Nasz syn Stanisław ma już 27 lat, ponad pięć lat temu ukończył prestiżowy uniwersytet i zdobył specjalizację w dziedzinie przetwarzania danych. Na praktyce był za granicą, w Holandii, i byliśmy przekonani, iż będzie próbował wyjechać do pracy za granicę.
Ale Stanisław powiedział:
– Tam wszystkie miejsca są już zajęte. Zanim zrobię tam karierę, to już będę musiał iść na emeryturę. Poza tym nie chcę być cały czas obcym wśród równych sobie – widziałem, jak na nas patrzą. Nieważne, co robisz, zawsze będziesz tam traktowany jak człowiek drugiej kategorii.
– No cóż, masz rację. A co z pracą tutaj? – odpowiedziałam.
– Mamo, mam już cztery świetne oferty, a choćby nie mam jeszcze roku doświadczenia. Big Data to teraz hit, biorą bez zastanowienia!
Rzeczywiście, po roku pracował już w dużej firmie IT. Z mężem nie mogliśmy uwierzyć, kiedy syn powiedział, ile zarabia.
– To co, zarabiasz prawie dwa razy więcej ode mnie? – zdziwił się mąż.
– Na to wygląda – uśmiechnął się Stanisław.
Moje matczyne serce triumfowało. Taki sukces syna na starcie dorosłego życia oznaczał, iż dobrze wykonaliśmy naszą rolę jako rodzice.
Trochę martwiłam się, iż młody chłopak z takimi sumami w rękach może zacząć wydawać na głupoty, ale Stanisław niczego szczególnego nie kupował: tylko komputer do gier i od czasu do czasu ubrania ulubionej marki.
– Oszczędza na mieszkanie! No i super! – pomyślałam.
Ale minęło prawie pięć lat, na koncie syna zebrała się suma wystarczająca na połowę jednopokojowego mieszkania, a choćby na całe, jeżeli dobrze poszukać, a on nie robi żadnych kroków w kierunku zakupu nieruchomości.
Pamiętam, jak w swoim czasie nie mogłam się doczekać, by wyprowadzić się z domu – to było takie wspaniałe, gdy nikt ci nic nie mówi, i możesz robić wszystko po swojemu.
Syn żyje u nas jak w hotelu. Nie gotuje, nie pierze, choćby jego rzeczy do prania zbieram ja. jeżeli nie jest w pracy albo na spotkaniu z przyjaciółmi, godzinami siedzi przy komputerze i gra.
Ta sytuacja zaczęła mnie irytować, więc postanowiłam z nim porozmawiać.
– Stanisław, jakie masz plany na przyszłość? Na przykład w kwestii mieszkania? – zapytałam.
– Nic nie planuję. Przecież już mieszkam w domu. Po co mam się gdzieś przeprowadzać? – wzruszył ramionami syn.
– Nie chcesz mieszkać samodzielnie? – zdziwiłam się.
– Przecież już żyję samodzielnie, pracuję prawie pięć lat. Nie proszę was o nic. A mieszkanie samemu jest po prostu nieopłacalne – trzeba płacić za kredyt, usługi sprzątające, jedzenie… Po co? – odpowiedział Stanisław.
– Czyli, gdybyś mieszkał sam, wynajmowałbyś specjalne usługi do sprzątania i gotowania? – dopytałam.
– Oczywiście – odpowiedział szczerze syn.
– A dlaczego nie robisz tego tutaj, w domu? Czy ja jestem twoją służącą? choćby skarpetek nie możesz wrzucić do kosza na brudne pranie! – zirytowałam się.
– Myślałem, iż ci się to podoba. No wiesz, kobiety lubią gotować, sprzątać… Ja lubię gry, a wy macie swoje hobby – odpowiedział zdziwiony syn.
– No pewnie! Całe życie marzyłam, by sprzątać po dorosłym synu i gotować mu obiady! Czy ty spadłeś z Księżyca? Prace domowe zajmują mi połowę dnia, może w wieku 50 lat już zasługuję na odpoczynek? – nie mogłam się uspokoić.
– Czego chcesz, mamo? – zapytał Stanisław.
– Bardzo cię kochamy i jesteśmy dumni z twoich osiągnięć, ale nadszedł czas, byś założył własny dom i nauczył się zarządzać swoim życiem. Nie jesteś już uczniem! Zacznij szukać mieszkania, a my z ojcem ci pomożemy – odpowiedziałam.
– Co za szaleństwo… Czym ja przeszkadzam? – burknął syn i poszedł do swojego pokoju.
Myśli, iż się uspokoję i wszystko będzie jak dawniej. Nic z tego! jeżeli ci dorośli faceci chcą żyć jak dzieci, to my się na to nie zgadzamy. Pomożemy mu dorosnąć!