Opowiem Wam zabawną historyjkę. W zasadzie ta historia mogłaby być smutna, gdyby nie to iż doprowadziłem na końcu do pewnego twistu. Miałem kiedyś stosunek płciowy, to się zdarza. W zasadzie, to był pierwszy taki przypadek w moim życiu i brak doświadczenia dał znać całkiem szybko. Przyjąłem błędne założenie, iż skoro ona jest ode mnie starsza o 5 lat, to na pewno bierze tabletki, w końcu dorosłe kobiety tak robią, co nie? Rano konsternacja, iż w zasadzie to nie bierze i w sumie to dni płodne.
Chwyciłem za telefon, dzwonię od jednego ginekologa do drugiego, koszt wizyty ok. 50-100zł za samo wypisanie recepty, gdy ja byłem totalnie bez grosza, bo wszystko poszło na wino i jedzenie poprzedniej nocy. Dzwonię po szpitalach, tam nikt nie ma czasu nas przyjąć i oni ogólnie to rzadko wystawiają takie recepty. W międzyczasie jadę do koleżanki pożyczyć kasę, przy okazji zahaczając o aptekę w Domach Towarowych Centrum. Wchodzę. Staję przy ladzie. Za ladą stare próchna, sztuk 2. Ja – 160cm, długie włosy, z mordy na 15 lat wyglądałem:
– Dzień dobry, a ile kosztuje Postinor, bo nie wiem czy mi pieniędzy starczy?
– A ile Ty masz lat synku?
– 19
– Heeeeeeela, po ile Postinor?
– 40zł, ale to musi być recepta i my w ogóle to gówniarzom nie powinniśmy sprzedawać.
Wychodzę wkurwiony, zawstydzony i z pragnieniem zemsty, ale pociesza mnie to, iż udaje mi się od zaprzyjaźnionej weterynarz ogarnąć receptę. Jadę więc na Saską Kępę, zabieram receptę, a przy okazji zgarniam też potencjalną matkę. Po drodze kombinuję, jak utrzeć nosa tym babsztylom w aptece. Gdy jesteśmy już pod apteką proszę Magdę, by cokolwiek się nie działo, zachowała spokój.
– Dzień dobry, przyszedłem zrealizować receptę na Postinor dla mojej suki (w tym miejscu patrzę na potencjalną matkę).
Próchno zmienia kolor na buraczanoczerwony, po czym rzuca:
-P… Paaa… (na bezdechu) Pani-sobie-tak-pozwala?
Ja, ze stoickim spokojem sugeruję, by spojrzała na receptę. A na recepcie: suka, mix, lat 3. Mina próchna bezcenna.
Piszę o tym dlatego, iż niecały rok temu PO wprowadziło zmiany w ustawie, pozwalające zakupić pigułki po stosunku bez recepty. Skończyło się szukanie ginekologów, którzy wystawią receptę, użeranie się z aptekarkami i poczucie stresu, iż może zabraknąć czasu by ją zażyć. Niestety, wczoraj z wpisu Nishki (gorąco polecam go przeczytać) dowiedziałem się, iż obecny Minister Zdrowia rozważa ponowną zmianę tej regulacji. Dlaczego jest to złe, przeczytacie u Natalii.
Smuci mnie natomiast to, iż młodzi ludzie znów będą zmuszeni nienormalne sytuacje ogrywać śmiechem, lub zapadać pod ziemię ze wstydu tak jak ja 13 lat temu. Dlatego też gorąco zachęcam Was do podpisania petycji do urzędującego Ministra Zdrowia.
PS
Tu pragnę zaznaczyć, iż tabletka po stosunku, to nie aborcja. Tak na wszelki wypadek.