Tajemnica starej walizki: dramat rodzinnych więzi

twojacena.pl 2 dni temu

Tajemnica starej walizki: dramat rodzinnych więzi

W spokojnym miasteczku Kazimierz Dolny, gdzie wieczory przesiąknięte są zapachem lip, a stare domy skrywają tajemnice przeszłości, Zofia Nowak siedziała w przytulnym salonie, wciągnięta w ulubiony hiszpański serial. Nagle ciszę przerwał zgrzyt drzwi wejściowych, a serce staruszki zamarło z zaskoczenia.

– Babciu, mam do ciebie prośbę – w progu stał jej wnuk Kacper, wysoki, z niespokojnym spojrzeniem. – Pamiętasz, mówiłaś, iż na strychu kurzy się jakaś walizka?

Zofia, odrywając wzrok od ekranu, powoli wstała z fotela, czując, jak niepokój ściska jej serce.

– Jaką walizkę, Kacperku? – zdziwiła się, poprawiając chustkę.

– No tę, babciu, z rzeczami, które masz przygotowane na swoją stypę – odpowiedział wnuk, nerwowo przygładzając włosy.

– A, jest taka, ale co się stało? – głos Zofii zadrżał, ogarnęło ją złe przeczucie.

– Z walizką wszystko w porządku, niech sobie leży, nic jej nie będzie – pośpieszył uspokoić Kacper. – Ale z twoimi oszczędnościami… tu jest problem.

– Jaki problem?! – wykrzyknęła staruszka, jej oczy rozszerzyły się ze strachu.

Nie mogła zrozumieć, o czym mówi wnuk.

– Zdeprecjonują się, babciu! – wybuchnął Kacper. – Ceny rosną! A pamiętasz, jak chciałaś, żebym zawiózł cię do rodzinnych stron? Pamiętasz?

– Tak, pamiętam… – cicho odpowiedziała Zofia, wciąż nie pojmując, do czego zmierza.

– A mój samochód jest stary, babciu, na nim nie dojedziemy, rozleci się po drodze. Kredytu już mi nie dają, mówią, iż dość. Historia kredytowa u mnie, wiesz, nie najlepsza…

– Wiem, wiem, iż brałeś kredyty, ale podobno już spłaciłeś? Więc czego teraz chcesz, Kacperku? – staruszka wciąż nie łapała sensu.

– Odkładałaś na stypę? Sama mówiłaś, i to taką sumę, jakby nie na stypę, tylko na wesele! Co, chcesz, żeby się wszyscy najedli, napili i w tany poszli? To przecież stypa, babciu, po co aż tyle?

– Myślisz, iż nie potrafię cię godnie pożegnać? – ciągnął Kacper. – I pożegnam, i pomnik postawię, bo przecież poza tobą nie mam nikogo. Ale chcę, żebyś jeszcze dobrze pożyła. Potrzebujesz nowego płaszcza, butów, jeżeli pojedziemy do rodziny, no i w ogóle wszystko. A mi brakuje trochę grosza na auto. Stare sprzedam, kupię nowsze. Na starym nie dojedziemy, rozlatuje się. Na nowe i tak nie starczy, ale trudno, ważne, żeby jeździło. A jeszcze na morze cię zabierzemy, ja z Kingą wybieramy się nad morze, ciebie też weźmiemy. Kinga, wiesz, jaka wspaniała? Chcę się z nią ożenić, tylko pieniędzy trochę brakuje…

Zofia słuchała wnuka, nie przerywając. Kacper to naprawdę dobry chłopak, tylko niespokojny. Jak wpadnie na pomysł, to już po ptakach! Raz kupił drogą gitarę, bo gonil za muzyką, a teraz mówi – nie ma czasu. Na starym samochodzie dorabiał po pracy, woził ludzi na dworzec i z powrotem. Ale, jak mówił, auto się już zużyło, popsute.

– Nie rozumiem tylko, Kacperku, kto kupi twój zepsuty samochód? Komu on taki potrzebny? – dziwiła się babcia.

– Co ci to szkodzi, babciu? Znajdą się ludzie, co na części rozbiorą, sprzedadzą z zyskiem. Albo znajdą się mechanicy, sami naprawią. A mi nie opłaca się go naprawiać, lepiej sprzedać i dołożyć. Więc dasz mi swoje pogrzebowe?

Zofia zamyśliła się. Kacpra wychowywała od trzeciego roku życia. Jej córka, Agnieszka, gdy wyszła drugi raz za mąż, od razu przyjechała do matki.

– Mamo, niech Kacper na razie u ciebie pomieszka? My z Jackiem musimy ułożyć sobie życie. Później go zabierzemy.

Ale Zofia od razu zrozumiała – nie zabiorą Kacpra. I nie pomyliła się. Agnieszka urodziła córeczkę, Martę, i zaczęło się: to fałdki na nóżkach niesymetryczne, to ząbki nie tak rosną, to literki źle wymawia. Martę wożono do specjalistów, a Kacpra zostawiono samemu sobie. Tamta babcia rządziła i zajmowała się wnuczką. A u Zofii Marta bywała rzadko, jakby obca, unikała. Pewnie coś jej nagadali.

Tak już zostało. Kacper chciał żyć tylko z ukochaną babcią, a i ona nie miała nic przeciwko – pokochała wnuka całym sercem. Agnieszka trochę pieniędzy na Kacpra dawała, ale czy starczyło? Chłopak rósł jak na drożdżach. Zofia oszczędzała na sobie, byle tylko Kacper nie odstawał od innych.

Był też trudny wiek, gdy Kacper niby dorosły, ale rozum jeszcze dziecinny. Po szkole poszedł do pracy, to jedno mu się chciało, to drugie, a na wszystko brakowało. Wtedy nabrał kredytów, kupił ten stary samochód za bezcen, przed dziewczynami się popisywał, woził je. Ale potem jakby otrzeźwiał, zaczął pracować na całego – w fabryce i wieczorami dorabiał autem. Długi spłacił, a ostatnio Kacper naprawdę dojrzał. Znalazł dziewczynę, Kingę, mądrą, dobrą. Wygląda na to, iż to ona tak na niego wpływa. niedługo chcą się pobrać, i najwyraźniej zamieszkają u Zofii.

Czy dogada się z synową, czy czas już odejść? Babcia wpatrywała się w twarz Kacpra, szukając odpowiedzi. A jeżeli odda mu ostatnie grosze, a on ją oszuka? Choć emerytura ma solidną, starczy. Dla starszych ludzi ważne, by nie było im przykro. A by było po co jeszcze trochę pożyć, zobaczyć, jak ukochany wnuk zakłada rodzinę. Kacper teraz i zakupy robi, i czynsz płaci, o babcię dba. A ona się waha! Niech będzie, co ma być, Kacper nie potrafiłby jej skrzywdzić. A jeżeli potrafi – to znaczy, iż życie zmarnowała…

– Dobrze, Kacperku, dam ci te pieniądze. Ale pamiętaj, to będzie na twoim sumieniu, jeżeli coś pójdzie nie tak! – zdecydowała się w końcu Zofia.

– Wszystko będzie dobrze, babciu! – objął ją Kacper.

Samochód, który kupił, był cudo – wiśniowy, lśniący, aż oczy bolą! I nikt by nie powNowe auto jeździło jak marzenie, a Zofia z każdym dniem widziała, iż dobrze zrobiła, ufając wnukowi.

Idź do oryginalnego materiału