Spotkanie przyjaciół

polregion.pl 3 tygodni temu

Silnik samochodu warczał usypiająco, a wnętrze pachniało skórą i odświeżaczem powietrza. Szary asfalt z równymi białymi pasami znikał pod kołami. Słońce dopiero wstawało, zapowiadając ciepły letni dzień. Kinga odchyliła głowę na zagłówek i przymknęła oczy.

– Prześpij się. Do celu jeszcze ze dwadzieścia minut – powiedział Krzysztof żonie.

– Wolałabym spać w domu, w ciepłym łóżku. W końcu to wolne. Mógłbyś jechać sam. To w końcu twoi przyjaciele – odparła Kinga, nie otwierając oczu.

– Co ja tam robiłbym bez ciebie? Wszyscy będą z żonami. Myślałem, iż ty i Ania też się lubicie. Poza tym, najlepszy odpoczynek na łonie natury, a nie w łóżku. – Krzysztof zamilkł na chwilę. – Dawno się nie spotkaliśmy. Pamiętasz, jak kiedyś? No i Wojtek będzie z nową żoną. Mówiłem ci? Nie? Wyobraź sobie, ożenił się. Ciekawe, kto tak mu zawrócił w głowie, iż poświęcił dla niej swoją wolność.

Kinga oceniła nowinę, wyprostowała się i otworzyła oczy.

– Widziałeś się już z nim?

– Owszem, ale tylko na chwilę, bez szczegółów. A tak chce się pogadać jak dawniej, posiedzieć przy ognisku z gitarą. Ech, były czasy – westchnął Krzysztof.

– Teraz w każdy weekend będziecie się zbierać – burknęła Kinga.

– Daj spokój. Co w tym złego? Znamy się od studiów. Jak twojej mamie było ciężko, Wojtek bez słowa dał pieniądze na operację.

Kinga znowu opadła na siedzenie.

– Tak, to prawda. Wojtek to porządny facet. Ale Bartek z Anią…

– Co jest z nimi nie tak? – zdziwił się Krzysztof.

– Jakby nie byli rodziną, tylko udawali. Jacyś obcy, nie swoi. Nie wiem, jak to ująć.

– Nie zauważyłem. Według mnie to normalni ludzie. Wiesz, Ania kiedyś chodziła z Wojtkiem. Ach, jaka to była miłość, wszyscy myśleli, iż zaręczą się na pierwszym roku. A potem coś się popsuło. Ania wyszła za Bartka.

– Nie mówiłeś mi – Kinga odwróciła głowę do męża.

– To było dawno. Wieki temu – Krzysztof zamilkł.

Silnik warczał jednostajnie, Kinga znów przymknęła oczy. Otworzyła je, gdy samochód zjechał z asfaltu na polną drogę. Sosny stały wzdłuż niej jak gęsty mur, nie przepuszczając promieni słońca.

– Zapomniałam, jakie to tutaj piękne – szepnęła Kinga.

– A jakże – w głosie Krzysztofa słychać było dumę, jakby ta uroda była także jego zasługą.

Brama na działkę była otwarta – czekali na nich. Krzysztof zaparkował samochód obok dwóch innych pod płotem. Więc wszyscy już są. Od domu już biegł w ich stronę Wojtek z szeroko rozłożonymi ramionami, jakby chciał objąć ich razem z autem.

– Nareszcie. Już myśleliśmy, iż pójdziemy na ryby bez ciebie – Wojtek objął Krzysztofa i poklepał go po plecach. – A ty wciąż wyglądasz lepiej. Jak ty to robisz? – zwrócił się z komplementem do Kingi. – Po co tyle jedzenia? Mamy tu wszystko, tydzień byśmy nie zjedli. Ale dobrze, dajcie te torby, na pewno się przydadzą.

Wszyscy troje ruszyli w stronę domu, obwieszeni torbami. Przed domem stał już grill, a obok leżał worek z węglem. W cieniu jabłoni drewniany stół i wiklinowe krzesła.

W drzwiW drzwiach pojawiła się Ania z młodziutką dziewczyną, niosąc w objęciach poduszki i koce.

Idź do oryginalnego materiału