Spałam z moim chłopakiem nie wiedząc, iż zmarł dwa dni wcześniej – teraz jestem w ciąży z dzieckiem jego ducha

newskey24.com 1 miesiąc temu

**Pamiętnik Nieznana data**
Przysięgam, iż go widziałam. Dotykałam go. Całowałam. Czułam go. Jego oddech był ciepły, a usta pachniały miętątak jak zawsze. Miał na sobie tę szarą bluzę, którą tak nie lubił, bo była za duża i sprawiała, iż wyglądał jak miły dresiarz. Był prawdziwy. Trzymał mnie całą noc. Szepnął mi kocham cię do ucha. Obiecał, iż pobierzemy się w przyszłym roku. Pamiętam każdą sekundę. Jak przesuwał palcami po moim ramieniu. Jak płakał, gdy ja płakałam. Jak kochał się ze mną z taką namiętnością, iż myślałam, iż moja dusza rozpadnie się na dwoje. A potem zniknął.
Obudziłam się sama. Ale nie bałam się. Myślałam, iż poszedł pobiegać, jak to czasem robił. Jego woda kolońska wciąż unosiła się w powietrzu. Moja skóra jeszcze płonęła w miejscach, gdzie mnie dotykał. Ale coś było nie tak.
Dzwoniłam.
Jeszcze raz.
I jeszcze raz.
Aż weszła moja najlepsza przyjaciółka, Kinga, blada jak ściana. Nie rozumiałam, czemu płacze.
Weronika szepnęła. Nie wiesz?
Roześmiałam się. Nie wiem co?
Zaczęła płakać głośniej. Kamil nie żyje.
Mrugnęłam. Jak to nie żyje?
Dwa dni temu. Wypadek samochodowy. Tej nocy, podczas burzy.
Nie. Nie. Nie. Nie.
Krzyknęłam. Odsunęłam ją. Powiedziałam, iż jest okrutna, iż to nie jest śmieszne. Pokazałam jej wiadomość, którą Kamil wysłał poprzedniego wieczora. Nagranie, gdzie mówił: Jadę do ciebie. Tęsknię za twoim ciałem obok mojego. Kinga spojrzała na telefon, drżąc.
Weronika on nie mógł tego wysłać. Już leżał w kostnicy.
Świat się przechylił.
Kolana odmówiły mi posłuszeństwa.
Pobiegłam do łazienki, wyciągnęłam ręcznik, którego użyłwciąż mokry. Bluzę, którą zostawił na podłodze. Ślad zębów na mojej szyi.
On tu był.
Musiał być.
Ale prawda była taka Kamila pochowano wczoraj.
A mimo to tej nocy się z nim kochałam.
Minęły dni. Noce stały się nie do zniesienia. Nie mogłam spać. Za każdym razem, gdy zamykałam oczy, widziałam go. Czasem stał przy łóżku. Czasem szeptał mi do ucha. Pewnej nocy usłyszałam jego głos: Nie płacz, kochanie. przez cały czas jestem z tobą. Próbowałam to nagrać, ale słychać było tylko szum i mój przerażony oddech.
A potem spóźniłam się.
Dwa razy.
Myślałam, iż to przez stres. Żałobę. Traumę.
Aż zwymiotowałam piąty raz tego dnia.
Zrobiłam test.
Dwie kreski.
Dodatni.
Upadłam na kolana.
Jedyną osobą, z którą byłam był Kamil.
Ale on nie żył.
Pochowany. Rozkładający się.
A jednak coś we mnie rośnie.
Coś kopie w nocy.
Coś świeci pod moją skórą, gdy gaszę światło.
I za każdym razem, gdy płaczę i mówię, iż nie dam rady
Słyszę jego głos z ciemności:
Nie jesteś sama. Nasz syn nadchodzi.
**Ciąg dalszy**
Nie pamiętam, kiedy zasnęłam. Obudziłam się w wannie, z testem ciążowym wciąż zaciśniętym w dłoni, te dwie różowe kreski szydzące z mojego rozsądku. Od dni nie mówiłam z nikimnawet z Kingą. Telefon dzwonił dziesiątki razy. Jej imię migało na ekranie. Odebrałam dopiero wtedy, gdy poczułam, jak coś naciska na mój brzuch od środka. Nie było to zwykłe kopnięcie. To było celowe. Prawie jakby próbowało zwrócić moją uwagę. Zerwałam się, łapiąc powietrze, ręce na brzuchu. I znów go usłyszałam.
Głos Kamila. W mojej głowie.
Nie bój się, kochanie. Wybrałem cię.
Krzyknęłam i wyskoczyłam z łóżka. W lustrze uniosłam koszulkę. Przysięgam, iż widziałam słaby błysk niebieskiego światła pod skórą. Zamrugało i zniknęło. Nogi się pode mną ugięły. Osuwałam się na podłogę, szlochając.
Następnego dnia zmusiłam się do wizyty u lekarza. Powiedziałam, iż zaszłam w ciążę po tym, jak odwiedził mnie mój chłopak. Skłamałam co do dat. Skłamałam we wszystkimoprócz objawów.
Dziwne sny. Świecąca skóra. Głosy kogoś, kogo nie ma.
Wyraz twarzy lekarza zmienił się z troski w cichą podejrzliwość.
Zrobimy badania powiedziała ostrożnie. Stres może wiele zrobić z umysłem, zwłaszcza połączony z hormonami.
Przyłożyła stetoskop do mojego brzucha. Jej twarz zesztywniała.
Nie słyszę bicia serca. Ale coś się porusza.
Kazała zrobić USG. Gdy leżałam na zimnym stole, twarz techniczki zbladła. Przesuwała głowicę w milczeniu. Odpowiedziała dopiero, gdy zapytałam, co się dzieje.
Jest płód szepnęła. Ale świeci.
Wyszłam ze szpitala bez czekania na wyniki. Tej nocy znów śniłam. Kamil stał nad naszym jeziorem, wiatr poruszał jego bluzą.
Nasz syn nie jest jak inni powiedział głosem cichszym niż wiatr. On jest mną i czymś więcej.
Co masz na myśli? spytałam.
Tylko smutno się uśmiechnął. Zrozumiesz wkrótce. Ale musisz go chronić.
Obudziłam się, a zasłony były szeroko otwarte, choć zamknęłam okna. Jego bluza leżała poskładana na brzegu łóżka. Dotknęłam jej. Była jeszcze ciepła.
Wtedy zrozumiałamto, co rosło we mnie, było prawdziwe. Było jego. I zmieniało mnie.
Nazajutrz zadzwoniłam do Kingi. Przyjechała natychmiast. Wysłuchała wszystkiego. Pokazałam jej światło w moim brzuchu. Opowiedziałam o snach, o głosie, o dziecku.
Nie śmiała się.
Nie krzyczała.
Szepnęła: Muszę cię zabrać w jedno miejsce.
Zawiozła mnie do starego domu za kościołem, gdzie mieszkała staruszka o siwych włosach i bladych oczach. Spojrzała na mnie raz i powiedziała:
Nie jesteś pierwsza. Ale musisz być

Idź do oryginalnego materiału