NAPAD
Po przekroczeniu jakiejś granicy, dzik Absur został napadnięty przez wygolonych ludzi z kijami w ręku.
- Kim jesteś, dziwolągu? - spytał najwyższy z nich, o nabrzmiałych bicepsach.
- Jestem dzikiem Absurem z dalekiego kraju - wyjaśnił przestraszony Absur.
- Dzikiem? Czy dzikim? I co to za nazwisko? Z jakiej nacji pochodzisz? - spytał inny, mały i chudy, chyba mniej ważny.
- Nie wiem z jakiej nacji, nie wiem - bronił się Absur.
- Jak to nie wiesz? Każdy ma jakąś nację. Każdy gdzieś przynależy - powiedział wysoki i zmierzył dzika Absura surowym okiem. - To jesteś dzikiem czy człowiekiem? Wyglądasz dziwacznie.
- Ni pies ni wydra - zaśmiał się chudy. - Odmieniec. Tu takich nie potrzebujemy. Spieprzaj stąd!
- Ale w trymiga! - dodał wysoki i podniósł kij.
Dzik Absur nie czekał, tylko pobiegł w stronę, skąd przyszedł.
Gdy był już dosyć daleko krzyknął:
- Mam was w dupie, durnie!
Myślał, że będą go gonić, ale oni widocznie nie mogli przekraczać granicy.
- Jeszcze cię znajdziemy! - usłyszał tylko.



