Synowa przestała chodzić w szlafroku, zaczęła się malować i biegać na siłownię: Mój syn niczego nie zauważa, ginąc w pracy

twojacena.pl 3 tygodni temu

Dzisiaj znów przemyśliwałam wszystko od początku. Nazywam się Barbara Nowak. Mój syn, Marek, i jego żona, Kinga, wydawali się idealną parą, ale ostatnio czuję, iż coś się między nimi psuje. Mieszkają w małym mieście pod Poznaniem, więc rzadko się widujemy, ale podczas ostatniej wizyty uderzyła mnie zmiana w Kindze. Zamiast starego szlafroka i potarganych włosów – elegancka sukienka, makijaż, nowa fryzura. choćby zaczęła chodzić na siłownię. Marek, pochłonięty pracą, tego nie widzi, a ja się boję, iż ich małżeństwo wisi na włosku.

Marek i Kinga są razem od dziesięciu lat. On ma 38, ona 32, zawsze byli zgodni. Mają dwoje dzieci: ośmioletnią Olę i pięcioletniego Wojtka. Mieszkają daleko, a życie ich pochłania – praca, dom, dzieci. Ale miesiąc temu, gdy przyjechałam w odwiedziny, prawie nie poznałam synowej. Kinga promieniała, jakby odzyskała młodość. Tylko w jej oczach był niepokój.

Wcześniej w wolne dni chodziła w dresach, teraz wszystko w domu lśni, a ona wygląda jak z okładki. Jest pielęgniarką, pracuje na zmiany, a jednak znajduje czas na siebie. Ktoś by powiedział: to dobrze! Ale mnie, jako matce, serce podpowiada inaczej. Nagła przemiana? Każda kobieta wie, iż to nie bez powodu. Dla kogo ona się tak stroi? Boję się, iż Marek już nie jest tym jedynym.

A on? Ślepy. Wraca zmęczony, nie widzi nic. Próbowałam delikatnie: „Marku, zauważyłeś, jak Kinga się zmieniła? Może potrzebuje więcej twojej uwagi?” Ale odparł szorstko: „Mamo, nie mieszaj się”. Te słowa bolały, ale jak mogę milczeć? jeżeli Kinga szuka kogoś innego, ich związek się rozpadnie, a dzieci zostaną w środku tego chaosu.

Nie umiem już spokojnie czekać. Ola i Wojtek to cały mój świat, a po ewentualnym rozwodzie mogę ich stracić. I tak widujemy się rzadko – a jeżeli Kinga zabroni mi przyjeżdżać? Dręczy mnie niepewność: może się mylę, może Kinga po prostu postanowiła zadbać o siebie? Ale co, jeżeli jednak coś jest nie tak?

Z jednej strony – to ich życie, ich decyzje. Może mają swoje układy? Z drugiej – jeżeli nie powiem nic, a sprawy przybiorą zły obrót, Marek będzie miał mi za złe, iż nie ostrzegłam. A teraz już jest zły, iż się wtrącam. Wszystko, co zrobię, wydaje się złe.

Moje serce pęka na myśl o Marku i wnukach. Jak ochronić ich szczęście, nie niszcząc relacji? Może inni to rozumieją? Gdzie jest granica między troską a wtrącaniem się? Chcę wierzyć, iż Kinga zmieniła się tylko dla siebie. Ale instynkt matki szepcze: coś jest nie tak. Nie wyobrażam sobie życia bez Oli i Wojtka, ale jeszcze bardziej boję się, iż ich rodzina się rozpadnie, a ja będę stać z boku, bezradna. Czy naprawdę nie mogę nic zrobić, by uratować tych, których kocham?

Idź do oryginalnego materiału