giŚwięta Bożego Narodzenia są jedną z najlepszych okazji do spędzenia czasu z najbliższymi. Dwa lata temu ten obraz zakrzywił się w mojej głowie, ponieważ przyszło mi celebrować narodziny Chrystusa z dala od domu. Wyjechałam do Kanady, aby zajmować się dziećmi w polskiej rodzinie i przy okazji nauczyć je ojczystego języka. I choć doświadczenie to było niezwykłe samo w sobie, wyjątkowe uczucia towarzyszyły mi, gdy 24 grudnia obudziłam się w zupełnie nowej "rzeczywistości" Bożego Narodzenia.
REKLAMA
Zobacz wideo Dlaczego Boże Narodzenie obchodzimy akurat 25 grudnia?
O co chodzi z elfem na półce? Pomocnik Mikołaja lubi płatać figle
Jedną z fajniejszych zagranicznych tradycji świątecznych, która pomału zaczyna być widoczna także w Polsce, jest zabawa inspirowana powieścią "The Elf on the Shelf: A Christmas Tradition". Książka opowiada historie związane z Bożym Narodzeniem i tym samym wyjaśnia, w jaki sposób święty Mikołaj dowiaduje się, które dzieci zasługują na prezenty. Za wszystkim stoi niesforny Elf, który pojawia się w wielu domach 1 grudnia i obserwuje mieszkańców aż do 24 dnia miesiąca - po czym jak gdyby nigdy nic wraca na Biegun Północny i zdaje raport Mikołajowi.
Zastanawiacie się, dlaczego nazwałam go niesfornym? Otóż mały pomocnik zajmuje się nie tylko robieniem notatek na temat zachowania dzieci, ale również w wolnych chwilach (najczęściej nocą, kiedy wszyscy domownicy śpią) płata różnego rodzaju figle. Nad ranem dzieci mają za zadanie odkryć, co tym razem wymyślił posłannik świętego Mikołaja. Po jego pierwszej wizycie wzdłuż klatki schodowej leżał rozwinięty papier toaletowy, na końcu którego w wylegiwał się skrzat, a przy nim kartka z napisem "Hello".
Elf przywitał się z nami 1 grudnia Fot. Archiwum prywatne
Na początku nie wiedziałam, o co chodzi, ale dziewczynki gwałtownie mi wszystko wyjaśniły. Kiedy chciałam go podnieść i ułożyć na półce usłyszałam krzyk - "Nie, nie można!". Okazuje się, iż dotknięcie Elfa przez dzieci (i najwidoczniej przez nianię również) wiąże się ze sporymi konsekwencjami.
jeżeli go ruszysz, straci swoją magiczną moc i nie wróci do Mikołaja
- tłumaczyła najstarsza. Nie pozostało mi nic innego jak zebrać rozwinięty papier, a Elfa omijać szerokim łukiem i czekać, co zrobi następnego dnia. Kreatywność rodziców zadziwiała mnie każdego ranka, a euforia dziewczynek była nie do opisania. Mnóstwo inspiracji na elfie psikusy można znaleźć w internecie. Jest to również świetny sposób, aby zachęcić pociechy do różnego rodzaju aktywności, np. robienia ozdób choinkowych, rysowania, rozszyfrowania łamigłówek, które doskonale wpływają na rozwój. Jak dobrze wiemy, wszystko, co dobre kiedyś musi się skończyć. 24 grudnia nadchodzi dzień, w którym trzeba pożegnać się z Elfem. To smutne doświadczenie zwiastuje jednak coś dobrego - święta!
Pożegnanie z Elfem Fot. Archiwum prywatne
Tradycje świąteczne w innych krajach. Risotto jest jednym z dań wigilijnych
Kanada jest wielokulturowym krajem, dlatego w zależności od domu, w którym będziemy celebrować święta, zwyczaje mogą się różnić od tych kultywowanych u sąsiada. Znajoma Polka pewnego razu powiedziała mi, iż przez szereg lat Boże Narodzenie spędzali ze znajomymi, którzy tworzyli polsko-włoską rodzinę, przez co na stole każdego roku jako danie wigilijne pojawiało się risotto.
