Syn odkrywa, komu przypadnie mieszkanie, i wydala matkę. Dlaczego zdecydował się oddać ją siostrze, która odwróciła się w potrzebie?

polregion.pl 1 tydzień temu

Czasem wydaje się, iż miłość dzieci do matki to prawda niepodważalna, twarda jak skała. Ale przychodzi dzień, gdy ta skała pęka – pod ciężarem okoliczności, chciwości i zimnego obojętnia. Dokładnie tak stało się w rodzinie Anny i Krzysztofa, gdzie wszystko zaczęło się od choroby, a skończyło zdradą i bólem.

Gdy Marii Kazimierze – ich starszej matce – przytrafił się udar, pierwszymi, do których zwrócono się o pomoc, były jej dzieci. Starsza córka Anna, mimo stabilnej pracy i dorosłej córki, od razu odmętwiała zabrania matki do siebie. Mówiła, iż ma tylko kawalerkę, nie ma warunków, nie ma czasu, a sama „nie udźwignie takiej odpowiedzialności”.

Wtedy Krzysztof, młodszy syn, bez zastanowienia zabrał matkę do swojego dwupokojowego mieszkania w Łodzi. Jego żona – Kinga – nie protestowała, wręcz starała się pomóc. Początkowo było ciężko: Maria Kazimiera leżała, nie mówiła, wymagała ciągłej opieki. Krzysztof zaproponował siostrze podzielenie kosztów opiekunki, ale Anna stanowczo odmówiła – ma kredyt hipoteczny, pożyczki, córkę na studiach.

– Wybacz, Krzysiu, naprawdę nie mogę – tylko tyle powiedziała.

Na pomoc przyszła Kinga. Rzuciła pracę i wzięła na siebie opiekę nad teściową. Myła, karmiła łyżeczką, robiła zastrzyki, zmieniała pościel. Dzięki tej trosce i cierpliwości Maria Kazimiera powrótwia do zdrowia. Zaczęła znów mówić, ruszać się, choćby pomagać trochę w domu. I gdy nadszedł dzień, w którym mogłaby wrócić do siebie – sama poprosiła:

— Krzysiu, chcę zostać u was. Tu czuję się spokojna, wnuki są blisko, a ty z Kingą – jak rodzina.

Krzysztof z żoną wymienili spojrzenia i zgodzili się. Puste mieszkanie Marii Kazimiery w centrum zostało nietknięte – sama nie nalegała na sprzedaż. Wszystko byłoby dobrze… dopóki Krzysztof nie usłyszał przypadkiem rozmowy matki z Anną przez telefon.

— Córeczko, już podjęłam decyzję. Sprzedam swoje mieszkanie, spłacę resztę twojego kredytu. Ty i Zosia zasługujecie na spokój. A może choćby zostanie coś na mały domek letniskowy – dla ciebie i wnuczki.

Te słowa przecięły Krzysztofa jak nóż. Nie mógł uwierzyć własnym uszom. Ta, która przez trzy lata nie troszczyła się o matkę, dostanie wszystko? A on? Jego rodzina? Gdzie sprawiedliwość?

— Mamo, wiesz przecież, ile włożyliśmy w twoje zdrowie? Ile nieprzespanych nocy Kinga spędziła przy tobie? A ty chcesz oddać wszystko siostrze, która choćby na opiekunkę nie dała złotówki? – spytał wieczorem.

Ale Maria Kazimiera tylko westchnęła:

— Krzysiu, Asia ma więcej trudności, a wy z Kingą dacie radę, jesteście silni…

Te słowa dobiły Krzysztofa. Tej samej nocy, nie panując nad sobą, w milczeniu spakował rzeczy matki i zawiózł je do Asi. Po prostu postawił walizki pod drzwiami, zadzwonił i odjechał.

— Chcesz dzielić majątek – podziel też obowiązki – krótko napisał do siostry.

Następnego ranka Kinga długo płakała. Ale w przeciwieństwie do męża nie była zła. Po prostu bolało ją to: trzy lata życia, trzy lata oddania duszą i ciałem – a w zamian tylko obojętność i zdrada.

Krzysztof nie ukrywa: może postąpił gwałtownie. Ale jeżeli sprawiedliwości nie ma w sercu matki, może znajdzie się w oczach córki? Zastanawia się – czy syn zawsze musi być silny i cierpliwy, gdy jego szczere czyny nie są doceniane?

Czasem dzieci kochają naprawdę. Ale tylko do dnia, w którym dowiedzą się, komu przypadnie mieszkanie… Tego nauczyło mnie życie – iż choćby najczystsza miłość może się rozpaść, gdy na drodze stoi interes.

Idź do oryginalnego materiału