Szczęście przynosi niespodzianki

twojacena.pl 2 tygodni temu

„Szczęście, nie ma co…”

— Kinga, daj mi się wytłumaczyć! — W drzwiach stał zdyszany Łukasz.
— Czego pan ode mnie chce? Idź pan się tłumacz ze swoim szefem!
— Nie zrozumiałaś… Przepraszam. *Proszę*, zamknij wszystkie drzwi i dzwoń na policję. Uwierz mi!

Kinga spojrzała na uciekającego Łukasza ze zdumieniem. Co to wszystko miało znaczyć? Dlaczego zwykły serwisant zachowuje się tak dziwnie?

Nagle usłyszała hałas piętro niżej. Krzyki, brzęk tłuczonego szkła i rozpaczliwy głos Łukasza:

— Kinga, uciekaj!

Dziewczyna zatrzasnęła drzwi. Nie rozumiała, co się dzieje, ale zrobiła, jak kazał. Przekręciła oba zamki, klucz zostawiła w środku. Drżącymi palcami wybrała 997.

Pukanie do drzwi. Kinga wzdrygnęła się, przyciskając telefon do piersi. *Niech to się już skończy*…

— Laseczko, jesteś tam? Słyszymy cię. Otwieraj grzecznie, nie zrobimy ci krzywdy — zachichotał ochrypły głos za drzwiami.

Kinga wstrzymała oddech. Cisza. Po chwili — skrobanie. Ktoś próbował otworzyć zamek od zewnątrz.

— Ta głupia klucz wsadziła! Słyszysz?! Nie utrudniaj sobie życia, otwieraj!
— Wynoście się! Policja już jedzie! — wyrwało się Kingi, ale natychmiast zakryła usta dłońmi.
— Źle zrobiłaś, kotku — warknął głos. — Chodźcie, chłopaki. Wrócimy, jasne?

Kroki oddalały się po schodach. Cisza. Kinga osunęła się po ścianie, wciąż ściskając telefon.

Nowe pukanie. Dziewczyna stłumiła krzyk, ale ulga przyszła natychmiast:

— Otwierać, policja!

* * *

Kinga opowiadała swoją historię przy kuchennym stole. Starszy sierżant notował, podczas gdy młodszy funkcjonariusz obserwował ją uważnie. Wciąż trzęsły się jej dłonie.

— Kim jest Łukasz? Gdzie się poznaliście? — zapytał starszy.
— Pół roku temu kupiłam nową pralkę. W zeszłym miesiącu zaczęła przeciekać. Sklep skierował mnie do serwisu, przydzielili Łukasza.
— Widziała go pani wcześniej?
— Nie! Pierwszy raz, gdy przyszedł do domu.
— Wpuściła pani obcego mężczyznę? — Starszy uniósł brwi.
— To *pracownik* serwisu! Nie pierwszego lepszego! — Kinga spojrzała na nich z oburzeniem.

I słusznie. Łukasz był punktualny, w firmowej koszuli, z walizką narzędzi. Sprawdzał pralkę, robił notatki, wypełnił dokument. Nic nie wskazywało na problem.

— Gotowe! Będzie jak nowa — uśmiechnął się, wręczając jej karteczkę.
— Co to?
— Mój numer.
— Czy to nie jest… przeciw zasadom? — Kinga wahająco wzięła kartkę.
— Tylko na wypadek, gdyby znów coś się popsuło. Przez serwis czeka się tygodniami.

Kilka dni później pralka znów zalewała łazienkę. Łukasz przyjechał natychmiast.

— Sprawdzę. Bezpłatnie — zapewnił.
— Nie rozumiem, dlaczego ciągle się psuje…
— Ta marka to syf, wierz mi.

Po naprawie tylko się uśmiechnął:

— Koniec. Oby więcej mnie nie potrzebowała.

I zniknął z jej życia. Aż do dnia, gdy woda znów polała się na podłogę, a numer Łukasza nie odpowiadał.

— Głupia maszyna! — Kinga trzasnęła drzwiczkami, zalana łzami.

Serwis zdziwił się, iż awaria nie została naprawiona:

— Łukasz zgłosił wykonaną usługę. Nie mamy innych zgłoszeń…
— Mówił, iż to częsty problem z tym modelem! Że lepiej dzwonić bezpośrednio!

Nowy serwisant miał przyjść dopiero jutro. Tego samego wieczora w drzwiach stanął Łukasz, błagając, by uciekała.

* * *

— To wszystko, co wiem — Kinga opadła na krześle.
— Rozmawiała pani z Łukaszem podczas napraw?
— Nie. Po co? Pytałam tylko, czy czegoś potrzebuje.
— Miał swoje narzędzia? — młodszy policjant zaśmiał się cicho.
— Przecież nie chodzi z mopem! — warknęła. — Wie pan, jak wygląda naprawa pralki? Woda leci na wszystkie strony…

FunkcjTego wieczoru, gdy przyjaciele wreszcie się rozeszli, Kinga spojrzała na zamknięte drzwi i zrozumiała jedno – czasem choćby ci, którzy nas zdradzają, w ostatniej chwili próbują odzyskać resztkę człowieczeństwa.

Idź do oryginalnego materiału