Zbigniew, znowu wróciłeś ze szkoły w podartych spodniach strofowała syna matka. Znowu się biłeś, pewnie z Wojtkiem? Ile można się waśnić? Jesteście przecież w jednej klasie.
Tak, mamo, znów z Wojtkiem, ale tym razem wygrałem odpowiedział chłopak z dumą. A tak w ogóle, to on pierwszy zaczął. Powiedział, iż tylko on może się przyjaźnić z Kasią. Zobaczymy jeszcze pogroził pięścią w stronę okna trzynastoletni chłopak.
Tym razem Wojtkowi się dostało, choć ostatnio to on zwyciężył nieuczciwie, podstawił nogę, Zbigniew się przewrócił, a Wojtek rzucił się na niego. Od dzieciństwa ci dwaj chłopcy rywalizowali o względy pięknej dziewczyny, Kasi, ich koleżanki z klasy. Ta zaś wróciła do domu równie rozgniewana i na pytania matki odparła:
Znowu Zbyszek się pobił z Wojtkiem, i teraz Wojtek będzie chodził z siniakiem pod okiem. A Zbyszek spodnie na kolanie podarł, matka mu pewnie sprawi lanie. I słusznie! Po co on ciągle zaczepia Wojtka? I dlaczego Wojtek musi z nim walczyć, żeby mnie zostawił w spokoju? Nie lubię Zbyszka
Córko, takie rzeczy zawsze się działy, dzieją i dziać będą. choćby dorośli tak postępują. Dziewczyna musi po prostu dokonać wyboru kto jej się bardziej podoba. A chłopcy zawsze będą wyjaśniać sprawy pięściami mówiła matka, choć w głębi duszy martwiła się, iż córka niedługo dorośnie i stanie przed trudną decyzją.
Mamo, nie lubię Zbyszka, już mu tysiąc razy mówiłam! Nie podoba mi się ten okularnik. Wojtek jest od niego lepszy, sprytniejszy i przystojniejszy. Nigdy nie polubię Zbyszka, nigdy!
Och, córeczko, nigdy nie mów nigdy. Życie potrafi zaskoczyć w najmniej spodziewany sposób. A kto wie, co ci los przyniesie? Daj Boże, by wszystko dobrze się ułożyło westchnęła matka, kręcąc głową.
Mamo, co tu ma do rzeczy los? Chodzi o to, iż Woltek mi się podoba bardziej niż Zbyszek, czy to takie trudne zrozumieć? irytowała się córka, ale matka myślała już o czymś innym.
Nadchodził koniec szkoły. Kasia wciąż trzymała się z Wojtkiem, a Zbigniew cierpiał w milczeniu. Zdawał sobie sprawę, iż wyglądem nie dorównuje rywalowi. Już nie walczyli na pięści Zbyszek wiedział, iż Kasia wybrała nie jego. Choć kłótnie zdarzały się jeszcze, do bójek nie dochodziło.
Kasia i Wojtek wieczorami spacerowali i marzyli.
Wiesz, Wojtek, chcę dużą rodzinę. Jak się pobierzemy, będziemy mieć wielki okrągły stół, żeby wszyscy się przy nim zmieścili. A ja będę uczyć w szkole, wiesz, iż chcę iść na pedagogikę. Latem całą rodziną pojedziemy nad morze mówiła z błogością Kasia, opierając głowę na jego ramieniu.
Wojtek słuchał w milczeniu, nie przerywał, ale też się z nią nie zgadzał.
Kasia, fajnie jest mieć dużą rodzinę, ale wtedy będę musiał harować dzień i noc, żeby was utrzymać uśmiechnął się. A wtedy gdzie ja znajdę siły na morze?
Wojtek, przecież ja też będę pracować, pomagać, zarabiać pieniądze. Nasze pensje wystarczą przekonywała go poważnie.
Co ty pleciesz? Ty nie będziesz pracować. Będziesz siedzieć w domu, zajmować się dziećmi i czekać na męża z roboty oznajmił.
Dlaczego niby w domu? zdziwiła się.
Bo jesteś kobietą i masz siedzieć w domu Mężczyzna to głowa rodziny, zapamiętaj. Jak on powie, tak będzie.
Ta rozmowa nie spodobała się Kasi. Bała się, iż przerodzi się w kłótnię, więc machnęła ręką i poszła do domu. Wojtek drapał się po głowie, zastanawiając:
Co ja takiego powiedziałem, iż jej się nie spodobało?
Pod jej domem czekał Zbyszek z czerwoną różą w ręku.
Cześć, to dla ciebie.
Kasia prychnęła, była w złym humorze.
Zbyszek, znowu ty! Czego ode mnie chcesz? Daj mi spokój. Czy nie rozumiesz, iż wybrałam Wojtka?
Bo bardzo mi się podobasz, tak samo jak jemu. Weź różę.
Ale dziewczyna nie wzięła kwiatu i weszła do domu.
Rano, wychodząc, zobaczyła czerwoną różę na progu. Choć była na Zbyszka zła, podniosła ją.
Jaka piękna, choćby nie zwiędła pomyślała.
Potem Zbyszek już do niej nie podchodził, ale czasem zostawiał różę wieczorem. Rano znajdowała ją i wiedziała, od kogo pochodzi. Nie podobał jej się ten wysoki okularnik, ale gdzieś w głębi serca, gdy widziała różę, czuła przyjemność, iż ktoś tak romantycznie ją kocha.
Po szkole Kasia i Wojtek wzięli ślub. Ona zaczęła zaoczne studia pedagogiczne, on czekał na powołanie do wojska. Na weselu gości było niewielu, Zbyszek też przystąpił. Siedział na końcu stołu, nie spuszczając wzroku z panny młodej, wznosił toast jak inni, ale nie pił. Pod koniec wyszedł cicho. Wyjechał do innego miasta, by studiować na politechnice.
Tak życie rozrzuciło tych trójkę dawnych kolegów. Niedługo potem Wojtka powołano do wojska.
Och, Wojtku, jak ja bez ciebie wytrzymam? płakała żona.
Nic się nie martw, Kasiu, tylko czekaj na mnie, czas gwałtownie minie uspokajał ją mąż, głaszcząc po ramionach.
Czas płynął szybko. Zanim Kasia trzy razy wyjechała na sesję, mąż wrócił z wojska. Ich miłość znów rozkwitła. Wydawało się, iż nie ma szczęśliwszej rodziny niż ich.
Urodził się syn Maciek, a w planach mieli jeszcze córeczkę. Michał był dobrym mężem i troskliwym ojcem. Wszyscy to zauważali, a niektórzy choćby Kasi zazdrościli.
Ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Pewnego dnia żona z niepokojem witała męża z pracy, sprawdzając, czy jest trzeźwy. Po trzech latach małżeństwa coś się z Michałem stało. A może po prostu prawdziwe oblicze wyszło na jaw? Ten Michał, którego znała Kasia, gdzieś zniknął. Ich szczęśliwe życie gwałtownie się skończyło, teraz Michał tylko krzyczał i gniewał się.
Zamknij wreszcie ten ryj swojemu synowi, już mnie to wkurza! Jak nie zamkniesz, to sobie pójdę. Zmęcz