Kierownik chciał pomóc sprzątaczce finansowo, ale w jej torebce znalazł coś nieoczekiwanego.
Wysoki przełożony zamierzał dyskretnie wesprzeć sprzątaczką, ale niespodziewanie dostrzegł coś w jej portfelu.
Marek zauważył młodą dziewczynę sprzątaczkę, siedzącą w kącie z łzami na policzkach.
Przepraszam, mogę jakoś pomóc? Co się stało? Ktoś cię uraził? zapytał łagodnie.
Dziewczyna drgnęła, gwałtownie otarła łzy i odparła: Wszystko w porządku. Nie ma problemu.
Nie musisz przepraszać. Na pewno wszystko dobrze? dopytywał się z troską.
Tak, wracam do pracy odrzekła pospiesznie i wyszła.
Został sam, rozmyślając, iż nie ma dymu bez ognia. W drodze do biura zastanawiał się, jak jej pomóc. Wpadł na pomysł: trzeba porozmawiać z Anną Kowalską.
Anna Kowalska od lat dbała o porządek w firmie. Marek znalazł jej numer w notesie i zadzwonił.
Dzień dobry, pani Anno. Może przyjdzie pani do mojego gabinetu za dziesięć minut?
Chwilę później Anna siedziała w jego gabinecie, popijając herbatę.
A może po prostu zaprosiłem panią na herbatę? zażartował Marek. Czemu szef nie może zaprosić sprzątaczki?
Anna uśmiechnęła się:
Ach, przestań pan, Marku. O co chodzi?
Pani zna wszystkich pracowników najlepiej. Co pani myśli o nowej sprzątaczce? spytał, przygotowując się do rozmowy.
Dobra dziewczyna. Pracowita. Życie jej nie rozpieszcza, ale się nie poddaje. Co się stało? zapytała Anna.
Widziałem, iż płakała. Spytałem, ale uciekła wyjaśnił Marek.
Anna zmarszczyła brwi:
Płakała, bo te nasze wyfryzowane laleczki ją prześladują. Mają tylko usta i rzęsy. Zosia wszystko bierze do serca.
Ktoś ją uraził? Jak? zdziwił się Marek.
Od kiedy tu przyszła. One chcą błyszczeć, a Zosia jest naturalnie piękna. Więc się na niej uwzięły bo biedna, bo słaba. Tak już mężczyźni mają, prawda? Czuć słabość to od razu dręczyć dla zabawy wyjaśniła Anna.
Marek nie lubił biurowych gier, ale postanowił dopytać:
Jak ją obrażają?
Wyśmiewają jej wygląd, ubrania. Nazywają ją królową biedoty, workiem na ziemniaki. Żadnych modnych ciuchów W kółko to samo odparła Anna.
Marek był zaskoczony:
W naszym zespole są ludzie z wyższym wykształceniem, jak to możliwe?
Nie mylę się. choćby upomniałam Kasię: uspokój się. Ale one się dobrze bawią stwierdziła szczerze Anna.
A jej sytuacja życiowa jest naprawdę tak trudna? spytał Marek.
Tak, matka chora, renty nie dają. Nie może pracować, ale leki kosztują. Zosia robi, co może. Jest mądra, ale nie ma czasu w studia wyjaśniła Anna.
Marek zamyślił się: jak w dzisiejszych czasach ludzie mogą być tak okrutni? Podziękował Ani i został sam, rozważając niesprawiedliwość świata.
Po długim namyśle postanowił działać. Wyjął z portfela wszystkie pieniądze i poszedł do sali, gdzie Zosia z Anną sprzątały.
Mieli dużo pracy, więc Marek cicho wszedł. Torba Zosi od razu zwróciła jego uwagę. Chciał dyskretnie włożyć pieniądze, by pomóc jej kupić ubrania. Gdyby zrobił to jawnie, mógłby ją zawstydzić.
Miał już wsunąć banknoty, gdy nagle zobaczył w portfelu błyszczący złoty krzyżyk. Skąd on się tu wziął?
To był wyjątkowy krzyż należał niegdyś do jego ojca. Przypomniały mu się wydarzenia sprzed dwudziestu lat. Matka Marka nagle zachorowała, stan pogarszał się z dnia na dzień. Dziesięcioletni chłopiec patrzył, jak ojciec, zmęczony i zrezygnowany, wozi ją po lekarzach, ale leczenie nie pomagało.
Tego ranka matka przygotowywała śniadanie. Wydawała się zdrowieć, Marek myślał, iż najgorsze minęło. Ale zanim wyszli z domu, nagle zbladła i osunęła się. Ojciec złapał ją w ramiona, krzycząc:
Szybko, do samochodu! Jedziemy do szpitala!
Marek siedział obok niej, trzymając jej dłoń i cicho płacząc. Ojciec jechał tak szybko, iż inni kierowcy ustępowali mu drogi. Miasto było blisko, ale na zakręcie ich auto zderzyło się z innym.
Ojciec był pewny, iż zdąży, ale kierowca z naprzeciwka stracił panowanie nad pojazdem.
Cholera! krzyknął ojciec, hamując. Samochód nie uderzył, ale wywołał wypadek tamten auto przewróciło się.
Ojciec wysiadł i podszedł do przewróconego auta.
Przez pękniętą szybę Marek zobaczył sześcioletnią dziewczynkę. Jej matka za kierownicą była cała we krwi. Dziewczynka prawie nie ucierpiała, ale kobieta była ciężko ranna. Ojciec wyciągnął ją i zastygł, patrząc. Krew spływała po jednym policzku, drugi był czysty.
Nagle chwyciła krzyż na jego szyi, ścisnęła mocno i szepnęła:
Pomóż mojej córce.
Ojciec odsunął się:
Nie mogę krzyknął moja żona umiera w samochodzie!
Wrócili do auta i odjechali. Marek błagał:
Tato, oni potrzebują pomocy, ktoś inny zatrzyma się, ale my musimy jechać szybciej.
Zauważył, iż na szyi ojca została tylko zniszczona część łańcuszka. Całą drogę do szpitala chłopiec wyobrażał sobie, co stało się z tą kobietą i jej córką.
W szpitalu było już za późno: lekarz oznajmił, iż serce matki nie wytrzymało. Życie podzieliło się na przed i po. Teraz Marek znów stanął wobec tego krzyku z przeszłości, trzymając krzyż, który lśnił jak żywy.
Przez całe życie ani Marek, ani ojciec nie rozmawiali o tamtym wypadku. Najpierw Marek szukał informacji w mediach, ale gwałtownie zrezygnował. Nic nie znalazł.
Minęło trzynaście lat. Ojciec dawno przeszedł na emeryturę, dużo podróżował, często odwiedzał grób żony. Nigdy nie stworzył nowej rodziny, choć miał okazje.
Marek został znanym biznesmenem, człowie