Światowy Dzień Ubogich w Opolu. Zaproszono bezdomnych i ludzi w potrzebie

opolska360.pl 3 godzin temu

Dzień Ubogich obchodzony jest z inicjatywy papieża Franciszka po raz ósmy (zawsze w ostatnią niedzielę zwykłą roku kościelnego). W Opolu w tym roku ustawiono dwa razy większy namiot niż poprzednio, a i on zapełnił się w całości.

Bardzo wielu uczestników tej biesiady to na co dzień podopieczni prowadzonego przez diecezję opolską Domu Nadziei (obok placówki w Opolu jest także dom w Dylakach). Kieruje nim siostra Aldona Skrzypiec, jałmużnik biskupa opolskiego od 8 lat przebywająca w Opolu.

Jak się zmienia Dom Nadziei

– Zaczynaliśmy od dzielenia się żywnością na ulicy – mówi siostra. – Dom Nadziei działa od czterech lat. Zmieniają się osoby, które do nas trafiają po pomoc. Zmieniają się wolontariusze. Bardzo dużej grupie osób bezdomnych udało się konkretnie pomóc. Są dzisiaj w DPS-ach albo usamodzielniły się, udało im się znaleźć pracę, choćby doraźną i radzą sobie. Ale przybywają nowi. Pan Jezus powiedział: ubogich będziecie zawsze mieli u siebie. I to jest prawda. Każdego dnia do naszego domu przychodzi, by zjeść, wyprać rzeczy, skorzystać z pomocy prawnej czy psychologicznej albo po lekarstwa po 80, a czasem i 100 osób.

– Dbamy nie tylko o jedzenie i ubranie ale bardzo konkretnie chcemy im także otwierać ludziom drogę do Pana Boga. Organizujemy – dla chętnych – wspólne modlitwy, pielgrzymki, wyjazdy. Bierzemy też razem udział w pogrzebach osób bezdomnych. To jest uwrażliwienie nas wszystkich na koniec naszego życia.

Ubodzy o sobie

– Mam na imię Wojciech – mówi spotkany obok kościoła „na górce” podopieczny Domu Nadziei. – Mówię czasem żartem, iż mam w Opolu swój kościół i ulicę. Do Domu Nadziei jeżdżę codziennie. Z rana, żeby zjeść śniadanie. Bez tego człowiek nie potrafi się uruchomić. I wracam do mieszkania socjalnego w Nowej Wsi Królewskiej, gdzie trafiłem po śmierci matki. Czego mi w życiu brakuje? Szczęścia i słodyczy. Nie miałem go w życiu wiele. A im człowiek starszy, tym gorzej. Nie spotykam znajomych, gdzie nie pojedziesz pustka.

– Ja już nie przychodzę do Domu Nadziei, bo ja tam mieszkam – w Dylakach – dodaje pan Waldemar. – Jestem chory na płuca. Mam astmę. Dostałem tam pomoc.

– Jestem bywalcem Domu Nadziei – przyznaje pan Andrzej. – Przychodzę spotkać się z ludźmi. Bo emerytura to także samotność. To jest przyjazne miejsce. Ta obecność, możliwość rozmowy, pomoc duchowa jest dla mnie najważniejsza. Choć z jedzenia też korzystam.

Pan Zygmunt jest wolontariuszem w Domu Nadziei. – To jest moja codzienność – mówi. – Udzielam się tam stale. Między innymi pracuję w kuchni. Lubię to. Kiedyś też byłem ubogi. Mam takie życiowe doświadczenie, iż zostałem sam na świecie. Nie chcę o tym więcej mówić. To jest moja motywacja, żeby pomagać.

Symboliczny dzień

– Dzisiejszy dzień jest dniem symbolicznym – mówił, witając gości prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski. – Chcemy się wspólnie spotkać. Zastanowić się nad tym, co możemy zrobić, żeby razem zadbać o ubogich. Zastanowić się, kto jest ubogim. Chcemy tu razem spędzić czas. Także dać szansę tym, którzy czują się zaspokojeni, bogaci i chcą dzielić się tym co mają. By wiedzieli komu i jak można te dary przekazać.

Biskup Andrzej Czaja przywołał fragment orędzia papieża na Światowy Dzień Ubogich,

– Ubogim zamieszkującym nasze miasta i należącym do naszych wspólnot mówię – cytował Franciszka biskup. – Nie traćcie tej pewności, iż Bóg jest czuły wobec każdego z was i jest blisko was. Nie zapomina o was. Nigdy nie mógłby zapomnieć. (…) – Z całego serca wszystkim wam życzymy, byście nie stracili tej nadziei, której źródłem jest Bóg. On, który nas kocha, jest z nami, ma w sobie wielką moc. On pragnie naszego szczęścia. Trzeba tylko wierzyć. Bo, kto ma wiarę, ma także nadzieję. choćby w najtrudniejszych momentach życia. Życzymy wam też, byście doświadczali bliskości Boga w osobach, które przychodzą wam z pomocą. Byście w nich widzieli dłonie Bożej Opatrzności. Serce Boga.

Nikt nie wyszedł głodny

Nikt z namiotu nie miał prawa wyjść głodny. Polski Czerwony Krzyż zatroszczył się o żurek. MONAR ze Zbicka o bigos. Nie zabrakło smażonego drobiu. O ciasto – to już tradycja – zatroszczyła się gmina Łubniany. Na wszystkich uczestników czekały gorące napoje, jogurty itd. Potrawy roznosili młodzi wolontariusze.

Na scenie koncertował zespół dzieci z ośrodka „Szansa”, a po nich publiczność bawił śląskim programem kabaretowym zespół „FEST”.

Obok głównego namiotu można było skorzystać z różnych porad oraz otrzymać ciepłą odzież.

Przed spotkaniem w namiocie bp Andrzej Czaja przewodniczył w kościele „na górce” mszy św. w intencji ubogich i bezdomnych.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału