Spotkajmy się na Żaglach. Szczecin zaprasza na zlot żaglowców

zaglowce.info 1 rok temu

W weekend od 18 do 20 sierpnia przy szczecińskich nabrzeżach ponownie zrobi się tłoczno od żaglowców, które przyjęły zaproszenie Centrum Żeglarskiego. Tegoroczna edycja zlotu Żagle przyciągnie do Szczecina kilkanaście jednostek z Polski i Europy.

Krzysztof Romański, 15.08.2023 r.

To będą trzy dni pełne atrakcji – począwszy od koncertów na plenerowych scenach, pokładach żaglowców i ulicach, przez bieg pod żaglami, jarmark rękodzieła, festiwal food trucków, po rejsy przybyłymi do Szczecina jednostkami. Nas oczywiście najbardziej interesują główni aktorzy wydarzenia – żaglowce i jachty. Jakie zobaczymy w tym roku?

ORP Iskra / fot. Krzysztof Romański

ORP Iskra

To największy żaglowiec zlotu Żagle 2023 i jednocześnie trzeci pod względem wielkości polski żaglowiec. Szkolna barkentyna Marynarki Wojennej niedawno obchodziła 41. urodziny. Obecna Iskra jest spadkobierczynią przedwojennego szkunera o tej samej nazwie, na którym banderę opuszczono 26 listopada 1977 roku. Przez wiele kolejnych miesięcy w Marynarce Wojennej trwały dyskusje o sensowności dalszego szkolenia pod żaglami. Wreszcie pod koniec 1980 roku podjęto decyzję o budowie nowego żaglowca według planów Pogorii. Jej młodsza siostra miała się jednak różnić szeregiem modyfikacji wynikających z doświadczeń żeglugi na prototypowej jednostce. Konstruktor okrętu, inżynier Zygmunt Choreń, w projekcie musiał uwzględnić m.in. przesunięcie rufowej nadbudówki za bezanmaszt, na którym zmieniono ożaglowanie na bermudzkie. Inaczej rozplanowano pomieszczenia pod pokładem, inny kształt zyskała rufa, nieznacznie wydłużono kadłub, a siłownię wyposażono w mocniejszy napęd. Co ciekawe, postawiono warunek, by na okręcie nie stosować żadnych urządzeń z importu, co czasem przyprawiało konstruktorów o niemały ból głowy.

W Święto Niepodległości, 11 listopada 1981 roku, uroczyście położono stępkę, a po bez mała czterech miesiącach – 6 marca 1982 roku – odbyło się wodowanie kadłuba. Rolę matki chrzestnej powierzono Barbarze Zielińskiej, długoletniej pracowniczce biblioteki Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej (obecnie Akademii MW) – uczelni, która stała się armatorem jednostki. Pierwsze podniesienie bandery na nowym szkolnym żaglowcu miało miejsce 11 sierpnia 1982 roku. Dowodzenie barkentyną objął kapitan marynarki Lech Soroka. Do pierwszej załogi dołączył pies o imieniu Bras. Wielorasowego szczeniaka podarował załodze konstruktor okrętu – Zygmunt Choreń. Pies przez kilkanaście miesięcy dzielnie służył na Iskrze. Zdezerterował w Kołobrzegu, nie wracając na okręt po nocy spędzonej na lądzie.

/ fot. z archiwum Muzeum Marynarki Wojennej

Po dwóch latach dowódcą okrętu został dotychczasowy zastępca, porucznik marynarki Czesław Dyrcz. To pod jego wodzą Iskra odbyła najważniejsze rejsy. W 1987 roku po raz pierwszy zawinęła do portu za Żelazną Kurtyną, debiutując w regatach The Tall Ships Races (wówczas pod nazwą The Cutty Sark Tall Ships’ Race) na trasie: Kilonia – Norrköping – Sztokholm – Ronne. Dwa lata później, w 1989 roku, żaglowiec zdobył Cutty Sark Trophy (dziś STI Friendship Trophy) – najważniejsze wyróżnienie, którego zwycięzca jest wyłaniany w tajnym głosowaniu kapitanów wszystkich jednostek biorących udział w regatach.

