Szczęście pod ławką

polregion.pl 2 godzin temu

**Szczęście pod ławką**

Katarzyna wstąpiła po pracy do sklepu. Do Nowego Roku zostały tylko cztery dni, a jej lodówka była pusta. Nic nie zdążyła przygotować. choćby choinki jeszcze nie udekorowała.

Wiał lodowaty wiatr. Po odwilży mokry śnieg na chodnikach zamarzł, zamieniając się w śliskie koleiny. A ona, na złość, włożyła buty na obcasach. Teraz kroczyła drobnymi kroczkami, starając się nie upaść. Latarnie uliczne, jak zwykle, świeciły nie wszystkie, a w zimowych półmrokach droga była ledwo widoczna. Ciężkie torby ciążyły w dłoniach, wbijając się w skórę. Mięśnie nóg bolały od wysiłku. *Po co tyle narzuciłam? Mogłabym połowę kupić jutro*, – ganiła się w myślach.

Dotarła w końcu do przystanku i postawiła ciężkie torby na wąskiej ławce. Rozcierała zmarznięte, zdrętwiałe palce. Przysiadła obok toreb, dając odpocząć zmęczonym nogom, i schowała ręce w kieszeniach płaszcza. Ale wiatr dosięgał jej choćby tutaj.

Patrzyła na przejeżdżające samochody. Wyobrażała sobie, jak przyjemnie byłoby teraz siedzieć w ciepłym wnętrzu auta. Od dawna marzyła o własnym, ale nie chciała wikłać się w kredyt. Teraz żałowała tej decyzji.

Na przystanek podjechał autobus. Z sykiem otworzyły się drzwi, wysiedli pasażerowie i rozeszli się do domów. Nikt choćby nie spojrzał w stronę Katarzyny.

Właśnie chciała wstać, gdy usłyszała jęk. Rozejrzała się – na przystanku była sama. Po chwili jęk rozległ się ponownie, tuż obok. Zerwała się z ławki. Światła przejeżdżających samochodów oświetliły coś ciemnego w kącie, za ławką.

Pierwszy odruch nakazywał jej uciekać. Ale pomyślała, iż do rana nikt tego człowieka nie znajdzie, a w taki mróz mógł zamarznąć, zwłaszcza jeżeli był pijany.

Wyjęła telefon z torebki i poświeciła latarką w głąb przystanku. Od razu rzucały się w oczy czarny płaszcz i lśniące, modne buty. Bezdomni tak się nie ubierają.

Kierując światło na twarz, dostrzegła, jak drgnęły rzęsy mężczyzny, ale nie otworzył oczu. Wyglądał na młodego, zadbanego, dobrze ubranego. Katarzyna pochyliła się nad nim, ale nie wyczuła zapachu alkoholu.

– Hej, wszystko w porządku? Wstawaj, zamarz– Hej, wszystko w porządku? Wstawaj, zamarz­niesz – szepnęła, delikatnie potrząsając jego ramieniem, ale mężczyzna wciąż nie reagował, więc Katarzyna, drżącymi palcami wybierając numer pogotowia, pomyślała, iż może właśnie pod tą śnieżną ławką kryje się coś więcej niż tylko zimowe nieszczęście – nowy początek.

Idź do oryginalnego materiału