Sprawiedliwość dla niej: opowieść, która zaczęła się od zdrady

polregion.pl 1 dzień temu

Sprawiedliwość dla Mileny: historia, która zaczęła się od zdrady

— Dlaczego mu na to pozwalasz, Milena? Nie jesteś jego własnością! Jesteś silna, możesz się uwolnić — szepnęła Kinga, zwinięta w kłębek na kanapie.

Milena ciężko westchnęła i odparła cicho:

— To mój ojciec. Ma dokument z podpisem i pieczęcią, gdzie czarno na białym stoi: „niepoczytalna”. Dlatego tu jestem. To nie byle kto — to człowiek z władzą. Nigdzie nie ucieknę. I tak mnie znajdzie. To błędne koło…

— W takim razie, póki tu jesteś — pomóż mi. Zapłacę ci, wszystko fair. Po sprawiedliwości — Milena mrugnęła porozumiewawczo.

— Pomogłabym i tak — uśmiechnęła się Kinga. — Ale nie odmówię. Pieniądze przydadzą mi się, gdy znów będę wolna. Nie potrzebuję magii, by wiedzieć, co się dzieje. Ale do potwierdzenia snu potrzebuję twojego włosa.

Szybko wyciągnęła malutki nożyk i zręcznie ucięła kilka kosmyków.

— Dziś w nocy wszystko się wyjaśni. Dowiemy się, co ci podano, zamiast ochrony — ta zielska mgła, która cię otacza…

Następnego ranka Milena nie mogła znaleźć Kingi. Tamta wymykała się, chowała po kątach, znikała na zabiegach.

— Czemu przede mną uciekasz? — przyparła ją w ogrodzie. — Miałeś być umowa!

— Nie uwierzysz mi — mruknęła Kinga. — Pomyślisz, iż opowiadam bajki dla forsy.

— Koniec gadania. Mów, co widziałaś.

Kinga zaprowadziła Milenę w najdalszą alejkę i usiadła obok.

— Słuchaj uważnie. Śniło mi się…

Konstanty przeciągnął się leniwie w łóżku.

— Wstawaj, śpiochu! Znalazłam nową ofiarę.

— Daj mi się wyspać… — jęknął.

— Wyśpisz się później. O, patrz — gazeta. Widzisz tę kobietę? To nasz przyszły łup. Milena. Współwłaścicielka firmy, bez rodziny… poza narzeczonym. jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem — będziesz nim ty.

— Ożenić się? — Konstantemu zaschło w gardle.

— Tak. Najpierw musisz ją oczarować. Bądź troskliwy, skromny, niby biedny, ale pracowity. Ona ci pomoże, zainwestuje w twój „biznes”.

— A potem wszystko przepuścić? I wtedy pojawisz się ty?

— Tak, kochanie — Julka pogłaskała go po głowie. — A gdy zgodzi się na rytuał, myśląc, iż pomaga tobie — podstawię jej klątwę. Demon pożre jej rozum. Później „nieszczęśliwy wypadek”. Cały majątek będzie twój.

— jeżeli się uda…

— Uda się. Mamy magię. I ciebie, i mnie.

Gdy Kinga skończyła, Milena milczała, zaciskając usta.

— I co na to powiesz? — nie wytrzymała Kinga.

— Powiem, iż zacznę działać. Najpierw pozbyć się demona. Potem — rozliczenie.

— Uwaga: jeżeli zwleksz, uciekną. Tacy nie czekają.

— Jestem gotowa. Pomóż mi go wypędzić.

Kinga znów ucięła kosmyk włosów.

— Bądź gotowa. Gdy odejdzie, Julka to poczuje. Będziesz miała mało czasu.

Nocą Milena niemal nie zmrużyła oka. Trzęsła się, budziła, szepty brzmiały jej w uszach. ale o świcie — wszystko zniknęło. Świat stał się jaśniejszy. Ludzie — zwyczajni.

— Kinga! Odszedł! — wpadła do pokoju przyjaciółki. ale Kingę przeniesiono do innej sali. Coś się wydarzyło tej nocy.

— Wróci, gdy wyzdrowieje — obiecała pielęgniarka.

Milena nie mogła się dodzwonić ani do Julki, ani do Konstantego. Telefony milczały. Uciekli. Teraz jednak ważniejsze było wyjść stąd… i podziękować Kindze.

— Żyjesz! — krzyknęła z radością, gdy Kinga wróciła.

— Zdążyłam. Odesłałam demona, ale o mało nie zostałam tam z nim — zachichotała ochryple. — A u ciebie jak?

— Zniknęli. Lekarz mówi, iż niedługo mnie wypiszą.

— A ja zostanę. Ojciec przedłużył. Ale przyjedziesz do mnie, tak?

— Oczywiście. A telefon?

— Oto mój sposób — Kinga znów wyjęła nóż, ucięła warkoczyk i podała. — Włóż pod poduszkę — usłyszę cię.

— A zemsta?

— Nie chcę brudzić rąk. Chcę, by stało się po sprawiedliwości.

— Więc zaufaj mnie. Poproszę tych, co wyżej. Niech osądzą, co komu się należy.

Pół roku później

Milena siedziała na sofie z kieliszkiem wina. W rękach trzymała teczkę od detektywa.

Julka i Konstanty uciekli. Milena wróciła do pustego mieszkania. Konta puste. Wszystko, co włożyła w „biznes” — wyparowało.

Julka rzuciła pracę i zniknęła. Z Konstantym odlecieli. ale sielanka gwałtownie się skończyła. Pieniądze nie uratowały ich. Pokłócili się. Podzielili łup — i rozstali.

Julka wpadła na niewłaściwą osobę. Detektyw twierdził, iż znaleziono ją… a może i nie. Prawdopodobnie — dno oceanu.

— Magia cię nie uratowała, Julka — szepnęła Milena.

A Konstanty? Znów wplątał się w afery. Przegrał. Zawisł u wierzycieli. Nie miał czym spłacić. Ostatnie, co zostało mu cennego — to organy.

— Ale komuś życie uratował… — Milena pochyliła głowę. — Wszystko po sprawiedliwości.

A Kinga? Mieszkała teraz w głuszy, gdzie ojciec Mileny chciał budować dacze. Milena podarowała jej działkę. Schronienie. Dom.

Milena wyjęła z szkatułki warkoczyk i uśmiechnęła się:

— No to co, przyjaciółko… Pogadamy? Niedługo przyjadę. Będzie magiczny urlop…

Idź do oryginalnego materiału