Na pierwsze przekroczenie Atlantyku przyszedł czas w 1990 roku. Płynąc z mieszaną załogą szkolną, w skład której wchodzili podchorążowie AMW oraz młodzież ze „Szkoły pod Żaglami” Krzysztofa Baranowskiego, Iskra odwiedziła Nowy Jork i Baltimore. Została też odznaczona przez sekretarza Organizacji Narodów Zjednoczonych Medalem W Służbie Pokoju (In The Service of Peace). W 1992 roku okręt ponownie popłynął za wielką wodę, biorąc udział w wielkich transatlantyckich regatach Columbus, upamiętniających 500. rocznicę odkrycia Ameryki. W latach 1995-96 jednostka, jako pierwszy okręt Marynarki Wojennej RP, okrążyła świat. Pretekstem do okołoziemskiej podróży był zlot Sail Indonesia, organizowany z okazji 50. rocznicy indonezyjskiej niepodległości. Rejs rozpoczął się 18 kwietnia 1995 roku w Gdyni. Opuszczający Polskę na 10 miesięcy okręt żegnały tłumy – rodziny, znajomi, ludzie morza oraz kompania reprezentacyjna z orkiestrą. Przybył choćby prezydent RP Lech Wałęsa, który osobiście oddał ostatnią cumę – szpring rufowy.

Iskra walczy z falami na Pacyfiku / fot. z archiwum admirała Czesława Dyrcza

Trasa wyprawy wiodła przez trzy oceany drogą wokół trzech najbardziej na południe wysuniętych przylądków: Dobrej Nadziei, Leeuwin i Hornu, który Iskra minęła 27 listopada 1995 roku o godz. 10.33, w odległości zaledwie 18 kabli.

Ostatni jak do tej pory przeskok oceanu żaglowiec zaliczył w 2004 roku – Iskra znów odwiedziła wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych i wzięła udział w serii zlotów w ramach Tall Ships Challenge, wygrywając jeden z regatowych etapów. Od tamtej pory barkentyna odbywa krótsze rejsy, ograniczając się do akwenów europejskich. Obecnym dowódcą okrętu jest komandor podporucznik Michał Rębiś.

Iskra
Długość: 49 m
Liczba masztów: 3
Typ: barkentyna
Rok budowy: 1982
Miejsce budowy: Gdańsk
Port macierzysty: Gdynia
Morgenster z Holandii / fot. Sail Training International

Morgenster

To będzie największa, nomen omen, zagraniczna gwiazda zlotu Żagle 2023. Holenderski bryg Morgenster, którego często mylnie nazywa się Morgensternem, nie ma nic wspólnego ze skokami narciarskimi. Jego nazwa w tłumaczeniu oznacza „poranną gwiazdę”.

Jednostka powstała w 1919 roku w stoczni Boot w Alphen aan den Rijn jako lugier rybacki o imieniu De Vrouwe Maria. Statek bazował w Scheveningen, stąd jego numer burtowy SCH 200. Po ponad dekadzie połowów pod żaglami, w 1928 roku zainstalowano na nim pierwszy silnik, zdemontowano maszty i przerobiono na motorowiec. Po wojnie jednostka wróciła na łowiska. W 1947 roku została przedłużona o 7 metrów. Nazwa Morgenster pojawiła się na burcie dopiero w 1959 roku, wraz ze zmianą właściciela i nowym numerem burtowym SCH 234. W 1970 roku statek skreślono z listy floty rybackiej i zarejestrowano jako jednostkę przeznaczoną do połowów turystycznych.

Jedno z pierwszych zdjęć jednostki. Jeszcze jako De Vrouwe Maria / www.scheveningen-haven.nl

Poza rybołówstwem Morgenster ma w historii także epizod… radiowy. W 1981 roku wynajął go Gerard van Dam, założyciel pirackiej rozgłośni Delmare. Jego stacja od 1978 roku – z przerwami – nadawała nielegalnie program ze statków przebywających na wodach międzynarodowych. Morgenster miał zostać kolejną flagową jednostką radia. Plany te pokrzyżowała jednak holenderska policja, która aresztowała statek jeszcze przed wyjściem w morze, przy okazji konfiskując zainstalowany na nim sprzęt nadawczy.

