Szczęście w nieoczekiwanym momencie

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Szczęście, tak to się nazywa**

– Kinga, pozwól mi wszystko wyjaśnić! – na progu stał zdyszany Krzysztof.
– Czego pan ode mnie chce? Niech się pan tłumaczy ze swoim przełożonym!
– Nie zrozumiałaś. Przepraszam… Proszę zamknąć wszystkie drzwi i zadzwonić na policję. Proszę mi uwierzyć!

Kinga spojrzała zdezorientowana na uciekającego Krzysztofa. Co to wszystko znaczy? Dlaczego zwykły serwisant zachowuje się tak dziwnie?

Nagle usłyszała hałas piętro niżej. Głośne głosy, dźwięk tłuczonego szkła i krzyk Krzysztofa.

– Kinga, uciekaj!

Dziewczyna gwałtownie zamknęła drzwi. Nic nie rozumiała, ale zrobiła wszystko, co polecił Krzysztof. Przekręciła zasuwy i włożyła klucz do zamka od swojej strony. Potem drżącymi rękami wybrała numer 112.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi, a Kinga drgnęła. Przyciskając telefon do piersi, dziewczyna modliła się, żeby to się skończyło.

– Ślicznotko, jesteś tam? Słyszymy cię. Otwórz grzecznie, nic ci nie zrobimy, obiecujemy – rozległ się nieprzyjemny męski głos za drzwiami.

Kinga milczała, ledwo oddychając. Głosy ucichły, ale pojawiły się dziwne dźwięki. Ktoś próbował otworzyć drzwi od zewnątrz.

– Ta głupia klucz wetknęła. Słyszysz? Nie utrudniaj sobie życia! Otwieraj!
– Wynoście się! Wezwałam policję! – krzyknęła Kinga, ale natychmiast zakryła usta dłońmi.
– To był twój błąd, laleczko – odpowiedział nieprzyjemny głos. – Chodźcie, chłopaki. Wrócimy się, zrozumiałaś?

Nieznajomi zbiegli po schodach. Hałas stopniowo cichł, aż w końcu zapanowała cisza. Kinga osunęła się po ścianie, wciąż ściskając telefon.

Znowu pukanie do drzwi, i dziewczyna ledwie powstrzymała okrzyk. Ale ulga przyszła natychmiast, gdy za drzwiami rozległy się słowa:

– Proszę otworzyć, policja!

Kinga siedziała przy kuchennym stole i opowiadała swoją historię. Funkcjonariusz notował zeznania poszkodowanej. Dziewczynę wciąż trzęsło.

– Kim jest Krzysztof i gdzie się państwo poznali? – zapytał drugi policjant. Kinga nie znała się na stopniach, ale po jego tonie było widać, iż to przełożony patrolu.
– Pół roku temu kupiłam nową pralkę. W zeszłym miesiącu zaczęła przeciekać. Skontaktowałam się ze sklepem, a oni skierowali mnie do serwisu. Przyszedł Krzysztof.
– Spotykała się pani z nim wcześniej?
– Nie, skąd. Pierwszy raz go widziałam, gdy pojawił się u mnie w domu.
– Wpuściła pani do domu obcego mężczyznę?
– O czym pan mówi? To był pracownik autoryzowanego serwisu. Nie wpuściłam byle kogo – Kinga spojrzała na policjantów z wyrzutem.

I słusznie. Nie było powodu, by nie ufać Krzysztofowi. Pojawił się punktualnie. Gdy Kinga otworzyła drzwi, zobaczyła wysokiego, zadbanego mężczyznę w firmowym uniformie. Miał ze sobą dużą walizkę z narzędziami. Krzysztof dokładnie sprawdził pralkę, robił notatki, a potem wypełnił formularz serwisowy. Kinga podpisała dokument – wszystko wyglądało profesjonalnie.

Nie było powodów, by go podejrzewać.

– Gotowe. Będzie działać jak nowa! – powiedział serwisant, podając Kingi małą karteczkę.
– Co to?
– Mój numer telefonu.
– Czy to nie łamie zasad waszej firmy? – zdziwiła się Kinga, niepewnie biorąc kartkę.
– Niech pani nie myśli źle. Po prostu czasem awarie się powtarzają. Przez serwis procedury realizowane są długo, a jeżeli pani zadzwoni bezpośrednio, przyjadę szybciej.

Kinga odetchnęła z ulgą. To miało sens – zanim serwis wysłał Krzysztofa, minął tydzień.

Ale już kilka dni później pralka znów przeciekała. Kinga nie miała wyboru – znów wezwała Krzysztofa.

– Przyjadę sprawdzić. Za darmo, oczywiście – powiedział.
– Nie rozumiem, co jest nie tak z tą pralką.
– Niech się pani nie martwi. Na tę markę często się skarżą, wierzcie mi.

Gdy skończył, wytrząsnął dłonie i uśmiechnął się do Kingi.

– To wszystko. Mam nadzieję, iż więcej mnie pani nie będzie potrzebować – powiedział szczerze.
– Też mam nadzieję. Dziękuję!

Kinga, zmęczona awariami, wreszcie odetchnęła. Nie kontaktowała się już z Krzysztofem – nie było potrzeby. On też nie okazywał zainteresowania. Gdy już zapomniała o problemach, pralka znów przeciekła. Tym razem numer Krzysztofa był niedostępny.

Kinga zebrała wodę z podłogi i rozpłakała się. *”Głupia puszka!”* – krzyknęła, trzaskając drzwiczkami.

Zostało tylko zadzwonić do serwisu. Dziewczyna po drugiej stronie była zaskoczona, iż problem nie został rozwiązany.

– Krzysztof zgłosił, iż naprawił usterkę. Mówi pani, iż przyjechał ponownie? Nie widzę takiego zgłoszenia…
– Nie rozumie pani. Powiedział, iż z tym modelem są ciągłe problemy i iż lepiej kontaktować się z nim bezpośrednio.

Coś było nie tak. Serwis wysłał nowego serwisanta, ale miał przyjść dopiero następnego dnia. Kinga usłyszała, iż Krzysztof nie odbiera telefonów, ale na pewno “zostaną podjęte działania”. I iż wcześniej nie miał żadnych problemów.

Tego samego dnia do drzwi zapukał sam Krzysztof, błagając, by zamknąć drzwi i wezwać pomoc.

– To wszystko – westchnęła Kinga. – Nic więcej nie wiem.
– Czy podczas napraw rozmawiała pani z Krzysztofem?
– Nie. O czym miałabym z nim rozmawiać? Czasem pytałam, czy czegoś nie potrzebuje.
– Mówiła pani, iż miał swoje narzędzia? – uśmiechnął się funkcjonariusz.
– Nie noszą przecież szmat w torbie – broniła się Kinga. – Mieli państwo kiedyś awarię pralki? Jak odkręcają zawór, woda leci na wszystkie strony…

Policjanci zamilkli, wymieniając spojrzenia. Kinga, wyczuwając ich niepokój, wybuchnęła:

– Co się dzieje? Proszę mi wytłumaczyć! Ci ludzie obiecali wrócić… Kim oni są?
– Jeszcze nie mamy pełnych informacjiKinga długo zastanawiała się, dlaczego Krzysztof ją ostrzegł – może w głębi serca nie był gotów na konsekwencje swojego czynu, a może po prostu w jego niepewnym spojrzeniu kryło się więcej, niż ktokolwiek mógł dostrzec.

Idź do oryginalnego materiału