Tablice informacyjne w języku arabskim nie pomagają. Turyści nagminnie łamią prawo w Zakopanem

g.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: Fot. Marek Podmokly / Agencja Wyborcza.pl


Tegoroczna turystyka w Zakopanem nabrała zupełnie innego oblicza. Grupą docelową stali się obywatele państw Bliskiego Wschodu. To właśnie z ich powodu na trasie można zauważyć tablice w języku arabskim. Życzliwość Polaków okazała się jednak być bez znaczenia. Arabowie za nic mają lokalne prawo.
W 2024 roku Zakopane zyskało nową nazwę - "Mały Dubaj". Wszystko za sprawą turystów z Bliskiego Wschodu, którzy szczególnie upodobali sobie Podhale. Według Tatrzańskiej Izby Gospodarczej to właśnie Arabowie zajęli drugie miejsce w rankingu turystycznym, byli tuż za Polakami, stanowiąc 9 proc. I choć lokalne władze postanowiły ułatwić im pobyt w naszym kraju, ustawiając znaki informacyjne w języku arabskim, goście niezmiennie wykazują się brakiem poszanowania zasad. Zakopiańskie służby muszą interweniować po kilkanaście razy dziennie.


REKLAMA


Zobacz wideo Ustroń lepszą wersją Zakopanego? Sprawdziliśmy to!


Skąd przyjeżdżają turyści do Zakopanego? Polska jest dla niektórych kierunkiem numer jeden
Jak podaje portal "WP Finanse", rozmawiając z Rahma Abdelaal - kierowniczką biura podróży AI Qaed w Adżmanie - okazało się, iż obywatele Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz Zatoki Arabskiej najczęściej wybierają Polskę jako swój wakacyjny kurort. Mogli się na własnej skórze przekonać o tym funkcjonariusze straży miejskiej w Zakopanem. Latem byli oni wzywani do wielu miejsc, gdzie naruszano prawo, a sprawcami w głównej mierze byli Arabowie. zwykle przewinienia dotyczyły poruszania się samochodem w miejscach objętych zakazem.


Jakby mogli, to by choćby pod stragan podjechali. Sporo mamy tych interwencji. Zdarza się, iż ten sam kierowca kilka razy dziennie łamie przepisy


- opowiadał dziennikarzom portalu "o2" komendant Leszek Golonka. W pierwszych miesiącach problemy występowały głównie na terenie Krupówek. Z czasem turyści z Bliskiego Wschodu upodobali sobie również Gubałówkę.


Dziennie mamy z nimi ok. 10-12 interwencji, niektóre kończą się mandatami


- relacjonuje funkcjonariusz straży miejskiej. Jak się okazuje, rozstawienie tablic informacyjnych w języku arabskim nie wpłynęło na poprawę sytuacji. Turyści najwyraźniej wolą narażać się na wysokie mandaty niż na konieczność spacerowania. Mowa jest o naprawdę wysokich kwotach.


Gubałówka - trasa. Wjazd na górę może słono kosztować
W wakacje turysta z Kuwejtu, który wjechał na Krupówki, został obciążony mandatem w wysokości 500 zł. Przy opłacie za przejazd po Gubałówce można powiedzieć, iż są to groszowe sprawy. Za naruszenie zakazu B1 - zakaz ruchu w obu kierunkach - grozi nałożenie kary w wysokości 5 tys. zł. Jednak jak się okazuje, dla turystów z Bliskiego Wschodu wciąż nie są to poważne konsekwencje.


I tak sobie z tego nic nie robią. Płacą od razu, bo mamy terminale i nie narzekają


- wyjaśnia komendant Leszek Golonka. O braku jakichkolwiek wyrzutów sumienia może świadczyć również sytuacja, która miała miejsce na górnych Krupówkach.


Jakiś czas temu na górnych Krupówkach założyliśmy blokady na jednym z aut. Mieli z tego taką uciechę, iż robili sobie zdjęcia z tymi blokadami. Kucali przy aucie i robili zdjęcia. To byli Arabowie. Mieli z tego ogromny ubaw


- opowiadał pracownik straży miejskiej w Zakopanem. Okazuje się, iż incydenty samochodowe nie są jedynymi, w których udział biorą zagraniczni turyści. Lokalne służby przyjmowały również zgłoszenia dotyczące wyrzucania śmieci na prywatne posesje mieszkańców Podhala.


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału