**Dziennik, 15 października**
Mamo, widziałaś, co syn o tobie napisał? głos Kasi drżał ze złości, telefon ledwo nie wypadł jej z rąk. Nie, nie o mnie! O tobie! O Wojtku! Twój ukochany Wojtuś! Wrzucił to na Facebooka!
Anna Kowalska powoli opadła na kuchenny stołek, przycisnęła słuchawkę mocniej do ucha. W brzuchu coś się boleśnie ścięło, tak jak wtedy, gdy lekarze ogłosili diagnozę Zbyszkowi. Tylko teraz było jeszcze gorzej.
Co napisał, Kasiu? szepnęła, choć domyślała się, iż nic dobrego.
Tam tam cała ściana tekstu! O tym, jaka jesteś matką! Że całe życie go kontrolowała, nie dawała żyć! Że przez ciebie nie ma związku! Mamo, nie mogę tego czytać, ręce mi się trzęsą! A te komentarze Boże, co ludzie piszą!
Zamknęła oczy. Kuchnia wokół pociemniała, tylko lodówka warczała cicho, jak zawsze wieczorem. Na stole styła niedojedzona kasza gryczana Wojtek nie przyszedł na obiad, chociaż specjalnie ugotowała, jak lubi, z kotletami schabowymi.
Mamo, słyszysz mnie? zaniepokoiła się Kasia.
Słyszę, córeczko. A co w komentarzach?
Nie chcę powtarzać. Lepiej sama nie czytaj, dobrze? Twoje serce Przyjechałabym do ciebie, dobrze?
Nie trzeba, Kasiu. Już późno, dzieci do łóżka trzeba położyć. Ja ja sobie poradzę.
Odłożyła słuchawkę i długo siedziała bez ruchu. Za oknem zapadał październikowy zmrok, na podwórku zapaliły się latarnie. Gdzieś płakało dziecko, trzasnęły drzwi klatki. Zwykłe dźwięki zwykłego wieczoru, tylko w środku wszystko było wywrócone do góry nogami.
Wojtek wrócił koło jedenastej, śmierdział piwem i papierosami. Anna czekała na niego w przedpokoju, patrzyła, jak ściąga buty, nie patrząc na nią.
Zjesz kolację? spytała cicho.
Nie chce mi się. Powiesił kurtkę na wieszaku, wciąż unikając jej wzroku.
Wojtku
Co? odwrócił się gwałtownie, a w jego oczach zobaczyła coś obcego. Złość? Wstyd?
Po co to napisałeś?
Zamilął, przetarł nos. Nagle zauważyła, jak postarzał w ostatnich miesiącach. Wojtek miał już trzydzieści dwa lata, a ona wciąż widziała w nim chłopca, który wracał ze szkolnej bójki i chwalił się dwóją z matematyki.
Mamo, nie chciałem cię urazić powiedział w końcu. Po prostu mam teraz ciężki okres. Z Magdą się rozstaliśmy, w pracy problemy. A psycholożka mówi, iż muszę przepracować dziecięce traumy.
Traumy? powtórzyła Anna. Jakie traumy? Co ja ci takiego zrobiłam?
Mamo, no przecież wiesz Zawsze byłaś zbyt troskliwa. Pamiętasz, jak na studiach dzwoniłaś codziennie, pytałaś, czy jadłem, czy się ciepło ubrałem? Jak poznałaś moją sąsiadkę z akademika i prosiłaś, żeby na mnie uważała?
Anna oparła się o ścianę. Tak, pamiętała tę sąsiadkę, Ewę. Dobra dziewczyna, z wielodzietnej rodziny. Często ją częstowała pierogami, prosiła, żeby Wojtka nakarmiła, gdy zapomniał. Co w tym złego?
A pamiętasz mówił dalej, wchodząc do pokoju jak przyjeżdżałaś co tydzień? Przywoziłaś słoiki z zupą, prałaś mi ubrania? Koledzy się ze mnie śmiali.
Chciałam pomóc szepnęła. Mam tylko was, ciebie i Kasię. Po tym, jak tata zmarł
Właśnie! zerwał się. Wylałaś na nas całą swoją niewykorzystaną miłość! A my się dusiliśmy! Kasia wyszła za mąż, wyjechała, a ja
A ty co? Zabraniałam ci czegoś? Przeszkadzałam się ożenić?
Wojtek usiadł na kanapie, schował twarz w dłoniach.
Mamo, nie rozumiesz. Tak, nigdy nic nie zabraniałaś. Ale zawsze byłaś obecna! Zawsze! Moje dziewczyny karmiłaś, rozpieszczałaś, a potem czuły się zbędne. Po co im ja, skoro mam mamę, która wszystko za mnie robi?
Magda też tak myślała?
Magda westchnął ciężko. Magda powiedziała, iż jestem niedojrzały. Że w wieku trzydziestu dwóch lat mieszkam z mamą jak nastolatek. Że czas nauczyć się samodzielności.
Anna weszła do kuchni, włączyła czajnik. Dłonie drżały, ledwo ustawiła kubki. Wojtek stanął w drzwiach.
Mamo, nie chciałem cię zranić. Naprawdę. Ale musiałem to wyrzucić z siebie, rozumiesz? W internecie łatwiej. Ludzie dzielą się doświadczeniami, radzą
I co ci poradzili? spytała, nie odwracając się.
Różnie. Jedni mówią, żeby wyprowadzić się od rodziców. Inni, żeby postawić granice. Jeszcze inni piszą, iż sami mają podobnie.
Nalała herbatę, wsypała cukier. Przypomniała sobie, jak dwadzieścia lat temu stała w tej samej kuchni i parzyła herbatę dla Zbysia, gdy źle znosił chemię. Jak prosił, żeby nie odchodziła, trzymał ją za rękę i mówił: Aniu, obiecie, iż zadbasz o nasze dzieci. Że nie dasz ich skrzywdzić.
Mamo, wszystko w porządku? zaniepokoił się Wojtek. Płaczesz?
Nie zauważyła nawet, gdy łzy spłynęły po policzkach. Otrząsnęła je rękawem szlafroka.
Wojtku, może masz rację. Może naprawdę byłam zbyt Po prostu bałam się. Po śmierci taty bałam się was stracić. Że nie dam rady sama. Że nie zastąpię wam ojca.
Syn podszedł bliżej, niezgrabnie objął ją za ramiona.
Mamo, dałaś radę. Wyrośliśmy na normalnych ludzi. Ale teraz ja muszę nauczyć się być dorosły naprawdę.
Więc się wyprowadzisz?
Jeszcze nie wiem. Może. Muszę się zastanowić.
Pili herbatę w milczeniu. Anna patrzyła na syna i próbowała sobie wyobrazić mieszkanie bez niego. Budzenie się w pustym domu, gotowanie tylko dla siebie, brak pytań: O której wrócisz?. Straszne, a jednocześnie wyzwalające?
A co Kasia powiedziała? spytał Wojtek.
Bardzo się złościła. Chciała przyjechać, bronić mnie.
No jasne. Zawsze











