Sto razy pożałowałam, iż z nowym chłopakiem pojechałam na świąteczne spotkanie u mojej mamy.

polregion.pl 2 dni temu

Już setki razy żałowałam, iż z moim świeżo upieczonym chłopakiem, Wojtkiem, wybraliśmy się na te świąteczne rodzinne spotkanie do mojej mamy, Haliny Kazimierzówny. Święta to niby taki miły czas: babki, pisanki, bliscy przy stole. Ale gdy zobaczyłam, ile osób wtłoczyło się do domu mamy, miałam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie. Wszystkie moje trzy siostry – Kinga, Zofia i Weronika – przyjechały z mężami i dziećmi. Do tego wujek Ryszard, brat mamy, z żoną i dwoma dorosłymi synami. I jeszcze jacyś dalsi krewni, których szczerze mówiąc ledwo pamiętałam po imieniu. A w centrum tego rodzinnego tornado – ja i Wojtek, którego postanowiłam przedstawić rodzinie. Może lepiej byłoby tego nie robić?

Przygody zaczęły się już od progu. Ledwo przekroczyliśmy próg, a mama już zasypywała Wojtka pytaniami: „Wojtek, czym się zajmujesz? Ile masz lat? Jakie macie plany?” Wojtek dzielnie trzymał fason, uśmiechał się, ale widziałam, iż jest spięty. A moje siostry, jakby się zmówiły, postanowiły urządzić mu prawdziwy egzamin. Kinga, najstarsza, od razu zaczęła opowiadać, jak jej mąż dostał awans i kupili sobie nowe auto terenowe. Zofia przechwalała się, iż jej córka już tańczy balet i występuje na scenie. Weronika, najmłodsza, tylko dolewała oliwy do ognia, sycząc do mnie: „No, siostrzyczko, gdzie takiego młodego złapałaś?” Wojtek jest ode mnie pięć lat młodszy i najwyraźniej to stało się główną sensacją wieczoru.

Halina Kazimierzówna, moja mama, uznała, iż jej misją jest utuczyć Wojtka. Co chwila dokładała mu kawałek babki, mówiąc: „Jedz, synku, jakiś ty chudy, trzeba się wzmocnić!” Wojtek dziękował zawstydzony, ale widziałam, iż ledwo radzi sobie z mamą. A potem mama zaczęła wspominać: „Wojtku, nasza dziewczynka w dzieciństwie chciała wyjść za pilota! Ty może i nie pilot, ale chłopak przystojny, nie zawiedź!” Stół wybuchnął śmiechem, a ja marzyłam, żeby ziemia się pode mną otworzyła. Wojtek tylko się uśmiechał, ale wiedziałam, iż jest mu niezręcznie.

Wujek Ryszard postanowił przetestować Wojtka na wytrzymałość. Nalał mu domowego wina i wzniósł toast: „Za młodych! Ale chłopak, rozumiesz, iż u nas w rodzinie jest twardy reżim? Kobiety mamy z charakterem!” Wojtek skinął głową, wypił, ale zauważyłam, jak mocniej ścisnął moją dłoń pod stołem. A gdy wujek zaproponował mu wyjście na podwórko i „pokazanie, jak się rąbie drewno”, nie wytrzymałam. „Wujku, daj spokój, on nie jest drwalem!” – wyrwało mi się. Wszyscy się zaśmiali, ale Wojtek chyba już myślał o ucieczce.

Dzieci sióstr dodały jeszcze więcej chaosu. Biegały po domu, krzyczały, przewróciły wazon z kwiatami. Jeden z nich, syn Zofii, podbiegł do Wojtka i rzucił: „A ty będziesz naszym nowym tatusiem?” Mało nie zakrztusiłam się kompotem. Wojtek, na jego szczęście, nie stracił reżimu: „Na razie jestem Wojtkiem, ale mogę być twoim kumplem”. Chłopiec skinął głową i pognał dalej, a ja w duchu biłam Wojtkowi brawo.

Najgorsze jednak było wspominanie mojej przeszłości. Kinga, niby od niechcenia, przypomniała mojego byłego męża: „No tamten był starszy, na stanowisku, a ty teraz w młodych gustujesz?” Poczułam, jak płoną mi policzki. Wojtek udawał, iż nie słyszy, ale wiedziałam, iż go to uwiera. Mama, próbując rozładować sytuację, zaczęła opowiadać, jak w młodości piekłam babki, ale tylko pogorszyła sprawę. Siostry i wujek Ryszard zaczęli na wyścigi przypominać moje dawne romanse, szkolne wybryki i choćby ten raz, gdy przypadkiem podpaliłam firankę na rodzinnym spotkaniu. Wojtek słuchał, uśmiechał się, ale widziałam, iż czuje się jak obcy.

Pod wieczór byłam na granicy wytrzymałości. Chciałam złapać Wojtka i uciec do domu. Ale on, jakby wyczuwając mój nastrój, szepnął: „W porządku, daję radę. Twoja rodzina jest… kolorowa.” I wtedy zrozumiałam, iż robi to dla mnie. Dodało mi to sił. Gdy wszyscy zasiedli do kolejnego toastu, postanowiłam zabrać głos. „Dzięki, iż wszyscy tu jesteście – powiedziałam. – Ale chcę, żebyście wiedzieli: Wojtek jest dla mnie istotny i jestem szczęśliwa, iż jest ze mną. Więc może po prostu świętujmy i odpuścimy przesłuchanie, co?” Mama skinęła, siostry ucichły, a wujek Ryszard podniósł kieliszek: „Za mądrą kobietę!”

Pod koniec wieczoru atmosfera zrobiła się bardziej swojska. choćby zatańczyliśmy z Wojtkiem pod stare przeboje, które włączyła Weronika. Złapałam się na tym, iż mimo całego tego cyrku, jest mi bliski ten czas z rodziną. Tak, potrafią być nieznośni, ale to moja krew. A Wojtek… przeszedł tę próbę z honorem. Gdy wsiadaliśmy do samochodu, odwrócił się do mnie i powiedział: „Wiesz, twoja mama ma rację. Jesteś dziewczyną, której nie można zawieść.” Rozśmieszyło nas to i pomyślałam, iż ten szalony dzień zbliżył nas do siebie.

Teraz myślę, iż następnym razem przyjedziemy do mamy tylko na herbatę, bez całego tego tłumu. Albo chociaż poproszę siostry, żeby odpuściły sobie komentarze. Ale jedno wiem na pewno: Wojtek jest wart wszystkich tych rodzinnych zjazdów.

Idź do oryginalnego materiału