Ta wyspa co sześć miesięcy ma inne barwy narodowe. Od setek lat na zmianę rządzą nią dwa kraje

g.pl 10 godzin temu
Ukryta w zakolu rzeki Bidasoa - z dala od turystycznych szlaków i codziennego zgiełku - Wyspa Bażantów pozostaje niemal nieznana. Mało kto wie, iż ten niewielki skrawek ziemi od setek lat regularnie zmienia "właściciela" - dokładnie dwa razy w roku. To właśnie tutaj podpisano jeden z najważniejszych traktatów XVII wieku kończący długą i wyniszczającą wojnę. Dziś obszar ten jest zarazem geograficzną ciekawostką, jak i symbolem politycznego kompromisu, który przetrwał stulecia.
Na mapie wygląda niepozornie, ale kryje niezwykłą historię. Przez wieki była świadkiem sporów, negocjacji i królewskich ceremonii. Dziś stanowi przykład rzadko spotykanego kompromisu - kondominium, czyli terytorium współzarządzanego przez dwa państwa. Co ciekawe, nie obowiązuje tu żadna flaga narodowa, a administracja zmienia się dokładnie co sześć miesięcy.


REKLAMA


Zobacz wideo Co musisz wiedzieć o Hezbollahu. Krótka historia libańskiej organizacji


Francja i Hiszpania: dwa kraje - jedna wyspa. Administracja zmienia się tu co sześć miesięcy
Wyspa Bażantów, położona między hiszpańskim Irun a francuską Hendaye, to niewielki skrawek lądu na rzece Bidasoa. Ma zaledwie 6830 metrów kwadratowych i z daleka wygląda jak niepozorna plama zieleni. To właśnie tutaj, w 1659 roku, przedstawiciele Francji i Hiszpanii podpisali Traktat Pirenejski, który zakończył jeden z najdłuższych konfliktów XVII wieku - wojnę trzydziestoletnią. Rok później król Francji Ludwik XIV poślubił w pobliżu wyspy infantkę Marię Teresę, co miało przypieczętować pokój między dwoma monarchiami. Dziś o tamtych wydarzeniach przypomina jedynie kamienny obelisk: masywny, niemal grobowy - niemy świadek historycznego pojednania. Choć z czasem Wyspa Bażantów straciła polityczne znaczenie, wciąż dwa razy w roku - 1 lutego i 1 sierpnia - odbywa się na niej uroczystość przekazania jurysdykcji. Skromna, ale z zachowaniem dyplomatycznego protokołu. Żołnierze, delegaci, czasem garstka widzów - to jedyne chwile, gdy miejsce to ożywa.


Pheasant Island, czyli Wyspa Bażantów. Niezamieszkana i zamknięta dla zwiedzających
Nazwa tej niewielkiej wyspy położonej na rzece Bidasoa - choć brzmi poetycko - jest wynikiem lingwistycznej pomyłki. W czasach rzymskich nosiła miano Pausoa, co w języku baskijskim oznaczało "przejście". Z czasem Francuzi przekształcili ją najpierw w Paysans ("chłopi"), by ostatecznie zatrzymać się na Faisans - "bażanty". Tych jednak nigdy tu nie widywano. Co najwyżej kaczki i przelotne łabędzie. Sam Victor Hugo, odwiedzając to miejsce w XIX wieku, ironicznie odnotował brak tytułowych ptaków. Dziś wyspa pozostaje niedostępna dla turystów. Można się na nią dostać jedynie podczas dwóch dorocznych ceremonii lub wyjątkowo w ramach specjalnie organizowanych wycieczek z przewodnikami. Na co dzień nikt tu nie mieszka. Zarządzanie ogranicza się do rutynowych czynności: kontroli nabrzeży, pielęgnacji roślinności, uzgadniania praw połowowych i monitoringu jakości wody.


Bidasoa - rzeka, która otacza Wyspę Bażantów. Punkt nielegalnego przekraczania granicy
Choć Wyspa Bażantów uchodzi dziś za symbol pojednania, w jej pobliżu wciąż dochodzi do dramatycznych wydarzeń. W ostatnich latach rzeka Bidasoa stała się punktem nielegalnego przekraczania granicy przez migrantów próbujących przedostać się z Hiszpanii do Francji. Zmienny poziom wody, silny nurt i niebezpieczne dno sprawiają, iż takie próby często kończą się tragicznie.


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału