Stewardessa zauważyła, jak 10-letni chłopiec pokazuje dziwny znak palcami: kilka minut później samolot musiał awaryjnie lądować

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Był to zwykły poranny lot z Wrocławia do Gdańska. Słońce dopiero wstawało, gdy stewardesa Katarzyna przemierzała przejście między rzędami, sprawdzając, czy wszyscy pasażerowie zapięli pasy. Wszystko przebiegało rutynowo, dopóki jej uwagi nie przykuł chłopiec przy oknie w trzecim rzędzie.
Był jednym z tych cichych dzieci, które starają się nie rzucać w oczy. Wyglądał na dziesięć, może jedenaście lat. Obok niego siedział mężczyzna około czterdziestki, o krępej posturze. Trzymał rękę na podłokietniku, lekko dotykając ramienia chłopca. Jego spojrzenie było chłodne, przenikliwe.
Katarzyna już miała przejść dalej, gdy nagle zauważyła, iż chłopiec ledwo dostrzegalnie złożył palce w dziwny znak. Najpierw nie zwróciła na to uwagi może się tylko bawił. Ale kilka minut później samolot wykonał awaryjne lądowanie, a wszystkich pasażerów ewakuowano.
Coś w spojrzeniu chłopca zaniepokoiło stewardesę: było pełne niepokoju i niemego błagania.
Później, gdy mężczyzna wstał i skierował się do toalety, chłopiec powtórzył ten sam gest. Tym razem jednak z desperacją. Jego oczy wypełnił strach.
Katarzyna zatrzymała się. Znała ten znak. Przeszła szkolenie z kodów gestów, których mogą używać dzieci w niebezpieczeństwie. Ten oznaczał prośbę o pomoc.
Nie dając po sobie poznać, podeszła bliżej i, uśmiechając się, podała mu szklankę soku jabłkowego.
Twój ulubiony, prawda?
Chłopiec skinął głową w milczeniu, drżącymi rękami biorąc szklankę. Znów się rozejrzał jakby bał się, iż tamten wróci.
Gdy mężczyzna powrócił, rzucił na Katarzynę badawcze spojrzenie. Jego czoło lśniło od potu, choć klimatyzacja działała bez zarzutu. Usiadł i natychmiast spojrzał na dziecko, a potem na telefon.
Katarzyna poczuła, jak przyspiesza jej puls.
Niepostrzeżenie przekazała notatkę pilotom przez koleżankę: Możliwe porwanie. Rząd 3A. Dziecko daje sygnał o pomoc. Mężczyzna podejrzane zachowanie. Żądanie awaryjnego lądowania i policji na lotnisku.
Dziesięć minut później kapitan ogłosił: Ze względu na usterkę techniczną musimy wykonać niezapowiedziane lądowanie w Krakowie.
Mężczyzna zaczął się denerwować. Poprosił ponownie o wyjście do toalety. Ale w przejściu czekali już dwaj pracownicy ochrony lotniska, uprzedzeni przez załogę.
Gdy go wyprowadzali, krzyczał:
Nic nie rozumiecie! To mój syn! Mam dokumenty!
Jednak dokumenty okazały się fałszywe.
Chłopca na dole już czekali policjanci i przedstawiciel ośrodka opieki społecznej. Gdy delikatnie zapytali, czy zna tego mężczyznę, pokręcił głową i rozpłakał się.
Później okazało się, iż został porwany kilka tygodni wcześniej w innym kraju. Poszukiwania prowadził Interpol i lokalne służby, ale nikt nie spodziewał się znaleźć go w przestworzach.
Katarzyna stała w drzwiach samolotu, patrząc, jak chłopca odprowadzają w bezpieczne miejsce. Odwrócił się, spotkał z nią wzrokiem i tym razem po prostu uniósł dłoń i uśmiechnął się.

Idź do oryginalnego materiału