Karakorum Highway, czyli podróż wzdłuż najsłynniejszej, pakistańskiej drogi

balkanyrudej.pl 3 godzin temu

Jak wiecie, jesteśmy fanami road tripów. Praktykujemy je od lat. Road tripowa trasa musi spełniać kilka warunków: prowadzić po górach, oferować spektakularne widoki i nietuzinkowe atrakcje. I to wszystko oferuje Karakorum Highway, czyli najbardziej znana, pakistańska droga. Podczas naszej wizyty w tym kraju mieliśmy okazję przejechać nią od Islamabadu aż do Khunjerab Pass, czyli położonego na prawie 4700 m n.p.m. pakistańsko-chińskiego przejścia granicznego. Zapraszamy więc Was na wspólną przygodę, która będzie skoncentrowana wokół tej niesamowitej trasy!

Kilka słów o Karakorum Highway

Karakorum Higway, znana też pod nazwami KKH, National Highway 35 lub Chińsko-Pakistańska Droga Przyjaźni, ma 1300 km długości i przebiega od Hasan Abdal (miasto położone w bliskim sąsiedztwie Islamabadu) do przełęczy Khunjerab Pass, gdzie przekracza granicę z Chinami, stając się tam Chińską Narodową Autostradą 314. Budowa tej trasy rozpoczęła się w 1962 r. jako wspólny projekt dwóch państw, przez które miała przebiegać. Do użytku oddano ją 16 lat później. Niestety powstanie Karakorum Highway okupione zostało sporymi stratami w ludziach. W osuwiskach oraz wypadkach podczas prac budowlanych zginęło ponad 1000 osób, głównie Pakistańczyków. Warto też dodać, iż przebieg Karakorum Highway pokrywa się w dużej mierze z dawnym Jedwabnym Szlakiem. w tej chwili Chiny i Pakistan pracują nad przebudową trasy (w ramach Chińsko-Pakistańskiego Korytarza Gospodarczego), tak aby docelowo połączyć ją z portem Gwadar, który cały czas jest powiększany w ramach kolejnych faz projektu.

Nasza przygoda z Karakorum Highway

Tak naprawdę pierwszy tydzień pobytu w Pakistanie był związany z Karakorum Highway. Oczywiście nie spędziliśmy 7 dni tylko podróżując tą trasą. Natomiast plan wycieczki stworzony przez TukTuk Tours (z którym w ramach współpracy realizowaliśmy podróż po Pakistanie) zakładał sporo miejsc i atrakcji znajdujących się wzdłuż tej drogi. Dlatego poniżej znajdziecie zestawienie tego, co udało nam się zobaczyć. Chronologia została mniej więcej zachowana, tak, aby zobrazować Wam, co czeka na Was na Karakorum Highway, gdy będziecie nią podążać z południa na północ, czyli do granicy z Chinami.

Z Islamabadu do Chilas

Generalnie w Pakistanie warto mieć z tyłu głowy, iż planowanie przejazdu przez ten kraj może się gwałtownie zmienić. I tak było w naszym przypadku. Drugiego dnia pobytu, po zwiedzaniu Islamabadu, mieliśmy jechać do Naran, drogą N15. Niestety okazało się, iż została ona zablokowana przez osuwiska, które były wynikiem silnych opadów deszczu mających miejsc tydzień wcześniej. Dlatego musieliśmy wyruszyć do położonego nieco dalej miasteczka Chilas. Dzięki temu (albo przez to) mogliśmy dużo wcześniej rozpocząć naszą przygodę z Karakorum Higway, bo ostatecznie wjechaliśmy na nią wysokości miejscowości Bedadi. Karakorum Higway jest tu wąską, górzystą drogą wiodącą głównie wzdłuż rzeki Indus. Przecina liczne, małe miejscowości, oferując rozległe widoki. Panuje na niej spory ruch, przede wszystkim pod postacią jingle trucks, czyli jednego z symboli Pakistanu. Pod nazwą tą kryją się szalenie kolorowe, ozdobione czym tylko się dało, ciężarówki. Nie ma chyba dwóch, takich samych jingle trucks, a ich podziwianie było jedną z naszych rozrywek podczas jazdy.