W 1993 roku rdzewiejącą, nikomu niepotrzebną jednostkę zakupił jej obecny właściciel – Harry Muter. Wraz z żoną Marianne i grupą życzliwych wolontariuszy przystąpił do długotrwałego, żmudnego remontu i przebudowy na żaglowiec. Efekty ich pracy można było zobaczyć po 15 latach. W 2008 roku Morgenster powrócił do służby – tym razem jako bryg wzorowany na amerykańskich okrętach z czasów wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych – protoplastach słynnych kliprów. Powstał 48-metrowy żaglowiec o eleganckich liniach, szybki i zwinny, a przy tym doskonały do rejsów pasażerskich i morskiego wychowania młodzieży. Na dwóch masztach o wysokości 29 metrów statek nosi 14 żagli (w tym 8 rejowych) o łącznej powierzchni 600 metrów kwadratowych. W razie potrzeby istnieje możliwość postawienia lizli, czyli dodatkowych żagli bocznych na specjalnych wytykach. Na dziobie jednostki znajduje się biały galion, znakomicie kontrastujący z czernią kadłuba. Rzeźba przedstawia syrenę obejmującą głowę galopującego konia. Więcej o Morgensterze można przeczytać tutaj.

Morgenster
Długość: 48 metrów
Liczba masztów: 2
Typ: bryg
Rok budowy: 1919
Miejsce budowy: Alphen aan den Rijn
Port macierzysty: Den Helder
Baltic Beauty / fot. Krzysztof Romański

Baltic Beauty

To jednostka z długą historią. Zbudowana w 1926 roku w stoczni N.V. Capello w Zwartsluis w Holandii jako statek do przewozu żywych węgorzy Hans 2. W miejscu, w którym dziś znajduje się salon kapitański, zlokalizowany był wielki zbiornik dla ryb. Statek dysponował wówczas silnikiem parowym. W roku 1936 został sprzedany do Szwecji i przemianowany na jednostkę pod nazwą Sven Wilhelm – na cześć syna dyrektora nowego armatora. Nie zapłacono za nią pieniędzmi. Walutą tej transakcji było 25 ton węgorzy. Oczywiście żywych. Lata pracy i połowów nadwątliły jej budowę oraz piękno. W 1977 roku została wycofana ze służby. Na niszczejący wrak przyszłej „piękności” natrafił w 1978 roku jej późniejszy wieloletni właściciel – Victor Gottlow. Zdecydował się go kupić i – po długim remoncie – przekształcił w żaglowiec. Najpierw szkuner, a potem – od 2004 roku – w brygantynę. Nowy armator na cześć swojej żony nazwał statek Dominique Fredion. Gdy jednak miłość pary zakochanych nieco ostygła, Gottlow postanowił poszukać bardziej neutralnego imienia i przemianował statek na Baltic Beauty.

W 2018 roku zarządzanie jednostką przejął dom armatorski POLSail z Gdańska. Właściciel Baltic Beauty poszukiwał bowiem kogoś młodszego, kto w jego imieniu będzie zajmował się działalnością operacyjną statku. Z czasem zdecydował się na sprzedaż. W efekcie Polska zyskała kolejny duży żaglowiec. 6 lipca 2019 roku na flagsztoku jednostki podniesiono biało-czerwoną banderę, a portem macierzystym stał się Gdańsk (wcześniej Ronneby). Po zmianie bandery przyszła kolej na zmianę koloru kadłuba. Nelsońskie malowanie na niebieskim tle zastąpiła szlachetna biel z pasem szarości na wysokości pokładu. Ponadto, na obu burtach pojawiły się specjalnie zaprojektowane napisy z nazwą i portem macierzystym. Zmodyfikowano również takielunek – ze względu na kiepski stan rei postanowiono je zdemontować. Statek ponownie więc stał się szkunerem.

Baltic Beauty
Długość: 40 metrów
Liczba masztów: 2
Typ: szkuner
Rok budowy: 1926
Miejsce budowy: Zvartsluis
Port macierzysty: Gdańsk
Joanna Saturna / fot. Krzysztof Romański

Joanna Saturna

Finlandię reprezentuje dobrze znana w Polsce Joanna Saturna. Statek mierzy 34 metry i ma zdecydowanie najstarszy rodowód ze wszystkich uczestników zlotu Żagle 2023. Zbudowano go w 1903 roku w stoczni braci Van der Windt we Vlaardingen. Pod holenderską banderą, z numerem burtowym VL74, służył przez 24 lata jako lugier do połowy śledzi na Morzu Północnym.

W 1927 roku został sprzedany do Niemiec i przechrzczony na Marie. Na przebudowanej na frachtowiec jednostce zainstalowano pierwszy silnik pomocniczy. Nowym portem macierzystym został Hamburg. Po drugiej wojnie światowej, w 1955 roku Marię kupili Norwegowie i nadali jej kolejną nazwę: Ran. Pod koniec lat 70. statek z Haugesund przeszedł do Bergen i wykorzystywany był głównie do transportu piasku. W 1996 roku jednostka ponownie zmieniła imię – tym razem na Fjordsand. Gdy w 2000 roku jej ówczesny właściciel i szyper Einar Hernar przeszedł na emeryturę, na zakup zdecydował się Fin Mikko Karvonen z intencją przebudowy na żaglowiec. W 2003 roku, jeszcze w trakcie remontu, z okazji stulecia jednostki, nowy właściciel przywrócił jej pierwotną, historyczną nazwę Joanna Saturna. W 2005 statek rozpoczął nowe życie pod białymi żaglami. Od tego czasu jest stałym gościem bałtyckich imprez żaglowcowych, także tych w Szczecinie. Portem macierzystym statku jest miejscowość o dźwięcznie brzmiącej nazwie Uusikaupunki.

Generał Zaruski / fot. Krzysztof Romański

Generał Zaruski

Ten przepiękny drewniany kecz gaflowy to flagowa jednostka miasta Gdańska. Zbudowany w 1939 roku w zakładzie szkutniczym w miejscowości Ekenas w Szwecji. Powstał na zamówienie Ligi Morskiej i Kolonialnej. Inicjatorem jego budowy był generał Mariusz Zaruski. Według założeń na bazie projektu jednostki powstać miało dalszych 9 bliźniaczych żaglowców, na których mogłaby szkolić się polska młodzież i harcerze. Te ambitne plany pokrzyżował wybuch wojny.

W 1946 roku jednostkę przeprowadzono na holu do Polski. Po wejściu do służby nadano jej imię Generał Zaruski. W 1950 roku nazwę zmieniono na Młoda Gwardia. Nazwisko słynnego generała wróciło na burtę dopiero 7 lat później. Statek był już wówczas pod kuratelą Ligi Obrony Kraju. W 1975 roku jako pierwszy polski żaglowiec dotarł do stacji badawczej na Hornsund na Spitsbergenie. W latach 80. odbywał rejsy z Bractwem Żelaznej Szekli – organizacją znaną z telewizyjnego programu Latający Holender. Na początku XXI wieku wskutek kłopotów finansowych i braku remontów jednostka straciła klasę Polskiego Rejestru Statków. Wycofana z eksploatacji, przez kilka miesięcy 2003 roku cumowała w porcie w Jastarni. Wydawało się, iż lepsze czasy nadejdą po przekazaniu jej pod opiekę fundacji Polskie Żagle. Statek został przetransportowany do stoczni remontowej we Władysławowie, jednak po 2 latach wycofał się główny sponsor prowadzonych prac – Poczta Polska – i roboty utknęły w martwym punkcie. Nad żaglowcem zebrały się ciemne chmury. Pomocną dłoń wyciągnął Gdańsk, który pod koniec 2008 roku kupił statek za 150 000 złotych. Po niemal 4-letnim remoncie w Gdańskiej Stoczni Remontowa, 30 października 2012 roku na zrewitalizowanej jednostce podniesiono banderę. Uroczystość miała miejsce przy gdańskim Targu Rybnym, a obecnością uświetnił ją ówczesny prezydent RP Bronisław Komorowski. Długość całkowita Generała Zaruskiego to 29 metrów. Załoga może maksymalnie składać się z 25 osób.

Bonawentura pod żaglami / fot. Krzysztof Romański

Bonawentura

To jedyny w Polsce kecz o rzadko spotykanym takielunku zwanym Va Marie – z żebrowym gaflem. Jednostkę zbudowano w 1948 roku w Stoczni Północnej w Gdańsku (działającej wówczas pod nazwą Stocznia nr 3). Powstała jako drewniany, dębowy kuter rybacki typu MIR-20A, zmodyfikowanej wersji popularnego przed wojną kutra MIR-20. Dokumentację, jeszcze w czasie okupacji, opracował zespół inżyniera Wojciecha Orszuloka, późniejszego konstruktora licznych statków i jachtów, m.in. szkunera Zew Morza. Kutrów z tej serii zbudowano 16. Do dziś zachował się tylko jeden.

Jednostka weszła do służby 17 czerwca 1948 roku pod nazwą Arka 16, z numerem burtowym GDY-137. Dołączyła do floty Przedsiębiorstwa Połowów Morskich i Handlu Zagranicznego „Arka”. Miała 19,5 metra długości całkowitej, czterocylindrowy silnik i ożaglowanie pomocnicze typu kecz, o łącznej powierzchni 84 metrów kwadratowych. Jej załoga składała się z 14 osób. Z przystani w Basenie Prezydenta w Gdyni jednostka ruszała na bałtyckie łowiska w poszukiwaniu dorsza i śledzia. W 1950 roku kuter przebazowano do Ustki (numer burtowy UST-54), a rok później trafił do Władysławowa (WŁA-59). W 1961 roku w tamtejszym porcie zderzył się z innym kutrem. Na szczęście obyło się bez ofiar i większych uszkodzeń. W 1967 roku zakończyła jego kariera rybacka, ale za wcześnie było jeszcze na emeryturę. Przebudowany na portowy holownik, pod nieoficjalną nazwą Władek, został stałym rezydentem Władysławowa. W 1970 roku skreślono go z rejestru aktywnych jednostek. Przez cztery lata stał bezczynnie, w oczekiwaniu na kasację. Uratował go zapał młodego kapitana Krzysztofa Bussolda, któremu zamarzył się żaglowiec. Kadłub Władka przetransportowano na barce do przystani Akademickiego Klubu Morskiego przy Twierdzy Wisłoujście w Gdańsku. Tam zaczął się żmudny proces przebudowy, która rozciągnęła się na 20 lat! Wiosną 1994 roku, już jako doświadczony szyper, Krzysztof Bussold mógł stanąć za sterami imponującego 20-metrowego kecza sztakslowego, który nazwał Bonawentura. Jego pierwszym portem macierzystym została Gdynia, obecnym jest Gdańsk.

Bryza H / fot. Krzysztof Romański

Bryza H

Po II wojnie światowej krajobraz polskiego wybrzeża, a zwłaszcza Zatoki Gdańskiej i Puckiej, usiany był wrakami statków i okrętów. Niektóre zatonęły w walce, inne – jak ogromny pancernik Gneisenau – zostały zatopione przez wycofujących się Niemców z premedytacją, np. by zablokować podejście do gdyńskiego portu. Usuwanie powojennych artefaktów trwało wiele lat i wymagało wielkich nakładów sił i środków. Wykonanie tych prac nie byłoby możliwe bez nurków. To właśnie dla nich powstał pomocniczy kuter holowniczo-nurkowy Pucka Bryza, który wybudowano w 1952 roku w Rybackiej Bazie Remontowej w Pucku. Statek miał drewniany kadłub o długości 18,44 metra, a sylwetkę jednostki dominowała dość wysoka nadbudówka znajdująca się na śródokręciu. Bryza, bo pod taką – skróconą – nazwą kuter ostatecznie wszedł do służby, mogła rozwinąć prędkość 9 węzłów i zabrać w rejs 6 osób. Jej portem macierzystym była Gdynia, w której siedzibę ma ówczesny armator – Polskie Ratownictwo Okrętowe.

Z czasem, gdy problem wraków nie był już tak palący, Bryza przejęła rolę kutra ratowniczego, którą pełniła do 1982 roku. Wycofany z eksploatacji statek rok później za symboliczną kwotę oddano Lidze Obrony Kraju. Nowy właściciel nie miał pomysłu na wykorzystanie jednostki. Postawiona przy Twierdzy Wisłoujście w Gdańsku Bryza niszczała. Pozbawiona opieki, była stopniowo rozkradana, a amatorzy napojów wyskokowych pod chmurką urządzili sobie w niej toaletę. W takim stanie statek zastał Waldemar Heisler, prawnik z Gdańska, którego ojczym uczestniczył w budowie Bryzy. LOK chętnie pozbył się problemu i sprzedał jednostkę. Rozpoczęła się żmudna, trwająca 16 lat, przebudowa kutra na żaglowiec. Prace trwały tak długo, bo armator prowadził je własnym sumptem w wolnym czasie. kilka brakowało, by jego plany nigdy nie doszły do skutku. Podczas przejścia z Gdańska do Gdyni jednostka bowiem… zatonęła. Na szczęście gwałtownie udało się ją podnieść z dna i dokończyć renowację.

Ostatecznie w 2000 roku Waldemar Heisler mógł z dumą pokazać światu nowy żaglowiec. Zdecydował się pozostać przy nazwie Bryza, którą rozszerzył o inicjał swojego nazwiska. Udało mu się stworzyć kecz o długości całkowitej 23,8 metra i wysokiej dzielności morskiej. Mocarną, położoną na środku nadbudówkę zastąpiła mniejsza, zlokalizowana w części rufowej.

Olander

Rodowód statku sięga 1931 roku. Zbudowano go w stoczni N.P. Jensens Skibsværft w Esbjergu – największym rybackim porcie Danii. Nieprzypadkowo. Służył bowiem jako kuter do połowów na Bałtyku i Morzu Północnym. Po wycofaniu ze służby, w 1979 roku, trafił do Niemiec, w których przechodził z rąk do rąk. Nie miał szczęścia – jego kolejni właściciele bezskutecznie próbowali go wyremontować i przebudować na żaglowiec. Udało się dopiero na początku XXI wieku, a część prac wykonano w Polsce.

Statek, który wówczas był już keczem gaflowym, nazwano Holz-Holz, od nazwy firmy ówczesnego armatora. Ten jednak popadł w finansowe tarapaty i pilnie zaczął szukać nabywcy żaglowca. Miał jednak pecha. Podczas slipowania jacht został poważnie uszkodzony. Podtopiony, w 2004 roku osiadł na dnie Regalicy niedaleko Szczecina. Tam niszczał, częściowo spłonął – prawdopodobnie podpalony przez wandali – był rozkradany. Właściciel zaproponował firmie państwa Aleksandry i Andrzeja Kocewiczów zajmującej się budownictwem hydrotechnicznym, by kupiła i wydobyła wrak, przekonując, iż wartość ołowianego balastu i drewna opałowego pokryje ich koszty z nawiązką. Tak też się stało – transakcja doszła do skutku, ale po wyciągnięciu z wody widok żaglowca tak urzekł niedawnych nabywców, iż ci postanowili go odbudować. W latach 2008-2011 statek pieczołowicie odrestaurowano z dbałością o detale. w pracach brali udział szkutnicy ze Szczecina i Kołobrzegu. Dziś to jeden z najpiękniej odnowionych i utrzymanych oldtimerów. Nazwa Olander to akronim imion właścicieli (Ola i Andrzej). Portem macierzystym jednostki jest Szczecin. Jej długość całkowita to 23,5 m, a powierzchnia ożaglowania to 220 m kw.

W zlocie Żagle 2023 wezmą także udział, m.in. Maria, Smuga Cienia, Ernestine, Kattenturm, Victoria i Barlovento 2.

Popłyń w rejs!

Tradycyjnie wielką atrakcją zlotu Żagle będzie możliwość wybrania się w rejs na pokładzie jednego z uczestników imprezy. Cena biletu normalnego to 45 zł. Za ulgowy zapłacimy 10 zł mniej. Wejściówki rozchodzą się jak świeże bułeczki, dlatego warto pospieszyć się z zakupem. Więcej informacji tutaj.

Krzysztof Romański

15.08.2023 r.
Zdjęcie w nagłówku: Krzysztof Romański
Idź do oryginalnego materiału