Dawno temu, w małym miasteczku pod Poznaniem, żyła sobie dziewczyna o imieniu Halina. Po ukończeniu studiów pedagogicznych wróciła do rodzinnego Gniezna, marząc o pracy w swojej dawnej szkole. Już jako uczennica wszyscy wiedzieli, iż chce zostać nauczycielką.
„Nasza Halinka jest uparta i wytrwała, na pewno osiągnie swój cel” – mawiali koledzy z klasy i choćby nauczyciele.
Pewnego dnia do szkoły weszła pewna siebie młoda kobieta i skierowała się do gabinetu dyrektora.
„Dzień dobry, Pani Stanisławo” – powiedziała.
„Dzień dobry” – dyrektorka podniosła wzrok znad papierów i spojrzała przez okulary. „Halina Kowalska? To ty?!” – zerwała się z krzesła.
„Tak, to ja, Stanisławo Romanówno. Obiecałam, iż wrócę do naszej szkoły” – odpowiedziała, podając dokumenty.
„Cieszę się, Halinko… czyli teraz Halina Romanówna, nauczycielka historii. No proszę, spełniłaś swoje marzenie”.
Tak Halina zaczęła uczyć. Starsze klasy początkowo wystawiały jej cierpliwość na próbę, ale z czasem zdobyła ich szacunek – a to wiele znaczy.
Wkrótce poznała Jacka, inżyniera pracującego w miejscowej fabryce. Spotykali się, rozmawiali, a w końcu wzięli ślub. Jeszcze przed ślubem Jacek powiedział:
„Ożenimy się, ale niech dzieci zaczekają. Najpierw trzeba stanąć na nogi”.
„Zgoda, ale niech to nie trwa dłużej niż rok czy dwa” – odparła. „Co to za rodzina bez dziecka?”
Tak postanowili. Minęły trzy lata małżeństwa, gdy pewnego dnia „życzliwi” donieśli Halinie, iż Jacek romansuje z koleżanką z pracy. Uwierzyła od razu – był przystojny, lubił żartować i zawsze otaczał się ludźmi.
W domu wybuchła awantura. W końcu Jacek przyznał się, ale przysięgał, iż to się nie powtórzy.
„Wybacz, Halu, więcej tak nie będzie. Zraniłem cię, a na to nie zasługujesz”.
Halina była zraniona i rozczarowana. Przez jakiś czas żyli jak obcy, ale Jacek zdołał odzyskać jej zaufanie. Wydawało się, iż zapomniała – przynajmniej jemu tak się zdawało. Stał się wzorowym mężem i ojcem, zwłaszcza gdy Halina oznajmiła, iż jest w ciąży.
„Urodzę, choćby jeżeli się nie zgodzisz”.
„Nie sprzeciwiam się” – odpowiedział szybko.
Urodziła się śliczna córeczka, Jagoda. Życie wypełniło się radosnymi obowiązkami. Oboje byli zmęczeni, nie wysypiali się, ale byli szczęśliwi. Jacek naprawdę się zmienił – kochał swoją żonę i córkę ponad wszystko.
Dla świata byli idealną parą.
Lata mijały. Halina, mimo ukrytej urazy, stworzyła w domu atmosferę ciepła. Ale zdradę męża pamiętała i nosiła w sobie tajemnicę. Z zewnątrz ich małżeństwo wydawało się doskonałe – wiele osób im zazdrościło.
„Dziewczyny, jedziemy do cyrku! Kupiłem bilety” – oznajmił pewnego dnia Jacek.
„Tatusiu, tak bardzo chcę iść!” – cieszyła się Jagoda, pierwszoklasistka. „Mamusiu, założę moją niebieską sukienkę z kokardą!”
„Jesteś naszą ślicznotką” – mówił ojciec, patrząc, jak córka kręci się przed lustrem w pięknej sukience, jej jasne loczki połyskujące w świetle.
Jagoda była posłusznym dzieckiem, nauka przychodziła jej łatwo. Halina Romanówna dumna była z jej szkolnych osiągnięć. choćby nauczyciele żartowali:
„Jagoda też pójdzie na pedagogikę?”
„Nie, ona to prawdziwy umysł ścisły” – odpowiadała z uśmiechem. „Gdyby nie te spódniczki, myślałbyś, iż to chłopak! Uwielbia fizykę i majsterkuje z Jackiem przy samochodzie”.
Szkolne lata minęły szybko. Jagoda została studentką politechniki w Warszawie. Przyjeżdżała tylko na święta i weekendy.
„Jak tam nauka?” – pytał Jacek.
„Świetnie, tato, nie martw się”.
Minęło ponad dwadzieścia lat małżeństwa. Temat drugiego dziecka nigdy nie został poruszony – może oboje o tym myśleli, ale nigdy nie powiedzieli tego na głos.
Gdy Jagoda oznajmiła, iż po studiach bierze ślub z Sebastianem, rodzice się ucieszyli. Znali go dobrze – porządny chłopak z dobrej rodziny.
„Mądrze, iż po dyplomie” – pochwalił Jacek. „Najpierw praca, potem dorosłe życie”.
Ale plany pokrzyżowała choroba Haliny. Jacek nalegał:
„Musisz się zbadać, nie można lekceważyć zdrowia”.
„Pójdę, jak będzie gorzej” – zwlekała.
W końcu trafiła do szpitala. Podstępna choroba postępowała. Jagoda i Sebastian odłożyli ślub. Córka wspierała ojca, ale niestety Halina odeszła.
Jacek nie mógł sobie wybaczyć dawnej zdrady. Męczył się, myśląc, iż to przez niego żona zachorowała.
Pewnego dnia, przeglądając rzeczy matki, Jagoda znalazła pożółkłą kopertę. W liście Halina wyznała, iż Jacek nie jest jej biologicznym ojcem. Opisała, jak po odkryciu zdrady Jacka zemściła się, wdając się w krótki romans z nauczycielJagoda, choć zraniona, zrozumiała, iż prawdziwym ojcem był ten, który kochał ją przez całe życie, i postanowiła zachować tę tajemnicę dla siebie, by nie zniszczyć więzi, która przetrwała choćby najcięższe próby.