Bo choć trasa piękna i widokowa, to… bardzo żmudna. Oczywiście przede wszystkim dla kierowcy, który był absolutną oazą spokoju i żadna, choćby najbardziej kuriozalna sytuacja na drodze nie była w stanie wyprowadzić go z równowagi. Żmudność trasy wynikała też z tego, iż czasami co 30 min musieliśmy się zatrzymywać na check postach. Nasz przewodnik przekazywał mundurowym listę z naszymi nazwiskami, czasami zamienił z nimi kilka słów. Niekiedy żołnierze/policjanci, chyba w ramach swojej własnej rozrywki, „konwojowali” nas przez kilka kilometrów. Podczas jazdy mieliśmy jeden, dłuższy przystanek na obiad oraz przymusowy postój na wysokości budowy chińskiej tamy. Z racji rozwijania wspomnianego wcześniej Chińsko-Pakistańskiego Korytarza Gospodarczego, wzdłuż Karakorum Highway realizowane są różne inwestycje. Jedną z nich jest budowa elektrowni wodnych, które polepszą nieco sytuację tego zakątka kraju, jeżeli chodzi o dostęp do elektryczności. W efekcie, wraz z tłumem innych podróżnych, stoimy przez godzinę w oczekiwaniu, aż Chińczycy skończą o 17 pracę nad jedną z tam i droga będzie przejezdna. Ostatecznie do Chilas docieramy o godzinie 22. Czyli podróż z Islamabadu zajęła nam jedynie… 15 godzin.

Z Chilas do Mostu na Raikot

Z Chilas mieliśmy wyruszyć do mostu na Raikot, skąd następnie jeepami mieliśmy przejechać w stronę Fairy Meadows. Tak czy inaczej mieliśmy do pokonania ok. 60 km Karakorum Higwhay. O ile poprzedniego dnia poruszaliśmy się głównie po dość wąskiej dolinie, tak tu mamy przed sobą dużo bardziej rozległe, otwarte, górskie przestrzenie. Fakt, krajobraz jest surowy, bo praktycznie nie ma w nim roślinności. Ale tak czy inaczej jest fascynujący. Ponownie możemy poprzyglądać się mijającym nas jingle trucks. Po dotarciu do Raikot Bridge żegnamy się z Karakorum Highway, by spędzić nieco czasu u podnóża Nangi Parbat.

Jaglot

Po zejściu i zjechaniu z Fairy Meadows wracamy na Karakorum Highway. Jedziemy nią dalej na północ. Jednym z ważniejszych punktów, jaki na nas czekał, był punkt widokowy w Jaglot. To właśnie tu spotykają się trzy, najwyższe pasma górskie na świecie: Karakorum, Hindukusz i Himalaje. Pasma te ma się w Jaglot niemal na wyciągnięcie ręki. A ich „spotkanie” symbolizuje znajdujący się tam pomnik.

Dolina Hunzy

Za Gilgit wjeżdżamy na teren Doliny Hunzy. Zasadniczo w niej i jej bliskich okolicach spędzamy kilka dni, a naszą bazą zostaje Karimabad. Dolina słynie nie tylko ze wspaniałych, górskich widoków, m.in. na szczyt Rakaposhi, ale też z… owoców. W regionie tym głównie dominują drzewa morelowe. Owoce suszą się na dachach budynków, tworząc pomarańczowe połacie.

Ale Dolina Hunzy oferuje dogodne warunki również dla morwy czy wiśni. W lokalnych sklepach można zaopatrzyć się w worki suszonych owoców, w bardzo przystępnych cenach. Jadąc przez dolinę w stronę Karimabadu zatrzymujemy się w Nagar. To jedno z lepszych miejsc, z których podziwiać można Rakaposhi i jej lodowiec. Tu też znajduje się drugi, najdłuższy zipline w Pakistanie (pierwszy najdłuższy zlokalizowany jest miejscowość wcześniej). Ekipa, w tym Marek, zjeżdżają z widokiem na okoliczne góry, a ja robię im zdjęcia (nie jestem fanką tego typu atrakcji).

