Już sto razy żałowałam, iż zdecydowałam się zabrać mojego nowego chłopaka, Adama, na te świąteczne spotkanie do mojej mamy, Barbary Kowalskiej. Wydawałoby się, iż rodzinne święta to coś miłego: babki, pisanki, bliscy przy stole. Ale gdy zobaczyłam, ile osób wcisnęło się do domu mamy, chciałam zawrócić i uciec. Wszystkie moje trzy siostry – Kinga, Weronika i Jolanta – przyjechały z mężami i dziećmi. Do tego wujek Marek, brat mamy, z żoną i dwoma dorosłymi synami. A także jacyś dalsi krewni, których szczerze mówiąc ledwo pamiętałam z imienia. I w samym środku tego rodzinnego cyrku – ja i Adam, mój nowy chłopak, którego postanowiłam przedstawić rodzinie. Lepiej było tego nie robić.
Przygody zaczęły się już od progu. Ledwo weszliśmy, a mama rzuciła się na Adama z pytaniami: „Adam, a czym się zajmujesz? Ile masz lat? Jakie macie plany?” Adam trzymał się dzielnie, odpowiadał spokojnie, z uśmiechem, ale widziałam, jak się spiął. A moje siostry, jakby się zmówiły, postanowiły urządzić mu prawdziwy egzamin. Kinga, najstarsza, od razu zaczęła opowiadać, jak jej mąż dostał awans i kupili nowe auto. Weronika chwaliła się, iż jej córka już tańczy balet i występuje na scenie. Jolanta, najmłodsza, tylko dolewała oliwy do ognia, szepcząc z przekąsem: „No i gdzie takiego młodego znalazłaś?” Adam jest ode mnie pięć lat młodszy i wyglądało na to, iż to stało się główną sensacją wieczoru.
Barbara Kowalska, moja mama, uznała, iż jej misją jest nakarmić Adama na śmierć. Co chwila dokładała mu babkę, mówiąc: „Jedz, synku, jakiś ty chudziutki, trzeba się wziąć do jedzenia!” Adam dziękował zawstydzony, ale widziałam, iż ledwo daje radę z mamyną gościnnością. A potem mama zaczęła wspominać: „Wiesz, Adam, nasza dziewczyna w dzieciństwie marzyła, żeby wyjść za lotnika! Ty wprawdzie nie lotnik, ale chłop przystojny, nie zawiedź!” Stół wybuchnął śmiechem, a ja marzyłam, żeby się zapadnąć pod ziemię. Adam tylko się uśmiechnął, ale wiedziałam, iż jest mu niezręcznie.
Wujek Marek, brat mamy, postanowił sprawdzić Adama na wytrzymałość. Nalał mu domowego wina i wzniósł toast: „Za młodych! Ale, chłopie, wiesz, iż u nas w rodzinie jest ostro? Kobiety mamy z charakterem!” Adam skinął głową, wypił, ale zauważyłam, jak mocniej ścisnął moją dłoń pod stołem. A gdy wujek Marek zaproponował mu wyjście na podwórze i „pokazanie, jak się rąbie drewno”, nie wytrzymałam. „Wujku, dosyć, on przecież nie drwal!” – wyrzuciłam z siebie. Wszyscy się zaśmiali, ale Adam wyglądał, jakby już szukał drogi ucieczki.
Dzieci moich sióstr dodały chaosu. Biegały po domu, krzyczały, przewróciły wazon z kwiatami. Jeden z nich, syn Weroniki, podbiegł do Adama i zapytał: „A ty będziesz naszym nowym tatusiem?” Omal nie zakrztusiłam się kompotem. Adam, na jego szczęście, nie stracił rezonu: „Na razie jestem tylko Adamem, ale mogę być twoim kolegą”. Chłopiec kiwnął głową i odbiegł, a ja w duchu biłam Adamowi brawo za opanowanie.
Najgorsze było jednak wspominanie mojej przeszłości. Kinga, niby od niechcenia, przypomniała mojego byłego męża: „No, tamten był starszy, na dobrym stanowisku, a ty teraz w młodych poszłaś?” Poczułam, jak płoną mi policzki. Adam udawał, iż nie słyszy, ale wiedziałam, iż go to uraziło. Mama, próbując rozładować atmosferę, zaczęła opowiadać, jak w młodości piekłam mazurki, ale to tylko pogorszyło sprawę. Siostry i wujek Marek zaczęli wspominać moje dawne romanse, szkolne wybryki i choćby ten raz, gdy przypadkiem podpaliłam firankę na poprzednim rodzinnym spotkaniu. Adam słuchał, uśmiechał się, ale widziałam, iż czuje się obco.
Pod wieczór byłam już na skraju wytrzymałości. Chciałam złapać Adama i uciec do domu. Ale on, jakby wyczuwając mój nastrój, szepnął: „W porządku, daję radę. Twoja rodzina jest… barwna”. I wtedy zrozumiałam, iż robi to dla mnie. To dało mi siłę. Gdy wszyscy zasiedli do kolejnego toastu, zabrałam głos. „Dziękuję, iż tu jesteście – powiedziałam. – Ale chcę, żebyście wiedzieli: Adam jest dla mnie istotny i jestem z nim szczęśliwa. Więc może po prostu świętujmy Wielkanoc bez przesłuchań, dobrze?” Mama skinęła głową, siostry ucichły, a wujek Marek uniósł kieliszek: „Za mądrą kobietę!”
Pod koniec wieczoru atmosfera stała się cieplejsza. Z Adamem choćby zatańczyliśmy przy starych piosenkach, które puściła Jolanta. Złapałam się na tym, iż mimo całego tego zamieszania, cenię tę chwilę z bliskimi. Tak, potrafią być nie do zniesienia, ale to moja rodzina. A Adam… przeszedł tę próbę z klasą. Gdy wsiadaliśmy do samochodu, odwrócił się do mnie i powiedział: „Wiesz, twoja mama ma rację. Jesteś dziewczyną, której nie można zawieść”. Wybuchnęliśmy śmiechem i zrozumiałam, iż ten szalony dzień zbliżył nas do siebie.
Teraz myślę, iż następnym razem przyjedziemy do mamy tylko na herbatę, bez całej tej gromady. Albo chociaż poproszę siostry, żeby darowały sobie komentarze. Ale jedno wiem na pewno: Adam jest wart wszystkich tych rodzinnych spotkań. Prawdziwe więzi pokazują się w ogniu prób, a on udowodnił, iż potrafi być częścią czegoś większego. Rodzina może czasem przytłaczać, ale to właśnie w tych chwilach widać, kto naprawdę stoi przy tobie.