Szczerze o tym, co w sercu.

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Rozmowa serc**

Znów zbliżał się Nowy Rok. W całym mieście panował harmider, centra handlowe tętniły życiem ciepłe, jasne, gwarne. Ludzie krzątali się między półkami, starając się zdążyć z zakupami przed świętami. Z głośników leciała ta sama, milion razy słyszana kolęda.

A Alicji wcale nie było wesoło. Ten rok był dla niej i jej matki, Weroniki, wyjątkowo ciężki. Uczyły się żyć bez jej ojca. Alicja od dawna nie mieszkała z rodzicami była dorosłą, zamężną kobietą, a jej dziesięcioletni syn, Kacper, biegał już po domu.

Rok temu, tuż przed świętami, odszedł jej tata. Alicja czuła się tak źle, iż na początku nie pojęła, jak bardzo cierpi matka.

Marek Kamilowicz był troskliwym, dobrym mężem i ojcem. Wykładał ekonomię na uniwersytecie i zawsze mówił o studentach:
To wszystkie moje dzieci. Nigdy na nich nie krzyczę, nie złoszczę się. A oni odpłacają mi tym samym. Przez te wszystkie lata nie miałem ani jednego konfliktu. Były pytania, ale rozwiązywaliśmy je razem i oni wychodzili zadowoleni, i ja.
Tak, tato, wszyscy mówią o tobie z szacunkiem przytakiwała córka.

Marek uwielbiał stare filmy, śmiał się głośno i serdecznie. Kiedy Alicja była mała, często zabierał ją na spacery. Czasem całą rodziną chodzili do kina, na długie przechadzki po parku, a na wakacje jeździli zawsze we troje.

Alicja widziała, jak ojciec delikatnie traktował matkę, dlatego i ona szukała męża podobnego do niego. Udało się była szczęśliwa w małżeństwie. Po ślubie zamieszkali w mieszkaniu, które podarowali im rodzice.

Wszystko było dobrze. Aż trzy lata temu u Marka niespodziewanie zdiagnozowano nowotwór. Weronika i Alicja były w szoku, on zaś je uspokajał:
Nic się nie bójcie, moje dziewczyny. Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie żartował, ale w jego oczach nie było już dawnego blasku.

Rok temu go zabrakło.

**Nie przeżyję bez niego**
Na zawsze w pamięci zostanie mi dźwięk zamarzniętej ziemi uderzającej o trumnę, szloch matki, smutne brzęczenie talerzy na stypie myślała czasem Alicja.

Teraz żyła w ciągłym strachu o matkę. Kiedy wróciły do pustego mieszkania po pogrzebie, Weronika przeszła do pokoju, nie zdejmując płaszcza, i osunęła się w fotel, w którym zawsze siedział jej mąż. Milczała, wpatrzona w jeden punkt. Alicja też nie wiedziała, co powiedzieć była złamana bólem.
Nie dam rady usłyszała słowa matki.

Podeszła, przykucnęła przed nią i ujęła jej zimne dłonie.
Czego nie dasz rady, mamo?

Weronika spojrzała na nią jakby zdziwiona, nie rozumiejąc pytania, i szepnęła:
Żyć bez niego. Nie potrafię.

Wtedy Alicja zrozumiała jakkolwiek jej było ciężko, matce było jeszcze gorzej.

**Czekała, aż ból minie**
Minął dokładnie rok. Weronika i Alicja uczyły się żyć bez Marka. Córka powoli oswajała się z brakiem jego głosu w telefonie. Tak bardzo chciała go jeszcze usłyszeć. Kiedyś, przychodząc do rodziców, zawsze widziała jego siwą głowę w ulubionym fotelu naprzeciw telewizora. Teraz go nie było. Pozostał tylko ból. Czekała, aż ten rozdzierający serce żal w końcu osłabnie, ale do niego dołączył strach o matkę.
Boże, tylko niech mama to wytrzyma myślała Alicja, budząc się w nocy. Ta myśl towarzyszyła jej wszędzie.

Wtedy sięgała po telefon i dzwoniła do matki nie w środku nocy, ale rano, w ciągu dnia, wieczorem. Bała się o nią do szaleństwa.
Alicja, nie dręcz się tak mówił często jej mąż, Bartosz. Spójrz na siebie. Zgasłaś, schudłaś, jesteś jak nakręcona. Z mamą będzie dobrze. To jeszcze świeża rana, ale uwierz mi, wszystko się ułoży.
Może masz rację, Bartku. Ale za każdym razem, gdy na nią patrzę, boję się. Zmieniła się nie do poznania. Ciągle milczy. O czym myśli? Trzeba ją do nas zaprosić.

Alicja zadzwoniła. Matka odezwała się cicho:
Tak, córeczko
Mamo, przyjedź do nas. Sobota, pójdziemy z Kacprem do parku. Nie siedź sama.
Nie, córko, dziękuję. Nie chce mi się wychodzić, a co dopiero jechać. Zresztą nie jestem sama. Zawsze jestem z tatą w myślach.
Właśnie w myślach. Mamo, chcę cię od nich oderwać. Przyjedź namawiała, ale Weronika odmówiła.

Odłożyła telefon i spojrzała na Bartosza.
Jak ją wyciągnąć z domu? Kiedy do niej zaglądam, cieszy się, ale wychodzić nie chce. Mówi, iż lepiej się nam pogada w domu.
Cierpliwości, Alicjo. To musi potrwać.

**Rozterki**
Dziś mija rok od śmierci Marka. Za dwa dni Nowy Rok. Życie toczy się dalej. Alicja od rana próbowała dodzwonić się do matki, ale ta nie odbierała. Dzwoniła raz za razem sygnał był, ale Weronika milczała. Alicję ogarnął strach. Matka zawsze odbierała.

Porwała kluczyki i wybiegła z domu. Wpadła do klatki schodowej z sercem w gardle.
Boże, tylko niech nic się nie stało szeptała, otwierając drzwi swoim kluczem.

**Czytała i czytała list**
W mieszkaniu panowała idealna cisza. Na kuchennym stole leżała kartka: *Moja najdroższa córeczko, wiesz, jak bardzo cię kocham. Nie chcę ci sprawiać bólu. Cokolwiek się stanie, pamiętaj kocham cię ponad wszystko*.

Alicja chwyciła się stołu i osunęła na krzesło. Nogi miała jak z waty, myśli wirowały. Litery na kartce zdawały się drżeć. Znów i znów czytała te słowa.
Zawsze wiedziałam: czego się boisz, to się spełni przemknęło jej przez głowę.

Spostrzegła filiżankę na stole herbata jeszcze nie ostygła.
Więc dopiero wyszła. Może jeszcze nic się nie stało! Porwała klucze i wypadła z mieszkania.

Biegła po schodach, próbując zebrać myśli.
Gdzie mogła pójść? Może do sklepu? Ale ten list

Dzwoniła raz za razem bez odpowiedzi. Jechała przez miasto, gdy nagle olśniło ją:
Stop! Wiem, gdzie jeAlicja wpadła na cmentarz i zobaczyła matkę klęczącą przy grobie Marka, a gdy Weronika odwróciła się na jej wołanie, w jej oczach zamiast rozpaczy zobaczyła pierwszy od roku promyk nadziei.

Idź do oryginalnego materiału