Sprzątaczka rozpoznała dawnego szkolnego kolegę jako nowego szefa firmy, którego wspierała przy fizyce

twojacena.pl 1 dzień temu

26 kwietnia 2024
Dziś znowu myślę o tym, jak nasz dom stał się polem bitwy o każdy grosz. Wspominam, jak Marzena, nasza mama, stała w progu i krzyknęła: Mamo, moje trampki są kompletnie wyprane! Michał, mój młodszy brat, trząsł się przy koszulce, jakby chciał ją odciągnąć od prawdy.

Co masz na myśli, wyprane? Kupiliśmy je dopiero dwa miesiące temu! odpowiedziała Marzena, niemal wypuszczając szmatę z rąk. To było ostatnie, czego potrzebowała w tym momencie. Tylko tydzień do wypłaty, a w portfelu nie było ani grosza.

Nie mam innych narzekał brat. Noszę je codziennie.

Pewnie znów piłkę kopiesz? próbowała zachować spokój, choć w środku gotowała się wściekłość.

Michał odwrócił wzrok, a Zuzia, nasza mała obrończyni, wtrąciła: Mamo, co z tobą? Chłopcy zawsze grają w piłkę! Czy my teraz mamy siedzieć na ławce?

Marzena opadła ciężko na stołek. Córeczko, gdybyś tylko wiedziała, jak bardzo chciałabym wylać łzy

Rozmawialiśmy o tym, iż zakład, w którym pracowała, zamknął się, a ojciec przestał płacić alimenty. Gdzie mam wziąć pieniądze na nowe trampki? pytała, a Michał wybuchł: Co to ma wspólnego z nami?! Nie powinnaś była nas mieć, jak to wszystko tak nas rujnuje!

Wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Mama siedziała, patrząc w dal, łzy trzymała na noc, kiedy dzieci śpią. Teraz nie było czasu w płacz za kilka godzin miała iść do pracy.

Pracowała w zakładzie od dziesięciu lat, była choćby liderką zespołu. Nagle bum! wszystko się skończyło. Zakład zamknięto, a nowy właściciel przywiózł pracowników z daleka, przywożąc ich nocnymi autobusami.

Roman, nasz były mąż, po zamknięciu spróbował prowadzić taksówkę, potem zniknął. Pamiętam, jak pewnego wieczoru spakował walizkę i powiedział: Marzena, czasy są ciężkie Czuję się, jakbym sam się grzebał żywcem.

Śmiałam się wtedy, myśląc, iż żartuje, i zaproponowałam ucieczkę razem. On jednak był poważny: Nie, idę sam. Nie mogę już dłużej. Zostawię dzieci.

Została sama z dwójką dzieci, z Michałem w szkole i Zuzia w żłobku. Jedzenie i rachunki wymagały pieniędzy, a w mieście brakowało miejsc pracy. Były kolejki choćby do sprzątaczy, a wielu z nich miał wyższe wykształcenie.

Dwa dni wędrowałam po mieście, szukając pracy: najpierw obiecywali godną płacę, potem choćby coś, a w końcu nie wiedzieli, czy w ogóle zapłacą. W końcu trafiłam na posadę sprzątaczki w biurze. Płacili śmiesznie mało, ale przynajmniej coś. Mięso stało się luksusem, olej drogi, a o butach i ubraniach mówiliśmy w stylu pożycz i oddaj.

Sprzedałam złoty naszyjnik i obrączkę ślubną nie zostało nic cennego. Wpadłam w panikę, krzycząc: Michał, Zuzia, uciekam! w pokoju rozległo się tylko ciche stukanie, nikt nie przyszedł pożegnać.

Myślałam o Romanie, o rozwodzie i o alimentach, które nigdy nie przyszły. Nie poślubiłam go z miłości; po prostu wydawało się, iż to jedyne wyjście. Pracował w zakładzie, nie pił, był porządny. Powiedział kiedyś: Marzena, po co się dłużej zastanawiać? Pasujemy do siebie. A ja domatorka, nie lubię hałasu. Nie wyobrażałam sobie, iż odejdzie.

W biurze natychmiast poczuliśmy, iż coś się zmieniło. Kobiety szeptały, nie pracowały. Dlaczego takie smutki? zapytałem. Słyszałaś? Przygotowują wielki projekt, ale coś się rozpadło. odpowiedziała Alla.

Panie kierowniku, potrzebuję awansu na wypłatę powiedziałam, bo Michał potrzebował nowych trampek. Andriej Aleksandrowicz, szef, był miły, choć zwykle by mnie odesłał. Po krótkiej rozmowie zgodził się mi pomóc, ale zaznaczył, iż to nie będzie proste.

Jego plan? Podmienić dokumenty w teczce głównego księgowego, Olgi Gawriłówny. Trzeba było wymienić stare na nowe, a potem… Olga straciłaby pracę, ale gwałtownie znajdzie inną. Andriej obiecał mi pieniądze, które mogłyby spłacić długi i kupić nowe buty.

Zgodziłem się, choć serce mi drżało. W biurze rozeszła się wieść: Dostałaś awans? wciąż pytali. Zignorowałem ich i udałem się do małego pokoju.

Olga przyszła, przyniosła kopertę z trochę pieniędzmi wystarczyło na trampki. Złapała mnie za rękę i szepnęła: Nie odmawiaj, przemyśl to do wieczora.

W domu czekały dzieci. Michał podszedł i powiedział: Mamo, przepraszam a ja podałem mu pieniądze i poprosiłem o pomoc przy przygotowywaniu ciasta dla gości. Nie mogłem myśleć o tym, co zrobiłem z Andriejem, ale nie chciałem, żeby Olga zobaczyła mój niepokój.

Wieczorem Olga wróciła z kimś jeszcze właścicielem firmy, panem Władkiem. Stał w drzwiach, jakby nie wierzył własnym oczom. Marinko? To naprawdę ty? powiedział, a my przypomnieliśmy sobie szkolne lata. Władek skończył technikum, a ja po szkole wpadłem w rodzinny biznes.

Rozmawialiśmy przy stole, kiedy dzieci już spały. Musisz wrócić do szkoły, Marinko nalegał Władek. Nie jesteś już w stanie pracować jako sprzątaczka. Pomogę ci finansowo. Po skończeniu studiów wrócisz do firmy, ale na lepsze stanowisko.

Nie mogłem się oprzeć: W twoim wieku? To szaleństwo! odparłem. Wszyscy się uczą! Ja też. Nie będę się sprzeciwiał. Władek skinął głową i obiecał wsparcie.

Trzy lata później prowadziłam własną firmę. Gdybym przyjęła ofertę Władka od razu, mogłam skończyć studia szybciej, ale potrzebowałam czasu, by dokończyć technikum. Teraz patrzę na siebie w lustrze inna sylwetka, inny sposób bycia. Czuję się silna, pewna siebie i kochana.

Nigdy nie pomyślałbym, iż mały problem z fizyki z czasów szkolnych może stać się początkiem takiej drogi.

Lekcja, którą wyciągnąłem z tego wszystkiego: nie warto poddawać się pierwszym trudnościom. Czasem najgorsze chwile otwierają drzwi do nowych możliwości, pod warunkiem, iż odważymy się je otworzyć.

Idź do oryginalnego materiału