Sprawdzili czereśnie z dyskontów i bazarku. "Badający zawiadomił Sanepid"

kobieta.gazeta.pl 6 godzin temu
Gdy sezon trwa, jednym z ulubionych widoków Polaków są bazarki. Dorodne warzywa i owoce kuszą zapachem, kolorem i tym, iż są "prosto z pola". Z tego powodu wiele osób zdecydowanie woli zakupy na bazarkach, niż w większych sklepach. Nieraz uważając, iż te sklepowe są gorsze.
- Wydaje ci się, iż na bazarku jest wszystko eko, a w markecie jest sypane chemią? Zdziwiłbyś się - zaczął Piotr Mówonski. Powołał się na badanie przeprowadzone przez niezależną organizację konsumencką Pro-test, która zleciła przetestowanie kilku próbek czereśni na obecność pestycydów. Wyniki mogą zaskoczyć.


REKLAMA


Zobacz wideo Czy w supermarkecie można kupować warzywa? Ekspert zwrócił uwagę na coś innego. "Mrożone są bezpieczne"


Sprawdzili czereśnie z dyskontów i bazarku. "Badający zawiadomił Sanepid"
- Czereśnie z Biedronki i Lidla przebadano pod kątem kilkuset pestycydów. I co się okazało? Te z marketu zawierały śladowe ilości chemii. Natomiast w przypadku tych z bazarku było aż tak źle, iż badający zawiadomił Sanepid - dowiadujemy się z nagrania. Na stronie organizacji opisano, iż w próbce wykryto obecność ośmiu pestycydów. "Są wśród nich substancje zakazane w uprawach czereśni w Unii Europejskiej. Jeden ze związków, ometoat, już dawno został wycofany z obrotu [...] Nie można go legalnie kupić ani posiadać. Użycie go dzisiaj oznacza jedno: został pozyskany nielegalnie, najprawdopodobniej z czarnego rynku".
Należy tu podkreślić, iż przebadano próbkę od jednego sprzedawcy z bazarku, nie była to średnia z wielu testów. Autor nagrania zwrócił uwagę na to, iż "oczywiście nie można uogólniać, ale jeżeli pan z bazarku mówi, iż są eko i niepryskane, nie musisz mu wierzyć, nie masz nad tym kontroli". Inaczej jest w przypadku owoców i warzyw sprzedawanych w większych sklepach. "Tak często krytykowane duże sieci muszą kontrolować jakość i nie mogą sobie pozwolić na takie wpadki" - dodał Mówonski. Potwierdzenie jego słów znajdujemy w komentarzach, gdzie odezwał się jeden z producentów dla sieciówki.


Pestycydy w owocach? Producentom się to nie opłaca
Produkuję warzywa dla Biedronki. Żeby wstawić choćby 1 kg, muszę zrobić wstępne badanie na 800 substancji chemicznych, badanie na metale ciężkie (ołów, kadm), badanie na obecność E. coli w wodzie do nawadniania i innych bakterii z grupy bakterii kałowych. Muszę też zrobić analizę wody pod kątem makroskładników, czyli ile jonów ma woda (taki opis jak na butelce wody mineralnej). Kiedy towar ode mnie trafia na sieć, jest wyrywkowo badany. Nikt nie wie, kiedy trafi do laboratorium. Dodatkowo do marketów czasem wpada Sanepid i pobiera próbki do badania, a lubi wpadać do marketów, bo można nałożyć gigantyczne mandaty na wielkie sieci.
jeżeli bym pryskał czymś niezgodnie z prawem UE i Polskim, to mam zwrot całej partii do utylizacji. Nikt za to nie zapłaci, a choćby muszę dopłacić za to, iż oni zbiorą towar z setek sklepów i zutylizują, plus dostaję zakaz handlu z siecią na 3 miesiące, czyli w zasadzie do końca sezonu (odstawiam tam 70 proc. towaru). Plus sieć wysyła do mnie audytora, żeby zobaczyć, gdzie był popełniony błąd w produkcji. Wysyłają też Sanepid i mam mandat. Jest ryzyko, iż stracę certyfikat Global G.A.P., który jest niezbędny do handlu z marketami plus jeżeli drugi raz będę miał wpadkę, to mam karę finansową i dożywotni zakaz handlu z siecią.


Pan zwykły rolnik może pryskać, czym chce i robić co chce, bo nie ma żadnej kontroli. Mój każdy karton z warzywami jest podpisany moimi danymi i nr partii. Robiąc dla marketu, jak ognia unika się oprysków, bo jest strach, iż coś wyjdzie w badaniach. Większość osób na bazarkach to handlarze. Mało kto produkuje 20 asortymentów, bo to się nie opłaca. A ludzie kupują niezbadany, niecertyfikowany towar od losowych rolników bez żadnych dokumentów. Wiem, bo sam sprzedaję też czasem na giełdzie towar kiedy np. jest go zbyt mało na początku sezonu, żeby zapakować ciężarówkę na market.


Owoce z bazarków są gorsze? "Proszę nie siać paniki. Czarna owca się zdarzy"
"Nigdy nie ufałam bazarkom. Wszystko piękne, dwa razy większe niż w markecie. No na miłości i dobrym słowie rolników tak nie wyrosły. Jak ktoś miał kiedyś eko ogródek, wie, jak takie eko warzywa i owoce niedoskonale wyglądają" - pisze kolejna osoba. Wielu internautów zwróciło jednak uwagę na to, iż nie można tak demonizować wszystkich bazarków. "Nie uogólniajmy, krzywdzimy w ten sposób rzetelnych rolników, sadowników, ogrodników" - czytamy.
Proszę nie siać paniki. Gospodarstwa dostarczające owoce i warzywa do sieci marketów mają normy narzucone przez sieć. Te na bazarkach często produkują ci sami producenci i mają te same pozostałości pestycydów, co w markecie. Czarna owca wśród producentów się zdarzy z niewiedzy lub z innych powodów
- zauważa kolejny internauta.
Pamiętajmy, iż owoce i warzywa, szczególnie te polskie, sezonowe, to prawdziwa skarbnica witamin i składników odżywczych. Nie rezygnujmy z ich kupowania, czy to w markecie, czy na bazarku. Warto jednak zwrócić uwagę na to, by zaopatrywać się w nie u sprawdzonych źródeł i odpowiednio się z nimi obchodzić. Przed jedzeniem obowiązkowo umyć i przechowywać w sposób odpowiedni dla danego owocu lub warzywa. A wy, gdzie wolicie kupować sezonowe owoce i warzywa? Zachęcamy do udziału w sondzie i komentowania.
Idź do oryginalnego materiału