Ci znajomi już wyjechali z Kanady, ale risotto wciąż kojarzy mi się z Wigilią
- wyznała. My z kolei na wigilię zaprosiliśmy znajomego, którego żona jest Kanadyjką. Z zaciekawieniem obserwowałam Kate, która dziwiła się naszym polskim zwyczajom - łamanie się opłatkiem, kolędowanie i uroczysta kolacja 24 grudnia. Porozmawiałam o tym z kolegą, który ma polskie korzenie, ale od urodzenia był wychowywany za oceanem.
W Kanadzie zwykle mają jakiś standardowy obiad tego dnia, a czasami po prostu zamawiają pizzę i oglądają jakiś film. Tradycyjny świąteczny obiad przygotowują 25 grudnia i zwykle jest to indyk
- wytłumaczył. Po głębszej analizie doszłam do wniosku, iż w Kanadzie tak naprawdę świętowanie Bożego Narodzenia ogranicza się stricte do tego jednego dnia - 25 grudnia. W drugi dzień świąt w wielu polskich domach kontynuuje się celebrowanie przyjścia malutkiego Jezusa na świat w gronie rodzinnym. Za oceanem jest to iście zakupowe święto - tak zwany Boxing Day.
Promocje w poszczególnych sklepach niekiedy przebijają te z Black Friday. Na szczęście nie musiałam brać udziału w tym szaleństwie i mogłam cieszyć się świąteczną atmosferą wśród rodaków, którzy zadbali o to, aby nie zabrakło w tych dniach polskich akcentów.
Świąteczny wystrój galerii Fot. Archiwum prywatne
Stare polskie tradycje bożonarodzeniowe. Nie może zabraknąć sianka pod obrusem
Jedną z najpiękniejszych cech Polaków, które cenią w nas choćby osoby zza granicy, jest wierność tradycji. Niezależnie od tego, ile kilometrów dzieli nas od granicy z ojczyzną, zawsze pamiętamy o tym, czego nauczyły nas nasze mamy, babcie, ojcowie i dziadkowie. Dzięki temu nie musiałam obawiać się, iż spędzę wigilię pod kocem, objadając się pizzą czy innym fast foodem. Moja polska rodzinka stanęła na wysokości zadania. W wigilijny poranek zaczęliśmy szykować poszczególne potrawy - pierogi, rybę, żurek i grzybową. Znajomi obiecali zająć się barszczem i uszkami oraz kapustą z grochem.
Kiedy kobiety zawładnęły kuchnią, jedyny mężczyzna w domu został oddelegowany do polskiego sklepu, aby kupić sianko pod obrus. Wieczorem dzieci z niecierpliwością oczekiwały pierwszej gwiazdki, która jest sygnałem do rozpoczęcia ucztowania.
Wigilijny stół Fot. Archiwum prywatne
Zanim jednak zaczęliśmy cieszyć się smakowitymi potrawami, podzieliliśmy się opłatkiem, co - tak jak już wcześniej wspomniałam - było sporym zaskoczeniem dla naszego kanadyjskiego gościa. Po posiłku nadszedł czas na kolejną polską tradycję - kolędowanie. W domu rozbrzmiewał dźwięk akordeonu, a my z pełnymi brzuchami dawaliśmy popis naszych umiejętności muzycznych. I choć spędzenie wigilii z dala od bliskich było dla mnie niezwykle bolesnym doświadczeniem, to cieszył mnie fakt, iż mogłam przeżyć ją w towarzystwie Polaków, którzy pomimo wielu lat spędzonych za granicą, wciąż pamiętają i kultywują rodzime tradycje.
W poranek bożonarodzeniowy - jak nakazuje lokalny zwyczaj - pod choinką pojawiły się prezenty. Po rozpakowaniu ich usiedliśmy do świątecznego stołu i jedliśmy śniadanie, słuchając w tle polskich kolęd. Można powiedzieć, iż święta spędziliśmy w innej kolejności niż Kanadyjczycy, ponieważ 25 grudnia po powrocie z kościoła zaszyliśmy się pod kocami i oglądaliśmy filmy. Drugiego dnia pochłonęły nas zabawy w śniegu.
Kanadyjskie zimy sprzyjają zabawom w śniegu Fot. Archiwum prywatne
I w ten oto sposób przeżyłam święta na obczyźnie, które pomogły mi docenić nasze polskie zwyczaje. Moim zdaniem nadają one Bożemu Narodzeniu wyjątkowego charakteru, dzięki czemu nie są to kolejne dni wolne od pracy, a magiczny czas spędzony w gronie najbliższych.
Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.