Karimabad

Najważniejszym miastem Hunzy jest Karimabad. Miasto położone ponad doliną, na wysokości ok. 2600 m n.p.m. W swoich granicach kryje kilka atrakcji. Jedną z ważniejszych jest fort Altit, który mamy okazję zwiedzać z przewodnikiem. Budowla datowana jest na VIII w. Za czasów, gdy Karimabad był stolicą stanu Hunza, fort stanowił punkt strategiczny, z którego prowadzono kontrolę nad handlem, a raczej trasą tranzytową przebiegającą przez Karakorum, łączącą Azję Południowa i Środkową. Altit jest utrzymany w bardzo dobrym stanie, głównie za sprawą prac konserwatorskich, jakie przeprowadzono w lata 90. XX w. Atutem fortu są też przepiękne widoki na dolinę i góry.

W Karimabadzie oczywiście spędzamy też trochę czasu w jego centrum, pełnym sklepików i restauracji. Wieczorem to gwarne, wypełnione sporym tłumem miejsce. Dodatkowo, to właśnie tu zaopatrzyliśmy się w większość pamiątek, jakie wróciły z nami do Polski.

Lodowiec Hoppar

Będąc w Karimabadzie można wybrać się na wycieczkę na lodowiec Hoppar. Znajduje się w dolinie o tej samej nazwie. Dojazd do niego zajmuje sporo czasu, w szczególności busem. Czy warto? Naszym zdaniem tak. Hoppar zachwyca potężnymi serakami i różnokolorowym lodem. Jego otoczenie również jest niesamowite. Z jednej strony strzeliste, ośnieżone szczyty, z drugiej obłe, zielone pagórki. Ciekawostką jest to, iż Hoppar jest jednym z najszybszych lodowców na świecie. Rocznie przemieszcza się o 2 m.

Jezioro Attabad

Jadąc z Karimabadu w stronę granicy z Chinami dość gwałtownie dociera się nad Jezioro Attabad. Gdy spojrzycie na Google Maps, to zobaczycie, iż teoretycznie nie ma tam drogi, a auta powinny skorzystać z przeprawy promowej. Czy rzeczywiście tak jest? Zanim odpowiemy na to pytanie, zacznijmy od tego, jak powstało jezioro. Otóż w styczniu 2010 r., po silnych opadach deszczu, doszło do osuwiska, które spiętrzyło wody rzeki Hunza. Ba! Doprowadziło do tego, iż przez 5 miesięcy wstrzymany był przepływ rzeki w dół doliny. Niestety w wyniku powstania rozlewiska zginęło 20 osób, a kilka tysięcy musiało zmienić swoje miejsce zamieszkania, a kolejnych ponad 20 tys. zostało odciętych od reszty kraju, dostaw żywności czy leków. Dodatkowo, doszło do zalania ok. 20-kilometrowego odcinka Karakorum Highway. Pięć lat później rozpoczęła się odbudowa tego fragmentu, dzięki czemu powstało 5 tuneli znanych jako Tunele Przyjaźni Pakistan-Chiny (łącznie mają 7 km długości). w tej chwili trasa wzdłuż jeziora jest w pełni przejezdna, a sam akwen, pomimo smutnej i burzliwej historii, stał się atrakcją turystyczną. My mamy okazję wziąć udział w wycieczkowym rejsie, który pozwala spojrzeć na okolicę z perspektywy wody.

Hussaini Suspension Bridge

Kilka kilometrów za północnym krańcem jeziora odwiedzić można kolejną, bardzo znaną i popularną atrakcję tej okolicy. Hussaini Suspension Bridge, bo o nim mowa, to jeden z najniebezpieczniejszych, wiszących mostów na świecie. A przynajmniej kiedyś miał taki status, bo po tym, jak zmył (albo zwiał) go monsun, został odbudowany w 2011 r. i w tej chwili tworzą go stalowe liny i ponad 472 drewniane deski. Łącznie ma prawie 200 m długości. Wstęp na most jest odpłaty, a przed wejściem na niego otrzymuje się… kapok. Nie wiemy, w czym miałby on pomóc, gdyby ktoś wpadł do rwącej, wzburzonej rzeki (aczkolwiek zwykle ma ona niższy poziom i jest spokojniejsza, niż podczas naszej sierpniowej wizyty). Praktycznie cała nasza ekipa przeszła po moście tam i z powrotem. Ja niestety nie dałam rady. Po przejściu jakiś 40-60 m dostałam zawrotów głowy i musiałam się wycofać. Nie zmienia to faktu, iż okolica mostu jest niezwykle malownicza i pozwala podziwiać niesamowite, groźnie wyglądające szczyty Karakorum.

