała. A u Marii Kowalskiej Oliwia bywała rzadko, jakby obca, stroniła. Pewnie jej coś nagadali.

Tak już zostało. Kacper chciał być tylko z ukochaną babcią, a i ona nie protestowała – pokochała wnuka jak własne dziecko. Joanna dawała trochę pieniędzy, ale czy to starczało? Chłopak rósł jak na drożdżach. Maria Kowalska oszczędzała na sobie, by tylko Kacper nie był gorszy od innych.

Był też trudny wiek, gdy Kacper niby dorosły, a rozumu mało. Po szkole poszedł do pracy, raz mu się coś zachciewa, raz drugie, a na wszystko brakuje. Nałapał wtedy kredytów, stare auto kupił za grosze, żeby dziewczyny wozić. Ale później jakby oprzytomniał, zaczął pracować na pełnych obrotach – w fabryce, a wieczorami taksówką dorabiał. Długi spłacił, a ostatnio Kacper wydoroślał. Znalazł sobie dziewczynę, Kasię, mądrą, dobrą. Wygląda na to, iż to ona na niego tak wpływa. Teraz planują wesele, i pewnie będą mieszkać u Marii Kowalskiej.

Czy dadzą radę z synową, czy może już czas na ostatnią drogę? Babcia wpatrywała się w twarz Kacpra, szukając odpowiedzi. A jeżeli da mu ostatnie grosze, a on ją zawiedzie? Choć emeryturę ma przyzwoitą, starczy. Dla starszej osoby najważniejsze, by nie czuć się oszukaną. A żeby miało się po co jeszcze trochę pożyć, zobaczyć, jak ukochany wnuk rodzinę zakłada. Kacper teraz choćby zakupy robi i za czynsz płaci, dba o babcię. A ona wciąż się waha! Niech będzie, co ma być – Kacper nie byłby w stanie jej skrzywdzić. A jeżeli byłby… znaczy, życie przeżyła na próżno.

– Dobrze, Kacperku, dam ci te moje oszczędności. Ale pamiętaj, to na twoim sumieniu będzie! – zdecydowała się wreszcie Maria Kowalska.

– Wszystko będzie dobrze, babciu! – uściskał ją Kacper.

Auto, które kupił, było cudeńkiem – wiśniowe, lśniące, aż oczy bolały od blasku! Nie dało się poznać, iż uAuto było tak piękne, iż aż sąsiedzi wyglądali przez okna, a Maria Kowalska tylko pokiwała głową z uśmiechem, myśląc, iż może jednak warto było wydać te pieniądze.

Idź do oryginalnego materiału