Synowa bez oporów okazuje swoją niechęć: oskarżyła mnie o niszczenie ich małżeństwa

polregion.pl 1 tydzień temu

„Synowa choćby nie ukrywa, iż mnie nienawidzi”: zadzwoniła do mnie i oskarżyła, iż próbuję zniszczyć jej małżeństwo z Michałem

Jestem Grażyna Nowak, sześćdziesięcioletnią kobietą, matką jedynego syna. Całe życie poświęciłam jemu, wychowywałam go sama, odkąd mąż odszedł, gdy Miś miał zaledwie dwa lata. Pracowałam jako pielęgniarka w przychodni, harowałam na nocnych dyżurach, żeby syn miał wszystko – czystą koszulę, zeszyty do szkoły, ciepłą kolację.

Dorósł na dobrego człowieka, wrażliwego, kulturalnego. Jestem z niego dumna. Ale teraz czuję, iż wszystko to oddał kobiecie, która nie tylko mnie nie szanuje, ale choćby nie kryje swojej nienawiści. Jego żona to Kamila.

Od pierwszego spotkania wydała mi się… zbyt. Zbyt głośna, zbyt wyniosła, zbyt szorstka. Gdy Michał pierwszy raz przyprowadził ją, żeby się poznały, poczułam niepokój – w jej spojrzeniu, w sposobie bycia. Ogromne ciemne oczy patrzyły na mnie z wyzwaniem, a na twarzy nie było śladu uprzejmości. Wtedy powiedziałam sobie: to uprzedzenie. Miś jest zakochany, powinnam choć spróbować ją zaakceptować.

Poszliśmy do kawiarni, by lepiej się poznać. I wtedy zrozumiałam: będzie ciężko. Bez skrępowania skrzyczała kelnera, kazała wymienić dessert, bo był „nie dość instagramowy”, jak to ujęła. Mówiła przez zęby, jakby wszyscy wokół byli służbą. A jej strój… mini-kombinezon, odsłaniający wszystko, co tylko możliwe, i dekolt aż do pasa. I to na spotkanie z przyszłą teściową. Ledwo powstrzymałam się, by nie porozmawiać z Michałem na osobności.

Zrzuciłam to na nerwy, na stres. Ale nie. Z czasem stało się tylko gorzej. Po ślubie Miś prawie nie dzwonił. Starałam się nie narzucać, ale tęskniłam. W końcu sama zadzwoniłam. W słuchawce – lodowaty ton. Innym razem, gdy do mnie telefonował, wyraźnie słyszałam głos Kamili w tle: „Odłóż słuchawkę, przestań z nią gadać”. Nie szeptała, mówiła to głośno, demonstracyjnie.

Nie chciałam robić scen, ale kiedyś zapytałam Michała – o co chodzi? Westchnął i opowiedział. Okazało się, iż Kamila ma trudną przeszłość. W młodości był romans, ciąża, zdrada… Straciła dziecko. Potem chodziła na terapię. Tłumaczył, iż teraz jest w porządku, tylko trochę przewrażliwiona. Ale ja czuję – to nie przewrażliwienie. To wrogość. Otwarta, zła.

Kilka dni po tej rozmowie Kamila sama do mnie zadzwoniła. Krzyczała. Oskarżała mnie o wszystko, co tylko możliwe. Mówiła, iż celowo nastawiam syna przeciw niej, iż chcę zniszczyć ich rodzinę, iż wtrącam się w ich życie. Byłam w szoku. Ja?! Ja, która całe życie dałam synowi, wychowałam go sama, teraz jestem potworem?

Miś, jak zwykle, nie stanął w mojej obronie. Powtórzył tylko to, co zawsze: „Mamo, jestem dorosły, mam swoją rodzinę”. A kim ja jestem? Już nikim? Kobieta, która urodziła i wychowała – nie ma prawa choćby do zwykłej rozmowy?

Mieszkają w jej mieszkaniu. Trzypokojowe, świeżo wyremontowane. Kamila przechwalała się, iż to jej zasługa, sama je kupiła. Rozumiem, iż mieszkanie to istotny argument. Ale czy przez metry kwadratowe warto odcinać syna od matki?

Nic nie wymagam. Nie proszę o pieniądze, nie narzucam się z wizytami. Chciałam tylko pozostać częścią jego życia. Usłyszeć, jak się ma, przyjść w gości, przytulić. Czy to zbrodnia?

Czasem myślę, iż Kamila po prostu zazdrości. Nie Michała, nie. Mojego wpływu. Choć jaki tam wpływ – zostały tylko wspomnienia. Z nią rozmawia na wszystkie tony, ze mną – oficjalnie i zdawkowo. Jakbym była obca.

Ale wciąż mam nadzieję. Że przejrzy, zrozumie, iż nie można tak – wymazywać matki z życia tylko dlatego, iż żona tak każe. Że będą mieć silne małżeństwo, iż pojmą, iż miłość do matki to nie zdrada wobec żony.

Wypełniłam swoją rolę. Urodziłam, wychowałam, postawiłam na nogi. A teraz – puszczam. Ale wciąż czekam. Że przypomni sobie. Zadzwoni. Przytuli. Nie dlatego, iż musi. Tylko dlatego, iż kocha.

Idź do oryginalnego materiału