Sprzedamy dom, mamę zabierzemy do siebie

newsempire24.com 3 dni temu

“Dom sprzedamy, a mamę – do nas”

Tomasz siedział w kuchni ze swoją żoną, Kasią. Ta akurat majstrowała przy piekarniku i gadała bez opamiętania, a on, szykując się do pracy, sączył kawę, patrzył przez okno na wschodzące słońce i próbował wyłapać sens z potoku słów ukochanej.

— Tomek, ty w ogóle słuchasz? — Paznokcie Kasi wbiły się nagle w jego ramię.

— No pewnie, kochanie! — odparł szybko, starając się delikatnie odsunąć jej dłoń. Manicure miała zawsze perfekcyjny.

— To powtórz, co właśnie powiedziałam. — W jej oczach zabłysła zimna stanowczość.

Tomasz westchnął.

— Znów zaczęłaś o sprzedaży domu.

— Tak. I dlaczego?

— jeżeli mama zamieszka z nami, będzie nam lżej. Mniej oszczędzania.

— Przecież wiesz, iż to adekwatnie pustkowie? Nic tam dla nas pożytecznego nie ma. Nie ma sensu, żeby tam mieszkała, emerytura ledwo starcza na rachunki. Po co my mamy za to płacić? Za co? — W głosie Kasi słychać było pogardę i oburzenie. W jej wieku, tuż przed czterdziestką, z taką pewnością siebie, brzmiało to niemal złowieszczo. Ten niski, lekko ochrypły głos potrafił hipnotyzować…

Już nie ten słowiczy śpiew, delikatny i lekki, jak kiedyś… Ale wciąż miało to swój urok.

Tomasz przekroczył czterdziestkę. Przyzwyczaił się jednak robić to, co każe Kasia. Zwykle nie kończyło się źle, wręcz przeciwnie.

— Mama musi gdzieś mieszkać — mruknął niepewnie.

— No właśnie. U nas. A dom sprzedamy. Zarobimy, spłacimy kredyty, poprawimy sytuację. I razem będzie weselej, prawda? — Kasia nie odpuszczała.

Tomasz skinął głową. Choć praca jako inżynier budowlany zapewniała niezłe zarobki, dodatkowa gotówka nigdy nie zaszkodzi. Zwłaszcza iż dom był kiedyś na niego przepisany, a płacić za miejsce, w którym nikt nie mieszka, nie miał ochoty.

— No to jutro wystawiamy ogłoszenie, zadzwoń do mamy, niech się pakuje. Przyjedzie do nas, a kupiec się znajdzie — Kasia uśmiechnęła się nagle, ukazując zęby jak drapieżnica, która zwęszyła zdobycz.

***

Maria zaczęła dzień jak zwykle. Słońce dawno wstało, a starsza kobieta dopiero się obudziła. Wyszła do ogrodu, popatrzeć na drzewa. Nagle w kieszeni spodni zaskrzeczała stara Nokia.

Nowe technologie były dla Marii czarną magią. choćby proste rzeczy, jak obsługa pralki, Tomasz tłumaczył jej wielokrotnie.

A tutaj, na wsi, była sielanka. Czas jakby się zatrzymał – nic skomplikowanego, żadnych niezrozumiałych wynalazków. Ciepłe sercu gazety, sąsiedzi, emerytura po sześćdziesięciu pięciu latach – życie wydawało się udane.

Ale gdy w słuchawce usłyszała głos syna, serce jej się ścisnęło.

— Cześć, mamo. Słuchaj, rozmawialiśmy z Kasią i uznaliśmy, iż czas sprzedać twój dom.

— Co?! — Maria podeszła do ganku i ciężko oddychając, usiadła na ławce.

— No i co ci nie pasuje? Uznaliśmy, iż nie ma sensu, żebyś wegetowała na wsi, lepiej zamieszkasz z nami. Te pieniądze poprawią naszą sytuację.

— Proponujesz mieszkanie z wami? Nie będę wam zawadzać? — spytała ostrożnie.

— Mamo! No co ty! Oczywiście, iż nie. Przygotujemy ci pokój, wszystko, co zechcesz. Będziemy żyć jak prawdziwa rodzina. Tobie też będzie lżej, nie musisz ciągle oszczędzać. Same plusy.

Maria zaczęła nerwowo gryźć wargę. Ale syn nie odpuszczał.

— Już wystawiłem ogłoszenie. Więc pakuj się, jutro sobota, przyjadę po ciebie i twoje rzeczy. Nie zabieraj za dużo, nie chcemy marnować czasu w ciągłe dojazdy.

I tak oto przed Marią zamajaczyła nowa rzeczywistość. Syn gwałtownie się pożegnał — człowiek zajęty.

A ona została na ławce, rozmyślając. Od lat umawiali się z Tomaszem, iż on płaci rachunki. Tak, jej emerytura była skromna, ale czy mogła przypuszczać, iż wykorzysta to jako pretekst i po prostu postawi ją przed faktem?

Wyboru nie miała. Westchnęła ciężko, pogładziła bolące plecy i wróciła do domu, myśląc o ogrodzie, w który włożyła tyle serca…

I którego pewnie już nigdy nie zobaczy!

***

Kasia skrzywiła się.

— Pani Mario, no naprawdę. Mówiłam, żeby nie gotować takich zup. Cała kuchnia śmierdzi.

Z niezadowoloną miną, ostrymi ruchami zdradzającymi irytację, otworzyła okno, by przewietrzyć.

Maria na moment zamarła w osłupieniu.

— To co mam jeść? Nie jestem przyzwyczajona do waszego jedzenia — odparła. — Potrzebuję czegoś konkretnego.

— No to gotuj normalne rzeczy! Makaron z dobrym sosem, coś takiego. Żeby i my mogli zjeść, i goście byli zadowoleni — Kasia odwróciła się z tym swoim drapieżnym uśmiechem.

— Chcesz, żebym gotowała od razu na przyjęcie?

— Dlaczego? Gotuj sobie, ile chcesz! Tylko żeby ładnie pachniało i wyglądało, a nie jak te twoje zupy, gdzie same bryły — W tym momencie Kasia demonstracyjnie wciągnęła nosem powietrze przy oknie.

Maria odwróciła się i smutno wyszła do swojego pokoju, zostawiając nieznośną synową.

Widać było — to dopiero początek wojny.

W myślach mruknęła tylko: “Jeśli tak dalej pójdzie, będę musiała coś zrobić”.

Sprzedaż domu wciąż wydawała jej się szaleństwem.

Tego samego wieczoru, gdy siedzieli w kuchni, a Maria upiekła wszystkim przepyszną zapiekankę, zadzwonił telefon Tomasza.

— Tak, słucham? Obejrzeć dom? W weekend świetnie. Od razu chcą kupić? Super, ale najpierw niech zobaczą.

— Już się znaleźli? — Maria aż otworzyła usta ze zdziwienia.

— No jasne, cena atrakcyjna. Nie chcemy zarabiać, a i remont tam potrzebny.

— A ty, Tomku? — Matka spojrzała na syna surowo.

— A co Tomkowi? Samej nie umiesz rozwiązywać problemów? — Wtrąciła się nagle Kasia. — Pani Mario, zamiast o remontach, pomyśl lepiej o spadku dla wnuków.

— A mam wnuki? — Maria ukłuła ją boleśnie w odpowiedzi.

Kasia na moment zaniemówiła, wpatrującMaria westchnęła ciężko, spakowała ostatnie rzeczy i postanowiła, iż od dzisiaj będzie żyć tylko dla siebie.

Idź do oryginalnego materiału