Silnik samochodu warkotał usypiająco, a wnętrze pachniało skórą i odświeżaczem powietrza. Szary asfalt z równym, białym pasem mknął naprzód, znikał pod kołami. Słońce dopiero wschodziło, zapowiadając ciepły letni dzień. Kinga odchyliła głowę na oparcie fotela i przymknęła oczy.
– Śpij. Jazda jeszcze z dwadzieścia minut – powiedział Tadeusz, patrząc na żonę.
– Wolałabym spać w domu, w ciepłym łóżku. W końcu to weekend – odparła Kinga, nie otwierając oczu. – Mogłeś jechać sam. W końcu to twoi znajomi.
– Co bym tam robił sam? Wszyscy będą z żonami. Myślałem, iż ty i Iwona też są przyjaciółkami. Poza tym, najlepszy odpoczynek jest na łonie natury, a nie w łóżku. – Tadeusz zamilkł na chwilę. – Dawno się nie spotkaliśmy. Pamiętasz, jak kiedyś?… No i Wojtek będzie z nową żoną. Mówiłem ci? Nie? Wyobraź sobie, wziął ślub. Zobaczymy, kto tak go urzekł, iż poświęcił dla niej swoją wolność.
Kinga oceniła nowinę, usiadła prosto i otworzyła oczy.
– Widziałeś się już z nim?
– Owszem, ale na szybko, bez szczegółów. A tak chce się pogadać jak dawniej, posiedzieć przy ognisku z gitarą. Ech, były czasy – westchnął Tadeusz.
– Teraz co weekend będziecie się tak zbierać – burknęła Kinga.
– No daj spokój. Co w tym złego? Znamy się od studiów. Jak twojej mamie było ciężko, Wojtek bez słowa dał pieniądze na operację.
Kinga znowu opadła na fotel.
– To prawda. Wojtek to porządny facet. Ale Igor z Iwoną…
– Co z nimi nie tak? – zdziwił się Tadeusz.
– Jakby nie byli rodziną, tylko udawali. Jacyś obcy, nie swoi. Nie wiem, jak to ująć.
– Nie zauważyłem. Wydają się w porządku. Wiesz, Iwona i Wojtek kiedyś się spotykali. To była taka miłość, wszyscy myśleli, iż zaręczą się jeszcze na pierwszym roku. A potem coś się popsuło. Iwona wyszła za Igora.
– Nigdy mi nie mówiłeś. – Kinga odwróciła głowę w stronę męża.
– To było dawno. Wiele wody upłynęło – Tadeusz zamilkł.
Silnik warkotał jednostajnie, Kinga znów przymknęła oczy. Otworzyła je, gdy samochód zjechał z asfaltu na wyboistą drogę. Ściana sosen stała wzdłuż niej gęsto, nie przepuszczając promieni słońca.
– Zapomniałam, jakie to tu piękne – zachwyciła się Kinga.
– No właśnie. – W głosie Tadeusza słychać było dumę, jakby w tej urodzie była i jego zasługa.
Brama na działkę była otwarta – czekali na nich. Tadeusz zaparkował obok dwóch innych samochodów. Więc wszyscy już na miejscu. Z domu wybiegł Wojtek, rozkładając szeroko ramiona, jakby chciał objąć ich razem z samochodem.
– Nareszcie. Już myśleliśmy, iż bez was idziemy na ryby. – Wojtek objął Tadeusza i poklepał po plecach. – A ty ciągle młodniejesz. Jak ci się to udaje? – zwrócił się z komplementem do Kingi. – Po co tyle jedzenia przywieźliście? Mamy pełno, tydzień nie zjemy. No ale dobrze, dawajcie torby, nie zaszkodzą.
Wszyscy troje ruszyli w stronę domu, obładowani torbami. Na polanie przed domem stał już grill, obok leżał worek z węglem. W cieniu jabłoni – drewniany stół z wiklinowymi krzesłami.
W drzwiach pojawiły się Iwona z młodą dziewczyną. Niosły poduszki i koce.
– O! Tadeusz, Kinga, cześć! – zawołała Iwona.
Zrobiło się głośno i wesoło. Wszyscy mówili naraz, śmiali się.
– No to dziewczyny, wy się tu krzątajcie, a my na ryby – ogłosił Wojtek.
– No proszę… – niezadowolonym tonem ciągnęła Iwona.
– Będziemy niedługo. Tylko pogadamy po męsku. Wy się nie nudźcie. Myślimy naszą część roboty: mięso zamarynowane, grill gotowy, produkty dostarczone, teraz wasza kolej.
– No to, dziewczyny, wypijemy za znajomość? – Iwona postawiła na stół butelkę czerwonego wina, gdy mężczyźni odeszli.
– O, a ja wolałabym białe. Od czerwonego boli mnie głowa – powiedziała najmłodsza i nowa w ich towarzystwie Ola.
– Specjalnie dla ciebie przyniosłam. Zaraz podam – odparła Iwona.
– Znasz ją? – spytała Kinga Olę, wskazując głową w stronę domu, gdzie poszła Iwona.
– Tak. Odwiedzała nas parę razy.
– Naprawdę? – zdziwiła się Kinga. – I dawno wróciliście do miasta?
Z rozmowy w samochodzie zrozumiała, iż niedawno wrócili z podróży poślubnej.
– Dwa tygodnie temu – zdążyła odpowiedzieć Ola.
– Ta-dam! – W drzwiach domu pojawiła się Iwona z butelką białego wina.
Kobiety wypiły po kieliszku i zaczęły omawiać, co przygotować. Procesem kierowała Iwona. Kinga miała wrażenie, iż robi to specjalnie dla Oli. Jakby chciała pokazać: ja tu rządzę, byłam tu przed tobą. Ty jesteś nowa, nic nie wiesz. I w ogóle, znalez swoje miejsce.
Kinga nie podobało się to. Iwona zachowywała się wobec Oli z wyraźną wyższością. Ale nie wtrącała się. Łatwiej będzie się zorientować, kim jest ta Ola.
Gdy stół był już nakryty, talerze rozstawione, sałatki pokrojone, kobiety odpoczywały, czekając na mężczyzn. A o czym mogą rozmawiać trzy kobiety? OczyW następnym roku Ola urodziła córeczkę, a Iwona i Igor przyjęli pod swój dach adoptowanego chłopca, i choć przeszłość rzucała jeszcze czasem cień, ich przyjaźń przetrwała, bo życie, jak zawsze, poszło dalej.