Noc przychodzi zbyt wcześnie. Nie zdążyłem stać się dzien-nickiem.
Skraj ceraty w kratę, blat stołu, chłodna gładkość mosiądzu.
Figuratywna lampa z grupy śmieciarka jedzie,
światło dźwigają kochankowie trochę ładniejsi od ludzi w splocie.
Chyba przeżywają wiekowy orgazm-marzenie mocnych
w gębie i słabych w kłębie adonisów,
manekinów w secondhandzie i kiepsko jarzących żarówek.
Kapcie parzą stopy. Wszystko stopnieje w klimacie
po erupcji. Tylko orgazmy, szkoda że.
Idę po herbatę. Kapcie szumią szur, szur. Szur.