Park Narodowy Khunjerab

Park Narodowy Khunjerab to trzeci, największy park narodowy Pakistanu. Miał chronić nie tylko wspaniały, górskich obszar ciągnący się do granicy z Chinami, ale przede wszystkim żyjące tu dziko owce Marco Polo. Niestety Pakistańczycy początkowo nie ogarniali, na czym polega park narodowy, w efekcie prowadzono w nim regularne polowania na dziką zwierzynę i znacząco przetrzebiono populację owiec. Żyją tu też inne gatunki zwierząt, w tym pantery śnieżne, świstaki czy jaki. Wjazd na teren parku jest odpłatny. W trakcie jazdy wzdłuż przełęczy trafiamy na pracownika parku, który przez lunetę obserwuje stado owiec Marco Polo (a w każdym razie… tak nam się wydaje, iż to były właśnie one).

Khunjerab Pass

Kulminacyjnym punktem podróży Karakorum Highway jest wjazd na Kjunjerab Pass. Przełęcz położona jest na wysokości prawie 4700 m n.p.m. Znajduje się na niej pakistańsko-chińskie przejście graniczne. Tu też skorzystać można z dwóch, najwyżej położonych bankomatów na świecie. Jeden należy do pakistańskiego, a drugi do chińskiego banku. Przełęcz stanowi popularny cel wycieczek, choć warto pamiętać, iż z racji lokalizacji, można na niej odczuwać skutki choroby wysokościowej. Dlatego spacerując tam trzeba to czynić spokojnie, dostojnie i nieco częściej łapać oddech, by dostarczyć organizmowi jak najwięcej tlenu. W przypadku naszej ekipy skutki wysokości głównie odczuły… paczki z chipsami. Niektóre zaczęły samoistnie wybuchać podczas jazdy samochodem. A wracając do samej przełęczy, to pod kątem widokowym jest tam po prostu pięknie!

Karakorum Highway do Gilgit

Oczywiście po dotarciu na pakistańsko-chińską granicę musieliśmy wrócić Karakorum Highway do Gilgit, by następnie kontynuować dalszą podróż do Skardu. Bez względu na to, w którą stronę przemierza się tę niezwykłą trasę, nie ma choćby chwili na nudę. Karakorum Highway dostarcza pokaźną ilość emocji – zarówno tych związanych z podziwianiem widoków, jak i obserwowaniem tego, co dzieje się na trasie, jak i przy niej. Choć warto zaznaczyć, iż na wielu odcinkach Karakorum Highway ruch jest raczej niewielki. A w każdym razie podczas sierpniowego przejazdu trasa ta nie była mocno zatłoczona (oczywiście poza kilkoma newralgicznymi odcinkami, np. na trasie do Chilas).

Karakorum Highway – praktycznie

  • Karakorum (Karakoram) Highway ma 1300 km długości i przebiega niemal cały czas po mocno górzystym terenie.
  • Na przejazd trasą warto przeznaczyć kilka dni. Przede wszystkim dlatego, iż w jej bliskim sąsiedztwie znajduje się sporo ciekawych miejsc. Zaczynając od Fairy Meadows, przez obóz zerowy pod Rakaposhi czy na kilku lodowcach lub innych trekkingowych celach kończąc. Fani zwiedzania powinni zaplanować postój w Karimabadzie, który jest super bazą wypadową do eksplorowania doliny Huzny. Po drugie, podróż nią nie należy do najszybszych.
  • Warto mieć na względzie, iż trasa prowadzi przez… młode góry. A zatem takie góry, które nie są zbyt stabilne. Po większych opadach może się okazać, iż jakiś fragment Karakorum Highway będzie nieprzejezdny, bo zablokuje go osuwisko lub ogromne głazy. Czasem taką barykadę uda się usunąć dosłownie w godzinę, a czasem… nieco dłużej.
  • Nie da się jednak ukryć, iż dla fanów road tripów podróż tą trasą będzie jedną, wielką przygodą!

Podobają się Wam tworzone przez nas treści? Chcielibyście nas wesprzeć? Zapraszamy do postawienia nam wirtualnej kawy!

Post Karakorum Highway, czyli podróż wzdłuż najsłynniejszej, pakistańskiej drogi pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

Idź do oryginalnego materiału