Nazywam się Halina Kowalska. Mój syn, Krzysztof, i jego żona, Weronika, wydawali się idealną parą, ale teraz czuję, jak ich małżeństwo rozpada się na moich oczach. Mieszkają w małym miasteczku pod Poznaniem, rzadko ich odwiedzam, ale ostatnia wizyta otworzyła mi oczy: Weronika zmieniła się nie do poznania, zamieniając dresy na eleganckie sukienki i regularne wizyty na siłowni. Tymczasem Krzysztof, pochłonięty pracą, jest ślepy na te przemiany. Moje serce matki krzyczy, iż coś jest nie tak. Boję się, iż ich związek zmierza ku przepaści, ale syn tylko macha ręką, a ja rozdarta jestem między chęcią ratowania ich rodziny a strachem przed utratą wnuków.
Krzysztof ożenił się z Weroniką dziesięć lat temu. On ma 38 lat, ona 32, a ich małżeństwo zawsze wydawało się silne. Mają dwoje dzieci – ośmioletnią Zosię i pięcioletiego Jakuba. Mieszkają w innym mieście, więc widujemy się rzadko: praca, dom, obowiązki pochłaniają ich czas. Miesiąc temu przyjechałam w odwiedziny i ledwo rozpoznałam synową. Zamiast znanego mi wyglądu w wygodnym ubraniu i rozczochranych włosów – gustowna sukienka, szpilki, makijaż. Weronika promieniała jak gwiazda, a ja dostrzegłam, iż zaczęła regularnie ćwiczyć na siłowni. Jej oczy błyszczały, ale w tym blasku wyczuwałam niepokój. Czy ktoś inny je rozświetla?
Weronika pracuje na zmiany, a w wolnych chwilach dba o dzieci i dom. Wszędzie lśni czystością: dzieci nakarmione, ubrania uprasowane, porządek nienaganny. Ale jeszcze pół roku temu w weekendy nie wychodziła z dresów, spędzając całe dnie w domu. Jako kobieta od razu poczułam, iż dzieje się coś niedobrego. Takie zmiany nie zdarzają się bez powodu. Weronika, piękna, z dwójką dzieci i oddanym mężem, nagle zaczęła się tak starać. Dla kogo? Boję się, iż jej serce już nie należy do Krzysztofa.
A mój syn? Ślepy jak kret. Zarywa noce w pracy, wraca wyczerpany i nie widzi, iż jego żona jest kimś zupełnie nowym. Próbowałam go ostrzec: „Krzysiu, widzisz, jak Weronika się zmieniła? Może brakuje jej twojej uwagi?”. Ale on tylko odburknął: „Mamo, nie wtrącaj się. U nas wszystko gra”. Jego słowa bolały, ale nie mogłam milczeć. Chcę ocalić ich rodzinę, póki jeszcze można. jeżeli Weronika szuka uczuć gdzie indziej, ich małżeństwo się rozpadnie, a Zosia i Jakub staną się ofiarami tej wojny.
Nie potrafię biernie patrzeć. Zosia i Jakub to cały mój świat, ale po rozwodzie mogę ich stracić. I tak widujemy się rzadko, a jeżeli się rozstaną, Weronika może zabronić mi przyjazdów. Dręczą mnie wątpliwości: a może się mylę? Może synowa po prostu postanowiła zadbać o siebie? Ale co, jeżeli moje przeczucia są słuszne? Nie chcę, by Krzysztof został z złamanym sercem, a dzieci dorastały bez ojca. ale on mnie nie słucha, a ja czuję się winna, iż ingeruję.
Z jednej strony nie mam prawa mieszać się w ich życie. Są dorośli, może Weronika robi to dla siebie albo dla niego. Niektóre pary godzą się na zdrady, żyjąc po swojemu. Ale z drugiej strony – jak mogę milczeć, wiedząc, iż mogę zapobiec katastrofie? jeżeli nic nie powiem, a okaże się, iż miałam rację, Krzysztof będzie mnie oskarżał, iż go nie ostrzegłam. jeżeli się wtrącę – już teraz jest na mnie zły, iż wchodzę w nie swoje sprawy. Jestem w pułapce. Każdy wybór wydaje się zły.
Moje serce pęka ze strachu o syna i wnuki. Jak chronić ich szczęście, nie niszcząc go? Może ktoś przeżył coś podobnego? Gdzie jest granica między troską a wtrącaniem się? Chcę wierzyć, iż Weronika zmieniła się bez ukrytych powodów, ale instynkt matki szepcze: zbliża się nieszczęście. Nie mogę stracić kontaktu z Zosią i Jakubem, a jeszcze bardziej boję się, iż ich rodzina rozpadnie się, a ja zostanę tylko bierną obserwatorką. Czy naprawdę jestem bezsilna, by ratować tych, których tak kocham?